Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 3 marca 2009, 10:14

autor: Maciej Jałowiec

Empire: Total War - recenzja gry - Strona 3

Creative Assembly po raz kolejny serwuje wojnę totalną, tym razem w osiemnastowiecznych realiach. Zapraszamy do lektury recenzji gry Empire: Total War.

Agentura

Tak jak korsarze mogą napadać na flotę handlowa, tak samo możliwe jest wynajęcie odpowiednich ludzi do uskuteczniania napadów na lądowych szlakach kupieckich. Napadami na handlarzy zajmują się tzw. hulaki. Oprócz atakowania kupców, mogą infiltrować garnizony, wykonywać zabójstwa (nareszcie nie trzeba szkolić osobno szpiegów i zabójców!), sabotować wrogie budynki, a nawet – co jest zadaniem dla najlepszych agentów – infiltrować obcą flotę wojenną.

Oprócz łotrów do naszej dyspozycji oddano również tzw. dżentelmenów. Gdyby poszukać dla tej nazwy jakiegoś synonimu, zapewne padłoby na słowo „inteligenci”. Ci panowie zajmują się bowiem przeważnie rozwojem technologicznym państwa. Skupieni w ośrodkach naukowych (Kraków, Cambridge itp.) mogą prowadzić badania nad usprawnieniami militarnymi, gospodarczymi i ideowymi. To właśnie dzięki nim armia może stosować nowe formacje (klin, czworobok), dodatkowe uzbrojenie (bagnety, pociski rozpryskowe), a cywile mogą pracować szybciej i efektywniej. Mówiąc krótko, bez dżentelmenów państwo rozwija się w ślimaczym tempie, choć nie ma mowy o kompletnym zastoju, bowiem technologie opracowane na ziemiach sąsiadów prędzej czy później i tak pojawią się również u nas na zasadzie mimowolnego rozprzestrzeniania się wiedzy.

W Empire również możemy sprawdzić zdolnościi skład świty najważniejszych osób w państwie.

Prowadzenie badań to niejedyne zajęcie inteligentów. W razie potrzeby można im rozkazać wykradzenie technologii z placówki badawczej należącej do innego państwa. Dżentelmeni zajmują się także pojedynkami z innymi agentami (w tym również hulakami). Interesujące jest to, że osoba wyzwana do walki ma prawo wybrania broni, przy pomocy której rozstrzygnięty zostanie zaistniały konflikt. Do wyboru mamy tutaj pistolet lub rapier.

Wśród agentów pojawiają się również kapłani. Ci jednak nie mogą pochwalić tak rozmaitą gamą wykonywanych czynności, jak ma to miejsce w przypadku hulaków i dżentelmenów. Nie zmienia to jednak faktu, że w świecie podzielonym na katolików, protestantów i muzułmanów, kler pozwala szybko nawrócić dopiero co podbitą ludność i zlikwidować niepokoje religijne. Nic nie stoi również na przeszkodzie, by wysłać kapłanów do obcego państwa, gdzie mogą siać zamęt, szerząc swoją religię.

Wojna prowadzona na lądzie

W związku z zastosowaniem muszkietów w walce na szeroką skalę bitwy lądowe prezentują się w Empire zupełnie inaczej niż w poprzednich częściach serii Total War. Ścierające się ze sobą masy żołnierzy to już rzadki widok. Na znaczeniu straciła nieco konnica, zaś rozwinęła się nowoczesna artyleria. Standardowa potyczka w Empire wygląda tak, że oddziały piechoty liniowej obu armii ustawiają się naprzeciwko siebie i strzelają z muszkietów, dopóki jedna z ekip nie zrejteruje. W momencie, gdy któraś z drużyn traci cierpliwość i/lub kończy się jej amunicja, w ruch idą bagnety zamontowane na broni palnej. Czasami dochodzą różnego rodzaju urozmaicenia – murki, zagajniki i budynki mogą być wykorzystywane w charakterze osłon przed kulami wroga.

Konnica, tak jak wcześniej, może rozbijać grupki przeciwników (zwłaszcza tych nieuzbrojonych w bagnety), ścigać wycofujących się nieprzyjaciół i likwidować stanowiska artylerii. Ta ostatnia może natomiast pochwalić się wykorzystywaniem różnych typów amunicji, w tym również i szrapneli. Ponieważ w grze wiele miejscowości nie posiada ochrony w postaci murów obronnych, najczęstszym celem dla armat jest piechota.

Charakter walk w Empire ciężko rozpatrywać w kategoriach wad i zalet. Od gustu gracza zależy, czy przemieszczanie i dokładne ustawianie strzelców (o przydługawym przeładowywaniu muszkietów nie wspominając) potrafi dostarczać mu frajdy. Po publikacji wersji demonstracyjnej niektórzy stwierdzili, że walki są mniej dynamiczne niż w poprzednich częściach serii, a to najlepiej świadczy o tym, że Empire zdecydowanie nie trafi w upodobania absolutnie wszystkich fanów Rome i Medieval. Głupotą byłoby jednak nie dać tej grze szansy, m.in. dlatego że wnosi ona coś nowego do serii, i to nie tylko w kwestii bitew.

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej