Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 października 2010, 09:07

autor: Marek Grochowski

FIFA 11 - recenzja gry - Strona 3

Oczekiwany debiut „jedenastki” uświadamia dwie proste rzeczy: jeszcze nigdy FIFA nie była tak zachowawcza w stosunku do poprzedniczki. Jeszcze nigdy nie była też tak bardzo grywalna.

FIFA 11 wprowadza do serii garść usprawnień stricte technologicznych. Mowa przede wszystkim o dostępnym w sieci systemie Creation Centre, czyli zestawie narzędzi, który za pośrednictwem przeglądarki pozwala w przystępny sposób tworzyć drużyny i zawodników, określać ich wygląd, atrybuty, elementy ubioru, samodzielnie wybierać herby i barwy klubowe czy nawet stadiony. Następnie wszystko to można zaimportować do gry albo podzielić się swoim dorobkiem z innymi. Do bycia kreatywnym zachęca też opcja używania w ścieżce dźwiękowej własnych sampli i stosowania ich jako kibicowskich przyśpiewek albo reakcji na boiskowe wydarzenia, np. zdobycie gola. Zawsze to pewne urozmaicenie, jeśli komentarz duetu Szpakowski-Szaranowicz zaczyna nas nużyć.

Gra bramkarzem jest mniej spektakularna niż zapowiadali twórcy.

Poza tym kopanka EA Sports może poszczycić się szczegółową, gdzieniegdzie fotorealistyczną oprawą, w której autorzy znów najwięcej uwagi poświęcili sylwetkom zawodników. Choć można zobaczyć to wyraźnie jedynie na cut-scenkach, to widać, że piłkarze mają bogatszą mimikę oraz bardziej naturalną gestykulację. Dodano im również kilka cieszynek, w tym celebrowanie gola w interakcji z kilkoma kolegami z zespołu. Jeśli zaś denerwował Was widok na trybuny, którego w zeszłym roku nie dało się pominąć przy zmianie zawodnika, to zastąpiono go znacznie ciekawszym zbliżeniem kamery na zdejmowanego piłkarza i małą tabelką z jego dokonaniami. Po ostatnim gwizdku mamy też dużo łatwiejszy dostęp do spisu najlepszych akcji, a powtórki możemy zapisywać na dysku w formie filmików, by potem chwalić się nimi znajomym w Internecie.

Z drugiej strony, twórcy nie ustrzegli się też paru technicznych niedoróbek. Czasem zdarza się, że przed załadowaniem meczu na ekranie treningowym poruszamy się przez moment zawodnikiem-widmem i dopiero po chwili jego sylwetka staje się widoczna. Na replayach z kolei można wychwycić, że przy bliskim kontakcie stopy piłkarzy przenikają się. Nie są to jednak niedociągnięcia, które psułyby ogólny odbiór gry, a raczej drobne mankamenty, które powinny załapać się na listę poprawek w następnym wydaniu.

FIFA 11 jest dla serii kolejnym, choć nieśmiałym, krokiem ku większej grywalności. Zmiany w podaniach dodały rozgrywce wiele swobody, a sztuczki techniczne w wykonaniu AI sprawiły, że mecze stanowią teraz jeszcze większe wyzwanie. System P+ okazał się wprawdzie marketingowym chwytem, ale tak naprawdę ani Personality Plus, ani Minus, ani Pro Passing czy Emo Kissing nie zmienią faktu, że na obecnej generacji konsol EA Sports dotarło właśnie do miejsca, w którym FIFA jest już grą kompletną. Może nie w każdym calu perfekcyjną, ale w pełni przez ostatnie lata ukształtowaną – taką, która jak XIX-wieczny biurokrata z urzędu patentowego sugeruje, że „wszystko, co było do wynalezienia, zostało już wynalezione”, a poszczególne elementy będą już tylko szlifowane. Nim nadejdzie więc kolejne pokolenie platform, zagadnieniem pojawiającym się przy tworzeniu dalszych edycji będzie raczej nie „co ulepszymy?”, tylko „jak to najpierw nazwiemy?”. Trudno jednak protestować, gdy ma się do czynienia z grą tak przemyślaną i dostarczającą tak wielkiej przyjemności.

Marek „Vercetti” Grochowski

PLUSY:

  • realizm;
  • AI chętne do dryblingu;
  • zgodnie z obietnicą – podania wykonywane dokładnie w takim kierunku i z taką siłą, jak chcemy;
  • nowe, pozaboiskowe dodatki – system Creation Centre, zapisywanie powtórek na dysku, importowanie przyśpiewek etc.

MINUSY:

  • przereklamowane Personality Plus.