autor: Mateusz "Gabriel Angel"
Operation Flashpoint: Cold War Crisis - recenzja gry
Operation Flashpoint, to symulator, nie tyle żołnierza, co wojny, łączący w sobie elementy wielu różnych gatunków, z akcją umiejscowioną w z lekka alternatywnym świecie roku 1985.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
„Nie wiem jaka broń będzie użyta w III Wojnie Światowej, ale w IV Wojnie Światowej będą to kamienie i patyki” – Albert Einstein
Pamiętam, jak parę lat temu, boom przeżywały różnego rodzaju symulatory, czy to helikopterów, samolotów, czołgów, czy też innych, czasem niekoniecznie „naturalnych” pojazdów. Wiele z tamtych tytułów, to dzisiaj gry kultowe. Ale jak każdy boom, tak i ten, był głośny, ludzie się nim zachwycili, później odbił się głębokim echem i przeszedł, pozostawiając po sobie tyko garstkę fanatyków. Od dłuższego czasu, producenci gier komputerowych odchodzą od gatunku jakim jest symulator (mam na myśli symulator klasyczny). Dlaczego? Powodów jest parę.
Przede wszystkim dlatego, iż symulator jest gatunkiem bardzo precyzyjnie oddającym temat, o którym w nim mowa. I o ile wydawać by się mogło, iż to powinno przemawiać na jego korzyść, o tyle rzeczywistość jest zupełnie inna – powiedziałbym - odwrotna. Specjalizacja symulatora na dzisiejszym rynku gier komputerowych, jest uważana, jeśli nie za słabość, to na pewno za pewnego rodzaju ograniczenie. W końcu koncentruje się on tylko na jednym temacie, podczas gdy równolegle istnieje wiele innych gier, łączących w sobie multum różnych gatunków i tematów. Gry te, najczęściej przewyższają grywalnością zwykłe symulatory i to one znajdują odbiorców w większej liczbie graczy na całym świecie. Obecnie, symulator to gra przeznaczona wyłącznie dla garstki fanów. Oczywiście każdy z nas ma czasem ochotę sobie polatać, pojeździć (w profesjonalny sposób), ale nie każdy ma pieniądze, aby za tą przyjemność zapłacić. Bardziej skłonni jesteśmy kupić hybrydę, gdyż potencjalnie oferuję ona więcej zabawy (co często okazuje się złudne).
Innym powodem jest nasycenie rynku symulatorów. Czy ktoś w ogóle potrafiłby zliczyć wszystkie symulatory lotnicze?!? Powoli po prostu zaczyna brakować pomysłów na stworzenie dobrego symulatora. Samochód odpada. Czołg, helikopter? To też już było. Może coś w kosmosie, świat Gwiezdnych Wojen byłby dobry. Też pełno. A może symulator żołnierza? O, tego jeszcze nie było. A w każdym bądź razie, nie tak, jak to zrobiła firma Bohemia Interactive.
„Celem wojny nie jest oddanie życia za swoją ojczyznę, ale sprawienie, iż inny drań odda życie za swoją” – gen. G.C. Patton
Operation Flashpoint to nie taki zwykły symulator żołnierza, o jakim większość z Was myśli. Nie jest podobny do np. Soldier of Fortune, gdzie kierujemy postacią załadowaną po zęby arsenałem i przedzieramy się przez kilometry korytarzy, eksterminując wszystko co się rusza. Nie ma też nic z brawurowych akcji Unreal’a, Quake’a czy Counter-Strike’a. Myślę, że najbliżej mu do innego mod’a Half-Life’a – Team Fortress. Nie, jednak nie. Ale ma coś z serii Delta Force i niedawno wydanej World War II Online, chociaż to też nie to. Po głębszym zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że takiej gry jeszcze nie było.
OPF, stworzony przez naszych południowych sąsiadów, to symulator, nie tyle żołnierza, co wojny, łączący w sobie elementy wielu innych symulatorów. Tak, można sterować pojazdami, można nawet latać pojazdami. I co najważniejsze można to robić w każdej chwili. Ale o tym dopiero za chwilę. Wpierw czas na małe tło historyczne.