Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 kwietnia 2011, 12:32

autor: Szymon Liebert

Mortal Kombat - recenzja gry - Strona 2

Mortal Kombat powraca w wielkim stylu – gra znowu jest bezkompromisowa, brutalna i szalenie wciągająca. Jakie niespodzianki przygotowali twórcy ze studia NetherRealm?

Osobnym tematem są słynne „fatality”, które powracają w wielkim stylu, o ile można użyć tego określenia w stosunku do czegoś tak chorego, pokręconego i obrzydliwego. Nowy Mortal Kombat to istny festiwal przemocy, a przy tym najdziwniejsza lekcja ludzkiej anatomii, w jakiej weźmiemy w tym roku udział. Szatkowane torsy, odpadające głowy, wyrywane kręgosłupy, odcinane kończyny i skóry zdzierane żywcem to tylko mała namiastka kreatywności Eda Boona i jego specjalistów od widowiskowych finałów. Poprzeczka została zawieszona wysoko i w kolejnej części twórcy będą musieli zastosować niewyobrażalne środki, aby zrobić na kimkolwiek wrażenie. Sporą zagwozdką dla psychologów w najbliższych tygodniach będzie to, jak bardzo powyższe pomysły wciągają, bawią i śmieszą – jeśli chwalisz się komuś tą grą, to zaczynasz od przeglądu swoich ulubionych „fatality”. Powrót do szczytowej brutalności czasami jest wręcz niesmaczny i jakby nieco na siłę (zupełnie, jakby twórcy oczekiwali fali oburzenia ze strony mediów), ale dzięki temu wpasowuje się świetnie w parodystyczny i przerysowany styl gry.

Jeśli jesteś osobą, która przelicza wartość gry na to, jaką porcję rozrywki ona oferuje, to nowy Mortal Kombat powinien przypaść Ci do gustu. Wspomniany tryb fabularny to kilka dobrych, wciągających i zabawnych godzin z padem w dłoniach. A to dopiero początek i punkt wyjścia. Podstawową formą zabawy jest zdecydowanie klasyczna drabinka, którą wypada ukończyć każdą z postaci – w ten sposób zobaczymy wiele różnych zakończeń turnieju (zrealizowanych w dość klasycznej formie). Świetnym dodatkiem jest tak zwana „wieża wyzwań”, która zawiera dziesiątki minigierek o rosnącym poziomie trudności. Walczymy z zombie, rozwalamy cegły i inne dziwaczne obiekty niczym na zawodach karate i bierzemy udział w potyczkach o zwariowanych zasadach. Pomysły tego typu zostały przeniesione do kilku innych trybów – najciekawszym jest chyba „test your luck”. W tym przypadku jednoręki bandyta losuje nam oponenta i modyfikatory, np. brak używania bloku, przyspieszenie ruchów i wiele tego typu absurdalnych pomysłów.

Hektolitry krwi, wyrywanie kończyn, odcinanie głów i wiele innych chorych pomysłów – zostaliście ostrzeżeni.

Powyższe atrakcje bawią same w sobie, ale to nie jedyny powód, dla którego warto podejmować wyzwania i wracać do gry. Za niemal każdą czynność zarabiamy wirtualną walutę, którą można wymienić w „krypcie” na różnego typu ciekawostki – zarówno czysto kosmetyczne (grafiki koncepcyjne, szkice), jak i przydatne w walce (nowe „fatality”, stroje dla postaci). Samo odbieranie nagród zostało zrealizowane w ciekawy sposób – poszukujemy ich, przeczesując świat Shao Khana. To z jednej strony kolejny przejaw sadystycznego charakteru gry i w małych natężeniach zabawne urozmaicenie. Na dłuższą metę jednak pomysł może frustrować. Brak przycisku „odblokuj wszystko” sprawia, że po wielu godzinach zabawy musimy spędzić kilkanaście minut na własnoręcznym zbieraniu nagród za zdobyte pieniądze (a wiele z nich nas nie interesuje). Niemniej nie zmienia to faktu, że w grze zawarto ogromną porcję zawartości i trybów rozgrywki, które sprawdzą się świetnie na imprezach (czteroosobowy tryb „versus”) i podczas samotnych sesji z konsolą.

W ubiegłym wieku w bijatyki grało się głównie przed jednym ekranem – ostatnie lata umożliwiły jednak rozgrywkę przez Internet. Mortal Kombat oczywiście zawiera rozbudowany multiplayer, w którym zastosowano kilka ciekawych patentów. Jeden z nich to pokoje graczy, a drugi mecze typu „king of the hill”. Pierwsze rozwiązanie pozwala dołączyć do grupy uczestników okupujących jeden „pokój”, wzbogacony o kilka funkcji, w tym możliwość rzucenia wyzwania dowolnej osoby z listy (jest jeszcze czat tekstowy, ale jak to zwykle bywa, królują na nim trolle). Zaletą tego rozwiązania jest to, że widzimy stan połączenia przeciwnika i możemy podejrzeć jego statystyki. Wiele osób przebywających w danym pokoju jest nieobecnych, nieaktywnych lub nieosiągalnych, ale mimo wszystko to ciekawy sposób na ręczne wybieranie rywali i nawiązywanie znajomości. Dla mniej cierpliwych fanów bijatyk przygotowano zautomatyzowaną wyszukiwarkę meczów, która czasami jest dość wolna, ale ostatecznie znajduje oponenta.