Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 grudnia 2000, 17:33

autor: Adam Bilczewski

Demise: Podziemia Dejenol - recenzja gry

Czy próba przeniesienia tekstowych cRPG typu ADOM czy NetHack w świat grafiki 3D ma szansę na sukces?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

No tak, stało się, niestety. Wsiąkłem. Wiedziałem że kiedyś TO się musi stać. Od czasu gdy miałem jeszcze Amigę i odkryłem że nie ma lepszych gier jak RPGi (te noce zarwane nad EOB i Dungeon Masterem) nic mnie tak nie wciągnęło jak teraz DEMISE!Niestety nigdy nie miałem okazji pograć w Mordor, Demise jest bowiem grą twórców tego bardzo znanego hitu firmy Artifact Entertainment. Ale sporo o niej słyszałem i to raczej pochlebnych opinii. I jak gdzieś przeczytałem że powstała gra na bazie Mordoru tyle tylko że o niebo ciekawsza i bardziej rozbudowana i że można ściągnąć sobie demko (trochę duże - 100 MB) Demise popełniłem ten "błąd" i już po kilku godzinach gry wiedziałem że to będzie TO. A jeszcze jak dowiedziałem się że firma CODA sprowadzi Demise do Polski to tylko czekałem kiedy będę mógł na niej położyć swoje łapska. Co jest w tej grze że tak uzależnia?

  • Grafika? - Jest niezła, ale nie rewelacyjna. Są nawet ciekawe efekty świetlne które mogą podziwiać posiadacze dopalaczy 3D, ale przy Ultimie IX to wysiadają. Scenariusz? - Właściwie to tak prawdę powiedziawszy nie ma scenariusza. Schodzisz coraz głębiej w mroczne lochy i tłuczesz coraz mocniejsze potwory, znajdując coraz lepsze zbroje, bronie i inne artefakty. Gdzie to porównać do Tormenta gdzie scenariusz wręcz powala na kolana.
  • Wielkość i różnorodność krain do zbadania? - Wędrujemy tylko po mrocznych lochach, bardzo rozległych - 30 poziomów, mapa to 45x45 lokacji, ale gdzie jej do świata stworzonego w serii M&M czy Baldur's Gate.
  • System poruszania się drużyny? Jest fatalny, przypomina gry sprzed kilku lat, ale właśnie te stare dobre. Poruszamy się tylko skokowo o jeden kwadrat mapy i możemy obracać się tylko o 90 stopni. W dzisiejszych czasach to trochę zalatujące myszką, ale można się do tego przyzwyczaić i po jakimś czasie przestaje się na to zwracać uwagę.

No właśnie, ale to Ultima IX, M&M VIII i Torment stoją na półce a ja ubrany w koszulkę z Tormenta siedzę już pewnie dwusetną godzinę przed monitorem i wsłuchany w odgłosy dobiegające zza drzwi zastanawiam się czy jak je otworze to przypadkiem nie popełnię błędu i nie zginę. I tylko czekam kiedy dostane następny poziom doświadczenia, i kiedy wreszcie będę mógł używać tego miecza i założyć tą świetną zbroję którą zdobyłem po długiej i krwawej walce (uciekałem z pięć razy, leczyłem się i wracałem) z jakąś dziwną bestią z dziesiątego poziomu na który przeniósł mnie teleport z poziomu siódmego.

No właśnie - to jest to co tak przyciąga do kompa. Ta mroczna atmosfera, ciągła niepewność co cię czeka za kolejnymi drzwiami i wielka ilość przeróżnych potworów i przedmiotów (jednych i drugich ponad pięćset). Duża ilość statystyk, ras i profesji pozwala na wykreowanie naprawdę różnorodnych bohaterów. W naszej drużynie możemy mieć ich czterech i uwaga: każdy z nich może posiadać cztery podporządkowane sobie potwory które będą walczyły po naszej stronie, choć nie zawsze.

Gra jest trudna, tym bardziej że nie można się zapisać (jak w życiu) i jak się zginie to można co prawda odrodzić się w mieście w którym zaczynamy naszą wyprawę, ale czasem kosztuje to kilka punktów naszych z takim trudem zdobywanych statystyk. W mieście można też zidentyfikować znalezione przedmioty, sprzedać je lub kupić coś nowego. Awansować w swojej gildii na następny poziom, albo zmienić przynależność. Tak, tak można być wojownikiem, magiem, klerykiem i jeszcze na dodatek złodziejem w jednej osobie, ale zależy to też od rasy jaką sobie wybraliśmy i od morale. No bo czy ktoś widział złego palladyna, albo dobrego rzezimieszka? W mieście możemy otrzymać różne zadania do wykonania (często podniesienie poziomu w którejś z gildii wiąże się z wykonaniem questu), poleczyć się czy też przyłączyć sobie jakichś pomocników, czy wreszcie odwiedzić jasnowidza i poprosić go (oczywiście nie za darmo) o pomoc.

No i jeszcze jedna świetna sprawa. W Demise można grać w sieci. Można wspólnie penetrować mroczne lochy i razem z przyjaciółmi zdobywać doświadczenie i pomagać sobie w poznawaniu tego niesamowitego labiryntu wypełnionego skarbami i potworami.

Przeczytałem na temat Demise kilka recenzji. I nie ma recenzji obojętnych. Albo jest bardzo chwalona, albo też mieszana z błotem. Te ostatnie są pisane przez ludzi którzy nie mają większego pojęcia o grach RPG i tylko należy im współczuć. Natomiast całkowicie zgadzam się z tymi którym Demise się podoba. Mnie też wciągnęła i uważam że powinna znaleźć się na półce każdego fana starych dobrych dungeonowch RPGów.

Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie
Recenzja gry Stellar Blade - piękna i bestie

Recenzja gry

Stellar Blade to dzieło ewidentnie stworzone z pasji, stanowiące ucztę dla oczu i uszu, serwujące niezłą fabułę oraz wyposażone w angażujący system walki, który jednak nie stanie kością w gardle osobom szukającym po prostu dobrej rozrywki.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.