Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 grudnia 2001, 13:19

autor: Borys Zajączkowski

Sid Meier's Civilization III - recenzja gry - Strona 5

Zgodnie z samym tytułem gry, mamy do czynienia ze starą, dobrą „Cywilizacją”, nie zawierającą udziwnień ponad miarę, kolejnym kamieniem milowym na drodze jej rozwoju...

Na całym wychwalanym przeze mnie interfejsie dostrzegłem tylko jedną rysę, drobną acz kłopotliwą. Mianowicie komunikaty o zamieszkach w mieście nie wstrzymują gry, by dać możliwość natychmiastowej reakcji na zaistniałą sytuację i gracz zmuszony jest pamiętać, co się gdzie dzieje aż do momentu, gdy dojdzie do głosu, a następnie zbuntowane miasto odszukać – to wszystko, oczywiście, jeśli nie zapomni. Jeśli zapomni, to jego strata.

Nie tylko interfejs potraktowany był dotychczas po macoszemu (z resztą czasy były inne, inaczej gry wyglądały i może to stwierdzenie jest troszkę za ostre), gdyż podobnie rzecz się miała z grafiką. Pierwsza część „Cywilizacji” była zwyczajnie brzydka nawet w momencie swojego pojawienia się, druga zaś, o wiele przecież bardziej dopracowana, straszyła brzydkimi, windowsowymi okienkami. Trzecia stanowi na tym graficznym polu prawdziwy przełom, albowiem od początku do końca i w każdym zakamarku jest ładna. Do tego stopnia, iż odpaliwszy ją po raz pierwszy, zanotowałem u siebie lekki opad szczeny: moja „Cywilizacja” jest ŁADNA. I to właśnie stanowi główny powód, dla którego, uważam, warto wymienić zrysowaną dziesiątą kopię dwójki na świeżutką trzecią część – nie to, że wzbogacone reguły i poprawione relacje między tym i owym, ale to, że jest ładna. Ładne jest intro, na którym wznosi się ku niebu budowana przez wieki i wciąż nieukończona ładna wieża Babel. Ładne są menu i tereny. Jednostki są animowane i ładnie się ze sobą biją (jeśli sobie tego życzymy). I tylko wydaje mi się, że cała ta ładność powinna hulać na stu megahercach, miast dostawać, jak czasem, zadyszki na pięciuset, a wieść gminna niesie, że i na duuużo szybszych maszynach też się jej to zdarza. Ale, było nie było, „Cywilizacja” jest grą tak bardzo niezręcznościową, jak się tylko da i naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia.

Czas nadszedł po temu najwyższy, by pokusić się o jakieś natchnione podsumowanie. Zamknąć w jednym zdaniu myśl wielką i godną gry, którą opisuje. Tymczasem nie przychodzi mi do głowy nic ponad proste wyznanie pokornego czciciela tej strategii wszechczasów: cieszę się, że powstała trzecia część „Cywilizacji”, raduje mnie jej forma i odpowiada mi jej treść i naprawdę nie widzę powodu, by część czwarta miała powstać... wcześniej niż za kolejne pięć lat.

Borys „Shuck” Zajączkowski