autor: Adrian Stolarczyk
Iron Man - recenzja gry
Iron Man jest produkcją głęboko poniżej oczekiwań. Żeby sięgnąć po ten produkt, trzeba być bardzo, ale to bardzo zagorzałym zwolennikiem wszystkiego, co związane z tą postacią.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Przyznam otwarcie, że nie należę do grona fanów kreacji Iron Mana, bliższe są mi postacie chociażby pani archeolog Lary Croft lub Indiany Jonesa. Mimo to bardzo gorąco przyjąłem tegoroczną filmową adaptację przygód żelaznego człowieka, na której drugą odsłonę na pewno się wybiorę. O ile produkcja kinowa jest miła i przyjemna w odbiorze, o tyle wersja komputerowa jest ciężka do strawienia. Jeżeli ktoś spodziewał się hitu ze swoim ulubieńcem w roli głównej, to z góry rozwiewam jego nadzieje, natomiast tych, którzy mimo wszystko są zainteresowani dziełem SEGI zapraszam do lektury.
Kpina?
Historia opiewa los projektanta broni z rodzimej korporacji Stark Industries. Tony Stark – właściciel fortuny, a w późniejszym etapie żelazny człowiek, w trakcie jednej z podróży zostaje nieoczekiwanie pojmany przez grupę terrorystów. Źli ludzie postanawiają wykorzystać potencjał projektanta do stworzenia potężnej broni. Moment ten jest w życiu bohatera przełomem, w efekcie którego zyskuje on nową perspektywę spojrzenia na produkowaną przez siebie broń, wykorzystywaną przecież do niecnych planów czarnych charakterów. W trakcie pobytu w jaskini, która stała się jego więzieniem, Tony poznaje towarzysza niedoli, który pomaga mu w realizacji planu ucieczki. Stark wpada na pomysł wynalezienia zbroi, która stanie się kluczem do jego wolności. W tym momencie przejmujemy kontrolę nad prototypem żelaznego człowieka. Dalsze losy bohatera nie powielają się w stu procentach z tym, co znamy z filmu, jednak są relatywnie zbliżone.
Pierwsza misja to etap wprowadzający w podstawy funkcjonowania żelaznego herosa. Już w tej części zdecydowanie wieje nudą. Ciągłe posuwanie się naprzód i eliminacja wyskakujących z szybów jaskini oponentów plus wstępne zapoznanie się zasadami poruszania się prototypowej wersji dzieła Starka, to wszystko, na co możemy liczyć we wstępie. Jeżeli ktoś dobrnie do końca pierwszej misji, pocieszę, że nieco lepiej jest już po opuszczeniu jaskiń, gdyż w kolejnym etapie można sobie polatać, co jest w moim odczuciu najprzyjemniejszą partią gry. Gdzie w tym wszystkim jest walka? Zdecydowanie na samym dole.