Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 25 lipca 2006, 10:01

autor: Krzysztof Gonciarz

Forbidden Siren 2 - recenzja gry

Hello, co my tu mamy? Forbidden Siren 2. Survival horror jakiś – cool. Dzieło twórcy Silent Hilla – wow! Nie ukaże on się w Stanach, gdyż wydawca założył, że i tak by się tam nie sprzedał – Wooow!!

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Ach, jak dobrze, że są jeszcze na tym świecie ludzie i firmy, które na tematykę gier wideo patrzą w sposób pozbawiony komercyjnego kagańca. Jak dobrze, że raz na jakiś czas ukazują się produkcje, które od samego początku kierowane są do relatywnie wąskiego grona odbiorców, których niska popularność zakodowana jest od podstaw, pomiędzy zerem a jedynką. Takim właśnie rarytasem jest Forbidden Siren 2, tytuł ze wszech miar specyficzny, dziwny, intrygujący, swą konstrukcją nawiązujący do „Gry w klasy” J. Cortazara. Tak naprawdę sympatią do niego zapałaliśmy już w chwili zobaczenia opakowania na promosa, wdzięcznie imitującego foliową kroplówkę, gratisowo wypełnioną niezidentyfikowaną, czerwoną cieczą. Jakże się tu nie zainteresować, jakże nie poświęcić chwili na sprawdzenie, co jest grane. Chwili, która bez mała przekształcić się tu może w ponad 20 godzin podróży na drugi kraniec tęczy.

W takiej oto skąpanej w posoce kroplówce umieszczono płytkę z grą. Na szczęście zadbano o osobną kieszonkę na nią.

Survival horrorów mało kto się czepia. Po prostu. Zazwyczaj sam fakt przynależności do tego nurtu jest dla gry na swój sposób nobilitujący. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że na tle innych gatunków jest to kierunek stosunkowo mało czerstwy, często rozwijany i obfitujący w pozycje mające silną koncepcję tego, czym de facto chcą być. Nie inaczej jest z FS2. Rodzynek to, jak rzeczone zostało, wielce obfity w ciekawe rozwiązania i niekonwencjonalne urozmaicenia. Przede wszystkim jednak jest to horror w pełnym tego słowa znaczeniu. Od samego początku przygody gracz wystawiany jest na przygnębiającą atmosferę, ciężką, powoli rozwijaną fabułę oraz na, nadające wszystkiemu dynamikę, potworności.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.