autor: Łukasz Kendryna
Okami - recenzja gry
Engine, na jakim zostało stworzone Okami, jest wprost przepiękny. Cały otaczający nas świat, z wodą, wiatrem i ogniem włącznie został wykonany w taki sposób, by imitować rysunek.
Recenzja powstała na bazie wersji PS2.
Zbliżamy się do momentu, w którym rynek elektronicznej rozrywki przejdzie (bez)sporne przeobrażenie. Jak wszyscy wiemy, stanie się tak dzięki wprowadzeniu dwóch kolejnych konsol „nowej generacji” (cudzysłów został wykorzystany celowo, by zwrócić uwagę na wyjałowiony slogan, który już dawno – a przynajmniej obecnie – powinien zostać zmieniony), oraz nowej wersji systemu operacyjnego Windows, wyposażonego w DirectX 10. Pozostawiając ostatnią przytoczoną platformę sprzętową skupmy się bardziej na konsolach, a dokładniej na marce PlayStation. Sony, będące przez niektórych oceniane jako to, które najmniej wnosi do ewolucji, bądź które w ogóle hamuje ją, jest w mojej skromnej ocenie w najlepszej sytuacji i ma spore szanse na odniesienie największego sukcesu. Przemawia za tym kilka faktów: dobrze wyglądające prognozy odnośnie rynku japońskiego (który uchodzi za najtrudniejszy – patrz sytuacja X360), mocny sprzęt i pozycja PS2 i wreszcie rzesza fanów. Jedynie ustalona cena może wnieść nieco niepokoju w wizję przyszłości, jednak ta, porównując ją do ceny X360 z napędem HD-DVD, przestaje być nazbyt wygórowana. Dobrze, ale do czego zmierzam, skoro jest to wyłącznie recenzja gry... ano do tego, że Sony stara się utrzymać wysoką pozycję „dwójki”, nie szczędząc przy tym sił i zapału w promocję następczyni. „Czarnula” wciąż poszczycić się może świetnymi „ekskluzywami”, których premiery zazębią się z ukazaniem PS3, a jednym z nich jest właśnie omawiany program.
Przyznam szczerze, że zamieszanie, jakie od pewnego czasu panuje na poletku elektronicznej rozrywki, wciągnęło i mnie, lecz nie na tyle, by zapomnieć o jeszcze nie wydanych grach, nie mających nic wspólnego z HDTV. Jedną z nich było naturalnie Okami, którego zapowiedzi wzbudziły we mnie na tyle duży podziw, że nawet huczne pokazy PS3 organizowane jeden po drugim nie zdołały go zaćmić. No dobrze, ale co w nim takiego jest?
Okami jak wiele gier z Kraju Kwitnącej Wiśni cechuje pewna oryginalność, choć na tyle ograniczona, by jedynie z niewielkimi problemami (o czym za moment) można ją było sklasyfikować do odpowiedniego gatunku. Pokuszę się w tym miejscu o pewną anegdotę, otóż jeden z moich kolegów poprosił mnie o krótkie jej opisanie, co uczyniłem mówiąc: „chodzisz wilkiem i malujesz farbkami”. Jak się pewnie domyślacie, jego reakcją nie było zaciekawienie, a drwiący śmiech. Przyznaję, że opisałem ją dość pokracznie, jednak w granicach prawdy, a program ostatecznie okazał się nadzwyczaj grywalny.
Próbując przyjrzeć się ogólnie Okami i temu, jaki gatunek reprezentuje, napotykamy pierwszy poważniejszy problem. Wszystkie zdjęcia i filmiki wskazywały na czystą, konsolową zręcznościówkę z sekwencjami przeszkód i szybkimi pojedynkami. Tymczasem otrzymujemy zgoła inny produkt, któremu w mojej ocenie bliżej jest do RPG. Tak wiem, może brzmi to nieprawdopodobnie, ale postaram się uargumentować moje stanowisko. Co powiecie na szereg zadań z „quest logiem”, ciągłe rozmowy z NPC-ami i możliwość rozwoju głównego bohatera? Nie da się tego scharakteryzować w odmienny sposób, biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że czystych, zręcznościowych sekwencji będzie niezwykle mało, a te na które już trafimy, nie zmuszą nas do specjalnego wysiłku. Przestrzegam jednak, że jest to raczej konsolowa forma RPG-a, aniżeli komputerowa. Nie spotkamy mnóstwa zadań, możliwości przeprowadzenia rozmowy w kilku wariantach, ogromu umiejętności i przedmiotów. Wszystko zostało zamknięte w konwencji, jaka na konsolach panuje od lat.