Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 października 2007, 13:41

autor: Marcin Terelak

Team Fortress 2 - recenzja gry

Już dawno żadna recenzja nie wywołała tak burzliwych dyskusji w redakcji jak właśnie Team Fortress 2.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Od redakcji: Temat recenzji Team Fortress 2 wywołał w naszym biurze szereg burzliwych dyskusji. Dla części z nas to jedna z bardziej udanych gier sieciowych tego roku, inni podzielają argumentację autora recenzji. Stąd właśnie ocena jest wypadkową oceny redakcji oraz recenzenta.

Historia ludzkości to w dużej mierze historia odkryć. Gdyby nie postęp i nowe pomysły, do dziś siedzielibyśmy na drzewach wcinając banany i „tykając” się gałęziami. Nowe koncepcje były i są niezwykle ważne we wszystkich aspektach naszego ziemskiego życia. Nie inaczej jest i z grami. One też ewoluowały, stawały się lepsze, mocniej rozbudowane i bardziej innowacyjne. Historia gier komputerowych zna wiele przełomów, które jakkolwiek ukierunkowały przyszłość branży. Jednym z nich jest gra Team Fortress. Wydano ją 11 lat temu, jako darmowy mod do popularnego Quake`a. O jej wyjątkowości stanowiło to, że była pierwszą sieciówką, która umożliwiała sensowną grę wieloma różnymi klasami. Wtedy był to przełom, który przyczynił się do powstania zupełnie nowego gatunku gier. Dziś jest już inaczej. Gry sieciowe wszelkiej maści to prężnie rozwijająca się gałąź. Ich autorzy prześcigają się zaś w wymyślaniu innowacji i nowych możliwości. W takich właśnie realiach Valve zdecydował wypuścić sequel: Team Fortress 2.

Team Fortress 2 to tytuł, który przebył ogromną drogę od początkowych konceptów, do swej ostatecznej formy. Po wydaniu Team Fortress Classic, wszyscy spodziewali się, że sequel będzie wojenną sieciówką z różnorakim sprzętem, mnóstwem klas i tonami nowych pomysłów. Sami autorzy bardzo długo utrzymywali fanów w takim przekonaniu. W sieci do dziś można znaleźć screeny, które przedstawiają TF 2 jako grę wojenną. Wraz z upływem czasu, plany uległy zmianie. Autorzy oznajmili, że TF 2 będzie grą...komiksową. Jak powiedzieli, tak i zrobili. Jesteście ciekawi, jak wyszło? Jeśli tak, to zapraszam do recenzji!

MENU GŁÓWNE

Jak to zazwyczaj bywa, naszą przygodę z grą zaczynamy od menu głównego. Wspominam o tym nieprzypadkowo, ponieważ wielu fanów shooterów przywiązuje szczególną uwagę do oprawy graficznej. Jeżeli do nich należycie, to z pewnością nie będziecie czuli się zawiedzeni. Autorzy przygotowali dla was dziesiątki najróżniejszych ustawień, dzięki których wyciśniecie ze swojego konfigu siódme poty.

TRYBY GRY

Do dyspozycji gracza oddano cztery tryby gry. Pierwszy skupia się na walce o terytoria. Terytoriami są małe fragmenty mapy, z dwoma punktami kontrolnymi każdy (po jednym dla strony). Drużyny posiadają po dwa terytoria i zaczynają od walki o terytorium sporne. Wygrywa ekipa, która zajmie wszystkie pięć terytoriów. Każde terytorium różni się nieco od poprzedniego, za sprawą zamykania i otwierania przejść. Drugim trybem jest klasyczna walka o dominację. Toczy się ona na mapach z lustrzanymi bazami, które łączy obszar neutralny. W każdej z baz znajdują się po dwa punkty kontrolne. Bitwy rozpoczynają się od walki o punkt sporny. Wygrywa drużyna, która zajmie wszystkie pięć punktów. Trzecim trybem jest atak-obrona. Na mapie znajdują się trzy punkty kontrolne. Jeden oddział się broni, a drugi atakuje. Tryb czwarty jest z kolei wariacją klasycznego „capture the flag”. W przypadku TF 2, gracze walczą o teczkę z dokumentami. Mecze rozgrywane są na mapie z lustrzanymi bazami, które połączono obszarem neutralnym. W każdym z wymienionych trybów może obecnie grać do 24 (32) graczy.

MAPY

Bitwy toczą się na sześciu mapach. Niestety żadna z nich nie oferuje niczego nadzwyczajnego. Nie dość, że są do siebie podobne, to przy 24 graczach zdecydowanie zbyt ciasne. Motywem przewodnim są klimaty industrialne. Walczyć przyjdzie wam w: opuszczonym magazynie, kopalni, opuszczonej elektrowni, opuszczonej fabryce i bazie w stylu gry Evil Genius.

Konstrukcja wszystkich poziomów jest niemalże identyczna. Część zajmują niewielkie i niezbyt skomplikowane budynki z małą liczbą okien i galerii. Pomiędzy nimi znajdują się równie mało urozmaicone przestrzenie. Najbardziej boli niewielka liczba przeszkód terenowych i ciekawych sekretów, które uatrakcyjniłyby rozrywkę. Rozczarowuje również brak ruchomych elementów (za wyjątkiem pociągu) i obiektów, które można byłoby zniszczyć lub przestrzelić. Szczególnie zawiedzeni będą snajperzy, ponieważ w TF 2 próżno szukać miejsc, gdzie można się skutecznie ukryć i czekać na swoje ofiary. Nawet, jeśli niektóre przestrzenie są na tyle duże, by dało się walczyć na dystans, to z racji braku sensownych osłon jest to zabawa typu: „kto trafi w snajpera”. Z powodu niewielkich rozmiarów, konstrukcja map sprzyja nieustannym „rozwalankom”. Tak też i wygląda większość meczów.

PROFESJE

Grać można jedną z sześciu postaci, które podzielono na: ofensywne (zwiadowca, żołnierz, miotacz ognia), defensywne (demoman, minigun, inżynier) i pomocnicze (szpieg, medyk, snajper). Każda z nich dysponuje trzema giwerami (główną, krótkodystansowa, przeznaczoną do walki wręcz), a niektóre także specjalną umiejętnością.

Zwiadowca

Jego główna cecha to szybkość (około 5 razy większa od przeciętnej). Posługuje się przede wszystkim samopowtarzalną strzelbą i podwójnym skokiem. Gra się nim dosyć oryginalnie, ponieważ model sterowania doskonale oddaje zamierzoną szybkość i lekkość ruchu. Gracze wykorzystują tę profesję na rozmaite sposoby. Od bardzo dynamicznego killera, przez łowcę powolnych jednostek, po zdobywcę osamotnionych punktów kontrolnych.

Żołnierz

Jego główną cechą jest...przeciętność. Walczy za pomocą wyrzutni rakiet. Poza tym nie wyróżnia się niczym specjalnym. Oczywiście wyrzutnia daje mu dużą siłę rażenia, ale sam w sobie jest bardzo podatny na ataki innych profesji. Niemniej, jeśli ktoś lubi przyłożyć wrogowi na dużą odległość, będzie zadowolony.

Miotacz ognia

To bardzo specyficzna profesja. Głównie za sprawą dzierżonej broni. Podobnie, jak w przypadku zwiadowcy, programistom udało się obdarzyć miotacza dosyć oryginalnym modelem sterowania. Grając nim faktycznie czuć na sobie tę butle z paliwem i potężną siłę rażenia. Problemem jest tylko skuteczny atak. Miotacze mogą razić wrogów wyłącznie z najbliższej odległości. Powoduje to, iż z reguły są łatwymi fragami wszędzie tam, gdzie można użyć broni o dalekim dystansie.

Demoman

To profesja, która najbardziej przypadła mi do gustu. Jest to ponadprzeciętnie szybki żołdak, który dysponuje granatnikiem. Granatnik może funkcjonować na dwa sposoby. Jako miotacz standardowych granatów, bądź wyrzutnia przylepnych bomb, które detonuje się ręcznie. Co jest w nim tak wyjątkowego? To, że jako jedyny może skutecznie razić wielu wrogów jednocześnie, dzięki wykorzystaniu obiektów znajdujących się na mapie (odbicia granatów).

Minigun

Minigun to coś, dla osób które uwielbiają siłę rażenia. Jest to bardzo odporny mięśniak, który łazi z szatkującym wszystko i wszystkich minigunem. Z racji dużego zasięgu miniguna i jego przesadnej celności, jest on znacznie niebezpieczniejszy od miotacza. Jest też jednak ślamazarny i pozostawiony sam sobie, może zostać szybko osaczony przez mobilniejszych wrogów. Podobnie jak i w przypadku zwiadowcy oraz miotacza, tak i tutaj udało się odwzorować masę i deklarowany potencjał postaci.

Inżynier

Inżynier to najbardziej wszechstronna profesja w TF 2. Jego główną bronią są rozstawne działka o dużej sile rażenia, zasobniki i teleportery. Gra się nim bardzo fajnie i dobrze spełnia swoją rolę. Kilku rozsądnie myślących inżynierów może bardzo utrudnić zwycięstwo drużynie przeciwnej.

Szpieg

Szpieg to w moim odczuciu największe rozczarowanie TF 2. Wydawało się, że będzie on najciekawszą z profesji, ale niestety tak nie jest. Szpieg działa w oparciu o kamuflaż. Potrafi przebierać się za wrogów i całkowicie znikać na krótką chwilę. Teoretycznie jego wielką zaletą jest to, że atakując od tyłu może zabić wroga jednym ciosem brzytwą. Niestety przy tak dynamicznych walkach, jakie toczą się w Team Fortress 2 gra nim nie należy do przyjemności. Aby zaatakować trzeba się, bowiem ujawnić. Nie byłoby to w żaden sposób rażące, gdyby nie fakt, że szpiegowi brakuje prędkości, a od momentu wyłączenia maskowania do momentu zadania ciosu, mija kilka cennych sekund. W praktyce szpiedzy zajmują się likwidacją początkujących graczy, snajperów i niszczeniem nieprzyjacielskich teleporterów oraz działek. Ich skuteczność ulega jednak znacznej redukcji, gdy grają przeciwko doświadczonym graczom. Z czasem łatwo jest poznać szpiega już po samym jego zachowaniu. Inną metodą jest salwa w każdą zbliżającą się do was jednostkę. Jeśli strzelicie w sojusznika, nic mu się nie stanie. Z wrogim szpiegiem będzie zgoła inaczej...

Medyk

Medyk to bardzo wdzięczna profesja. Jego główną „bronią” jest urządzenie leczące. Umożliwia ono nie tylko leczenie jednostek, ale i obdarzanie ich premiami do zdrowia. Jeśli ktoś lubi pomagać innym, to z roli medyka będzie bardzo zadowolony. Profesja ta jest szczególnie efektywna w zestawieniu z minigunem. Medyk może istotnie zwiększyć jego wytrzymałość, zapewniając sobie tymczasową odporność na ataki wrogów. Jak łatwo się domyśleć, sprzyja to tworzeniu kumplowskich tandemów.

Snajper

Zadaniem snajpera jest walka na dystans. Gdyby w TF 2 były duże plansze z fajnymi kryjówkami, to gra nim byłaby naprawdę sympatyczna. Niestety plansze są, jakie są i z tego powodu, gra snajperem bywa fajna tylko czasami.

MODEL GRY

Model gry jest bezapelacyjnie najgorszym elementem tego shootera. Plansze są niezniszczalne. Brakuje na nich ruchomych elementów, takich jak windy, pojazdy, czy innego rodzaju gadżety. Fizyka ogranicza się tylko do odbijania granatów od obiektów, a model uzbrojenia jest więcej niż umowny. Jedyne, co tak naprawdę można robić, to biegać i zabijać innych. Tak też i wygląda większość meczów. Jedynym ciekawym elementem są zgony. Autorzy zadbali bowiem, by wojacy rozpadali się na wiele różnych części.

HUMOR

Ci, którzy chłonęli wszelkie nowinki o grze, spodziewają się zapewne ton humoru. Niestety muszę was rozczarować. Team Fortress 2 jest pełne humoru tylko na etapie marketingowym. Owszem. Grafika jest komiksowa. Postacie wydają czasem zabawne odgłosy. Gdy nie mają co robić, wykonują dziwne czynności (piją, walą się w głowę saperką itp.). Nie ma to jednak nic wspólnego z rozbawianiem do łez. Model walki w postaci krwi bryzgającej po ścianach nie nastraja do śmiechu. Smaczków próżno też szukać na planszach. Jeden plakat mówiący o tym, że w fabryce nie przepracowano ani jednego dnia bez wypadku, to zdecydowanie za mało. Jakkolwiek śmieszne są jedynie przerysowane sylwetki żołnierzy, ale do tego bardzo szybko się przyzwyczajamy...

OPRAWA

Jak już wspomniałem na początku tekstu, oprawa audiowizualna oferuje bardzo wiele opcji tuningowych. Gierka działa na silniku HL 2, który jak powszechnie wiadomo ma spore możliwości. Niestety w tej produkcji nie wykorzystano ich nawet w połowie. Oczywiście możecie włączyć przeróżne bajery graficzne, ale plansze po prostu nie są widowiskowe. Nie spodziewajcie się więc uczty dla oczu, bo takowej nie będzie. Nieco lepiej w moim odczuciu jest z dźwiękiem. Gra brzmi całkiem sympatycznie i to zarówno w efektach, jak i motywach muzycznych z menu. Te drugie zresztą jako jedyne oddają zamierzony charakter tej produkcji. Momentami są np. groteskowe, w stylu starawych filmów o geniuszach zła, by w innym momencie uderzyć w prześmiewczo sielskie tony.

Na uwagę zasługuje też funkcja komunikacji głosowej. Jest i ma się bardzo dobrze. Niechaj będzie to odpowiednią rekomendacją.

WRAŻENIA

Doznania towarzyszące rozgrywce są zdecydowanie największym pozytywem tej produkcji. Przyznam się szczerze, że po kilkunastu meczach powiedziałem sobie: „Ech, co za crap. Przecież to gierka rodem z lat 90-tych, o co tyle szumu?”. Potem jednak zagrałem kolejne mecze, kolejne i kolejne. Faktem jest, że gra zawodzi w najważniejszym elemencie. Brakuje jej naprawdę interesujących map, które pozwoliłby na rozgrywanie wyrafinowanych starć. Jest w niej jednakże coś, co urzeka. Prawdopodobnie tym czymś jest dynamika rozgrywki i ciekawie wykonane profesje. Gra się nimi odczuwalnie inaczej, a ich zróżnicowanie jest na tyle spore, że każdy szybko znajdzie tę ulubioną.

Bardzo pozytywne wrażenie robi też stabilność, z jaką działa gra. Ani razu nie przydarzyły mi się problemy takie jak: zerwanie połączenia, nagły atak lagów, czy zwis. Serwery nie miały też problemów z udźwigiem 24 graczy jednocześnie.

LOKALIZACJA

Lokalizacja to zdecydowanie najsłabszy element tej gry. Przede wszystkim jest niekompletna. Teksty polskie mieszają się z tekstami angielskimi. Często można też trafić na frazy, które nachodzą na siebie lub nie mieszczą się w kolumnach. Nierzadko teksty trudno jest odczytać z powodu bardzo małych czcionek. Rozczarowuje również sam poziom tłumaczenia. Momentami łatwo o wrażenie, iż grę polonizowali szeregowi pracownicy Valve, których wyposażono w kieszonkowy słownik angielsko-polski.

DOBRE TO, CZY TAKIE SOBIE?

Zapewne u niektórych z was lektura tej recenzji wywoła uśmiech tryumfu i spontaniczny okrzyk w stylu: „Ha! Nareszcie ktoś napisał o tej grze coś prawdziwego!”. Będą zapewne i tacy, którzy nie zgodzą się z oceną, jaką wystawiłem tej grze. No, bo w końcu to Team Fortress 2 i zachodnie serwisy dają wysoko, więc jak można nawet pomyśleć o innej ocenie? Świadom takiej sytuacji, chciałbym dodać na koniec kilka zdań, które wyjaśnią dlaczego TF 2 jest w moich oczach zaledwie miodnym średniakiem, który nie zasłużył na więcej niż 76%. Powód jest w zasadzie jeden. Ta gra jest po prostu średnia! O ile Team Fortress 1 zasłynął jako tytuł, który wprowadził do kanonu coś zupełnie nowego, o tyle Team Fortress 2 jest niczym innym jak wycieczką w zamierzchłą przeszłość. Autorzy gry wymyślili sobie, że wyciągną od graczy po 30 dolarów za prymitywną grę, którą wylansują na hit. Jak pomyśleli, tak i zrobili. Powstała sieciówka, która nie zachwyci was ani mapami, ani trybami gry, ani profesjami, ani nawet spluwkami. Wszystko, co oferuje nowa „Forteca” widzieliście już dziesiątki razy. Mapy stoją na poziomie pierwszych shooterów netowych. Niczego nie można na nich zniszczyć, ani użyć. Giwery są do bólu klasyczne i pozbawione jakkolwiek realistycznego modelu. Profesje są fajnie zrobione, ale również nie szokują niczym innowacyjnym. Do ziemi nie przygniata również oprawa audio-wideo, której daleko do współczesnych „efpepów”. Rozczarowują też tryby. Przejęcie flagi, obrona punktów – przecież to standardy, który zna jak swoją kieszeń każdy maniak gatunku! Gra jest bardzo miodna. To niewątpliwy sukces i zaleta. W tej recenzji starałem się podkreślić ten fakt na tyle dobitnie, by nikt nie miał tu żadnych wątpliwości. Jednakże poza miodem, nie znajdziecie w TF 2 niczego, co w logiczny sposób argumentowałoby sens pozbycia się waszej ulubionej sieciówki na rzecz tego tytułu. Po co zamieniać coś, z czym się zżyliście i co lubicie, na coś co nie jest ani lepsze, ani bardziej innowacyjne? Dla mnie Team Fortress 2 jest wart uwagi wyłącznie w pakiecie Orange Box. Zakup indywidualny uznałbym za zwykłą stratę pieniędzy. Rzecz jasna, wy macie prawo do własnej decyzji. Na tym właśnie polega demokracja...

Marcin „jedik” Terelak

PLUSY:

  1. Miodna
  2. Stabilna
  3. Zróżnicowane i solidnie zrobione profesje
  4. Nie wymaga opłat abonamentowych

MINUSY:

  • Tylko 6 banalnych i niedużych map
  • Całkowicie nieinteraktywny świat gry
  • Fizyka ogranicza się do odbijania granatów od ścian
  • Wspiera stosowanie najbardziej banalnych taktyk
  • Fatalna lokalizacja
Team Fortress 2 - recenzja gry
Team Fortress 2 - recenzja gry

Recenzja gry

Już dawno żadna recenzja nie wywołała tak burzliwych dyskusji w redakcji jak właśnie Team Fortress 2.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.