autor: Adam Kaczmarek
FIFA 08 - recenzja gry na PC
FIFA 08 jest dokładnie taką grą, o której mówiło się kilka miesięcy przed premierą. Elektronicy bawią się tak już od dłuższego czasu. Nie powinno dziwić, iż gra różni się od poprzedniczki kosmetycznymi zmianami.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Recenzent biorący w łapki nową odsłonę FIFY jest jak żołnierz. Świadom tego, w jak niebezpieczną zabawę został wplątany, musi przekonać ludzi, iż walczy w słusznej sprawie. Co nie napisze, odezwą się fani sztandarowego tytułu EA Sports, albo miłośnicy wirtualnej piłki nożnej od Konami. Z drugiej strony to doskonała okazja do wyrażenia swoich poglądów, pochwalenia programistów jak i krytyki. Tej ostatniej nie zabraknie, aczkolwiek na początku muszę jasno podkreślić ważną kwestię – nowa część serii dramatycznie słabą grą nie jest. Problem leży w impertynenckim stosunku Kanadyjczyków do rynku rozrywki. A zastosowane metody są proste i skuteczne. Wystarczy produkt ładnie opakować, dopisać z tyłu kilka cytatów sugerujących nowatorskie rozwiązania, przyprawić ładną muzyką i rozesłać do sklepów. Czy gra posiadającą w nazwie jedną z najlepiej rozreklamowanych marek na świecie skazana jest na porażkę? Wolne żarty, ciemny lud kupi wszystko, jak to mawiał pewien poseł.
Podczas instalacji rozmyślałem o FIFIE, ale tej sprzed 8-10 lat. Doskonale pamiętam kolejne ewolucje programu (w tym, największy przeskok jakościowy między wersjami 1999-2000-2001). Wówczas EA Sports mocno eksperymentowało, wydając z roku na rok tytuł znacznie różniący się od poprzedniego. Nowe rozwiązania, mimo że czasem kompletnie nie trafiały w gusta użytkowników, gwarantowały świeżość i pozwalały zasmakować rozgrywkę na nowo. Radosne wspomnienia brutalnie przerwało intro recenzowanej wersji. Po raz kolejny postanowiłem przenieść się w przeszłość i porównać obecny filmik z innymi. No i nie mogę nic pozytywnego o wstępie FIFY 08 napisać. Kiepska jakość nagrania, mało przebojowa muzyka, zero pomysłu na reżyserię. Gdzie EA zgubiło styl tworzenia teledysków? Gdzie ten kop wywołany utworem The Rockafeller Skank Fatboy Slima? A pełen energii It’s only us Robbiego Williamsa z FIFY 2000 pamiętacie? Intro tworzy się, aby zachęcić gracza, a nie odrzucić go od monitora. Tak czy owak, to „coś”, co przygrywa na początku, nie umywa się pod względem artystycznym do produkcji sprzed kilku lat.
Główne menu nie doczekało się gruntownej przebudowy. Modyfikacji uległa jedynie kolorystyka. Wszechobecną czerń zastąpiła biel. W opcjach poustawiać można poziom trudności, detale grafiki, głośność, a przede wszystkim sterowanie, które podobnie jak rok i dwa lata podano w dwóch wariantach – starym i nowym. Próżno tu szukać zmian, toteż od razu postanowiłem rozegrać mecz towarzyski, aby przekonać się o zapowiadanych nowościach w gameplay’u. I tutaj naszła mnie przykra refleksja, albowiem przy pierwszym kontakcie generalnych usprawnień w kierowaniu zawodnikami nie zauważyłem. Naturalnie naniesiono pewne poprawki w zachowania podopiecznych, ale gdybym nie zajrzał do instrukcji, zapewne w ogóle bym się o nich nie dowiedział. Co więcej, zmiany wydają się na tyle kosmetyczne, iż sens ich zastosowania w obecnej części wydaje się pomysłem wyraźnie spóźnionym. W konsekwencji gra się niemal tak samo jak przed rokiem.