autor: Patryk Rojewski
Fantasy Wars - recenzja gry
Fantasy Wars jest wyjątkowym skarbem dla każdego fana strategii turowych, z ciekawymi rozwiązaniami taktycznymi i przyjemnymi elementami RPG.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od redakcji: Jak dowiedzieliśmy się od Cenegi, polskie wydanie Fantasy Wars zostało przełożone do rybryczki „dalsze premiery”. Szkoda, bo miłośnicy strategii turowych w zalewie produkcji nie toną.
Elfy, krasnoludy, orkowie, demony, trolle, gobliny i ludzie. Towarzystwo jest nam znane. Nie raz, nim dowodziliśmy lub je zwalczaliśmy. Masa eRPeGów, strategii i gier akcji. Nie inaczej sprawa się ma w przypadku Fantasy Wars. Jest to strategia turowa z elemantami RPG, osadzona – jak sama nazwa wskazuje – w świecie fantasy. Seria Heroes? Disciples? Etherlords? Skojarzenia jak najbardziej słuszne. Mimo ogromu dodatków wydanych do dwóch pierwszych gigantów, gier reprezentujących ten gatunek jest niewiele. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię szachy. Najstarszą i najlepszą strategię turową, w jaką miał okazję bawić się świat. Spokojne planowanie taktyki, kolejnych ruchów, ataków, wykorzystywanie możliwości poszczególnych figur oraz przewidywanie akcji przeciwnika. Nie dziwota więc, że najnowszemu dziecku firmy Nobilis, zdecydowałem przyjrzeć się bliżej.
Minęło dokładnie 600 lat od wielkiej bitwy, w której generał Marcus stoczył walkę z potężnym demonem Farrakhiem. Postawił sobie za cel powstrzymanie piekielnych pomiotów, które plądrowały krainę zwaną Illis. Bohater niestety poległ. Przed śmiercią zadał jednak cios ostateczny. Miecz wykuty dzięki wspólnemu zaangażowaniu krasnoludów, elfów i ludzi przebił serce wodza mrocznej armii. Odebranie Farrakhowi duszy kosztowało Marcusa życie.
Zło nie zostało powstrzymane na zawsze. Po setkach lat, armia ciemności przybywa realizować swą niecną misję raz jeszcze. By uchronić Illis od wiecznego zapomnienia, sprzymierzonym rasom przyjdzie ponownie stanąć w obronie dobra i wykurzyć armię ciemności raz na zawsze... Uuuuuuu. Was też obleciał strach i zwątpienie? Fabuła do najbardziej odkrywczych nie należy. Tło fabularne to jednak nie wszystko – ważne, by grało się fajnie. A jak wygląda rozgrywka? Tu jest o niebo lepiej.
Po obejrzeniu intra, oczom gracza ukazuje się interfejs przywodzący na myśl ostatnie części serii Heroes of Might and Magic. Podobieństw jest wiele. Zarówno w menu jak i w samej grze. Gracze ceniący Heroes poczują się jak u siebie w domu. Nie świadczy to jednak o powielaniu standardów i kopiowaniu pomysłów. Panowie z Nobilis wprowadzają też wiele swoich, oryginalnych patentów.
Gracz otrzymuje możliwość objęcia dowództwa nad trzema armiami. Są to oczywiście: Ludzie, Orkowie oraz Przymierze (elfy i krasnoludy). Mamy więc trzy grywalne frakcje i trzy różne możliwości zakończenia konfliktu. Każda ze stron posiada własne typy wojsk, umiejętności, ulepszenia, czary oraz przywódców. Rodzajów oddziałów jest ogrom. W sumie 75 jednostek (po 25 na nację) pogrupowanych w 9 kategoriach. Nie ma jednostki uniwersalnej – każda posiada swoje wady i zalety. Do tego dochodzą odmienne ścieżki rozwoju dla każdego z oddziałów, które umożliwiają zdobywanie specjalnych atutów. Mamy więc masę możliwości kreacji armii i co za tym idzie – zawsze odmiennego planowania strategii. Nie jesteśmy niczym skrępowani i nasze zaplecze militarne możemy konfigurować do woli. Przejdźmy jednak do samej rozgrywki.