Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 listopada 2006, 13:37

autor: Piotr Szablata

Scarface: Człowiek z Blizną - recenzja gry

Rozgrywka rozpoczyna się na kilkanaście sekund przed zakończeniem filmu, Tony broni swojej świątyni i zajadle walczy z najeźdźcami, gdy tym czasem Sosa, dotychczasowy dostawca narkotyków dla Montana Empire, zachodzi go od tyłu...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kino gangsterskie, jako jeden z odłamów hollywoodzkich produkcji zawierający przesłanie i docierający do odbiorcy w każdym, aczkolwiek pełnoletnim wieku, od zawsze cieszyło się sporym uznaniem. Szczególnie dobrym okresem były lata 80, gdy po sukcesie Ojca Chrzestnego na rynku pojawiła się luka, którą umiejętnie załatała najnowsza produkcja Universalu. W 1983 roku na ekrany kin wszedł Człowiek z Blizną, z pozoru realistyczna opowieść o imigrancie z Kuby, który dzięki swojej determinacji i agresywnym podejściu do życia zdobył szacunek i pozycje największego narkotykowego bossa w Miami. Tym człowiekiem był Tony Montana, postać stworzona przez Olivera Stone’a, która pojawiła się na srebrnym ekranie dzięki obrazowi Briana De Palmy. Mimo wielkich nazwisk i dość znanego już wtedy Ala Pacino w głównej roli, film nie odniósł przewidywanego sukcesu. Ludzkość potrzebowała czasu, aby przetrawić i zrozumieć wizję gangstera borykającego się z niewyobrażalnymi dla zwykłego śmiertelnika problemami. Na przestrzeni czasu Scarface zdobywał sobie coraz to większą przychylność widowni nawet do tego stopnia, iż niedawno wydana wersja na DVD sprzedała się jak ciepłe bułeczki mimo podeszłego wieku tej pozycji. Nawiązania do Tony’ego wielokrotnie gościły na ekranach naszych maszynek do grania, głównie za sprawą GTA Vice City. Teraz Montana wreszcie otrzyma swój własny tytuł, w którym dostanie kolejną szansę na stworzenie prawdziwego imperium. Zobaczmy, jak 23-letnia historia wypadnie w XXI-wiecznej oprawie.

Rozgrywka rozpoczyna się na kilkanaście sekund przed zakończeniem filmu, Tony broni swojej świątyni i zajadle walczy z najeźdźcami, gdy tym czasem Sosa, dotychczasowy dostawca narkotyków dla Montana Empire, zachodzi go od tyłu, aby lada moment wpakować mu śmiertelny cios między żebra. Dzięki panom z Radical Entertainment wkraczamy do akcji, aby w ostatniej chwili zapobiec śmierci człowieka z blizną i tym samym wyjść cało z tej jatki. Szybka ucieczka przed niedobitkami, oddziałem policji oraz całą armią antyterrorystyczną i już losy opowieści zmieniają się diametralnie. Po trzech miesiącach ukrywania się w jakiejś dziurze z daleka od niebezpieczeństwa Tony wraca i rozpoczyna odbudowę swojego imperium. W tym momencie ponownie wkracza gracz, od teraz los narkotykowego bossa zależy od nas. Niestety autorzy nie zdecydowali się na cudotwórstwo i tak zarówno kubański przyjaciel jak i siostra Tony’ego pozostają martwi aż do samego końca. Z rodziny jedynie Elvira uszła z życiem, ale czy pojawi się w grze? Przyjemność sprawdzenia pozostawiam wam.

Jednym z głównych czynników sukcesu filmu był jego klimat. Nie chodzi już o rekord 207 fucków, który w grze zostaje pobity z nawiązką, lecz o genialne oddanie atmosfery towarzyszącej brudnym interesom w zdemoralizowanym Miami. Słońce, plaża, skąpo odziane dziewczęta, a zarazem krew, narkotyki, strzelaniny i niekończące się porachunki gangów. Specyficzny klimat, ani nie mroczny, ani nie wesoły, aczkolwiek na pewno zwariowany i przećpany udało się zachować w grze. Co prawda dwadzieścia parę lat różnicy w czasie zmusiło autorów do odmłodzenia niektórych szczegółów, jednak suma sumarum czuć tutaj tę ogromną agresję Tony’ego i całkowitą dominację nad przeciwnikami. Ważny, a może i nawet najważniejszy skarb Montany, czyli szmal, pachnie tutaj niemal jak prawdziwy – kupujemy, sprzedajemy, handlujemy. Wiemy, że naprawdę zasłużyliśmy na takie wynagrodzenie, że zapracowaliśmy sobie na chwilę rozpusty przy wydawaniu czyściutkich, świeżo wypranych franklinów. Aura towarzysząca rozgrywce jest wyjątkowa i świetna zarazem.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.