autor: Bartosz Sidzina
Juiced 2: Hot Import Nights - recenzja gry
Hot Import Nights, to seria wielkich imprez samochodowych na terenie USA, podczas których prezentowane są nie tylko piękne i hojnie obdarzone przez naturę hostessy, ale również fachowo stuningowane auta.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Tematyka nielegalnych wyścigów cieszy, a przynajmniej cieszyła się niesłychaną popularnością. Wszystko za sprawą premiery filmów Szybcy i Wściekli oraz 60 Sekund. Po ich wyemitowaniu na ekranach kin, szał tuningu zaczął się na dobre. Zobaczyć furę z neonami na podwoziu, przejeżdżającą obok nas stojących na przystanku, było już tylko kwestią czasu. Na filmach tych czerpały garściami nie tylko firmy zajmujące się tuningiem samochodów, ale też producenci gier. Mowa oczywiście nie tylko o serii Need for Speed, która przeżyła wtedy swoją drugą młodość, wydając Underground, ale również o Juiced. Może nie jest to hicior, jednak popyt na wszystko, co związane z tuningiem i nielegalnymi wyścigami, był tak duży, że gra sprzedała się w pokaźnej liczbie egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że producenci postanowili wydać sequel. Mało tego, dostali więcej pieniążków na swój cel, a co za tym idzie, powinno być więcej, lepiej i grywalniej. Czy tak jest? Czy w dobie, gdy tunningowa gorączka nieco minęła, produkt ma szansę się wybić?
Fanatycy czy też hobbyści zapewne zauważyli już, że sam tytuł zapowiada „coś ekstra”. Chodzi mi oczywiście o licencję Hot Import Nights. Dla tych, którzy nie są obeznani w temacie, już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż HIN, to seria wielkich imprez samochodowych na terenie USA, podczas których prezentowane są nie tylko piękne i hojnie obdarzone przez naturę hostessy, ale również fachowo stuningowane auta. Alufelgi, spoilery oraz wspaniałe layouty powodowały, że trudno było nieraz dostrzec pierwowzór, który został poddany tak wielkim modyfikacjom. Oczywiście całemu temu „oglądaniu” towarzyszy przy okazji jakiś hip-hopowy zespół grający na scenie. Panowie z Juice Games w najnowszej odsłonie, chcieli bardzo dokładnie odwzorować klimat panujący na takich imprezach.
W Juiced 2 HIN nie ma żadnej fabuły (a szkoda). Jedyne, na co nastawiona jest gra, to ściganie się. Tak więc, wybieramy swoją postać (płeć, wygląd, kolor włosów itp.) i w drogę! Standardowo już, na początku pożyczamy samochód i wygrywamy swój pierwszy wyścig. Za pieniążki zarobione w ten sposób, możemy kupić sobie własną furę i rozpocząć długą wspinaczkę po drabinie sukcesu. Wybór wózków jest przeogromny. Miło, że producenci zaopatrzyli się w licencje znanych i lubianych marek (Audi, Mercedes, Ford, BMW, Mitsubishi, Mini, Nissan, Pontiac itd.). Również miłośnicy muscle znajdą coś dla siebie, nie wspominając o tym, że będzie nam nawet dane zasiąść za kółkiem prototypów (np. Evo X). Naprawdę, jest w czym przebierać i chociaż nie ma na początku zbyt wielu opcji, to gdy zarobimy nieco pieniążków, dostajemy coraz większy asortyment do dyspozycji.
Ciekawą nowinką zaimplementowaną przez programistów jest tzw. DNA kierowcy. Gdy stworzymy nowy profil w grze, nasze DNA jest czyste. Od samego początku, gra śledzi nasze osiągnięcia, monitoruje postępy, zapamiętuje preferowany styl prowadzenia samochodu i wszystko to zapisuje do jednego pliku. Tak właśnie powstaje nasza „osobowość”, która wraz z postępem, ewoluuje. Bomba, co nie? Mało tego, dzięki temu właśnie plikowi, będziemy mogli się ścigać ze swoimi znajomymi (którzy wcześniej nam podrzucą swoje DNA) w trybie dla jednego gracza (ghosts). Można w ten sposób nieco poćwiczyć przed prawdziwymi potyczkami multiplayer. Suma sumarum, pomysł fajny, lecz w efekcie końcowym system ten nieco kuleje. Stanowi co najwyżej miły dodatek, nic poza tym.