Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 listopada 2006, 15:43

autor: Szymon Błaszczyk

Killzone: Liberation - recenzja gry

Na widok nazwy Killzone serce każdego posiadacza PS2 zaczyna bić mocniej. Nie bez powodu, bo powstała przed dwoma laty produkcja Guerilla Games w krótkim czasie zjednała sobie ogromną rzeszę fanów.

Recenzja powstała na bazie wersji PSP.

Na widok nazwy Killzone serce każdego posiadacza PS2 zaczyna bić mocniej. Nie bez powodu, bo powstała przed dwoma laty produkcja Guerilla Games w krótkim czasie zjednała sobie ogromną rzeszę fanów. Nikogo nie powinno to dziwić, gdyż FPS ten, mimo że nie powtórzył sukcesu Halo przeznaczonego na konsolę XBox, okazał się solidną, choć nieco niedopracowaną grą. Przede wszystkim raziła kiepska sztuczna inteligencja oraz oparta na skryptach walka. Killzone miał zadatki na hit, jednak powyższe wady uniemożliwiły mu stanie się przebojem. Niestrudzony i pełen zapału producent ma szansę się poprawić. Szansą tą jest pozycja będąca exclusivem dla PlayStation Portable – Killzone: Liberation, sequel mający niewiele wspólnego z pierwowzorem, więc i pozbawiony wymienionych kilka linijek wcześniej błędów. Nie znaczy to oczywiście, że produkt ten ustrzegł się innych wad. Ba, ma ich całkiem sporo, wszelako nie przeszkadzają one w tym, aby dobrze się bawić. O zaniżeniu oceny zadecydował zupełnie inny aspekt. Jaki? Dobrym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest przeczytanie tej recenzji.

O wyzwolicielu i oprawcy

To, czy dana gra spodoba się nabywcy, wiele zależy od pierwszego wrażenia. Niebagatelne znaczenie ma zwłaszcza często ignorowane przez twórców intro. Ekipa z Guerrila Games odpowiedzialna za nie stanęła na wysokości zadania i stworzyła filmik co prawda krótki oraz niewiele mówiący, ale efektowny. Tylko co z tego, skoro tematyka intra zupełnie nie znajduje swojego odzwierciedlenia w rozgrywce? Oglądamy monumentalne bitwy, w których udział bierze niezliczona liczba żołnierzy, by po kilku minutach przenieść się na tyły wroga i działać w pojedynkę. Prawda jest taka, że Killzone: Liberation ma niewiele wspólnego z częścią pierwszą wydaną ponad dwa lata temu na PS2.

Akcja Liberation dzieje się kilka miesięcy po wydarzeniach znanych z Killzone. Powtórnie wcielamy się w postać Jana Templara. Jak już wspominałem, jesteśmy zdani na siebie (z nielicznymi wyjątkami), co oznacza, że przyjdzie nam samotnie przedzierać się przez zastępy wrogów, aż dotrzemy do kryjówki generała Matraka. Koleś dopuścił się wielu morderstw, więc teraz musi ponieść karę. Będzie to Wasze główne zadanie, z jakim przyjdzie Wam się zmierzyć na planecie Vekta. Fabuła jest... umiarkowanie ciekawa, by nie powiedzieć, nudna. Panowie scenarzyści, czy aż tak trudno jest się troszeczkę wysilić i stworzyć bardziej intrygującą oraz rozbudowaną historię? Widocznie tak, skoro nie po raz pierwszy gra z wyższej półki jest pozbawiona jakiejkolwiek treści.

A mogło być tak pięknie...

Tym, co w znaczniej mierze odróżnia Liberation od poprzedniego Killzone’a, jest zmiana perspektywy, z jakiej obserwujemy bieg wydarzeń. Tym razem jest to odległy widok TPP (bliski rzutowi izometrycznemu) zamiast uprzednio zastosowanego FPP. Otworzyło to przed twórcami wiele możliwości. Ci jednak potencjału tkwiącego w Liberation nie wykorzystali. Zacznijmy od tego, że gra wcale nie musiała być grą akcji uzupełnioną elementami taktycznymi. Mogło być zupełnie na odwrót. Produkt finalny, który trafił na półki, pełen jest wartkich pojedynków, gwałtownych zwrotów akcji i innych elementów typowych dla tego gatunków zręcznościowych. Obiecywanych, innowacyjnych rozwiązań ostało się bardzo niewiele.

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Brucevsky Ekspert 10 marca 2015

(PSP) Killzone Liberation to do dzisiaj jedna z bardziej charakterystycznych produkcji w bibliotece PSP. Czy nawet lata po premierze wypada dobrze?

7.0
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.