autor: Michał Basta
Full Spectrum Warrior: Ten Hammers - recenzja gry
W Ten Hammers ponownie wcielamy się w rolę amerykańskich żołnierzy, którzy zostali wysłani do wyimaginowanego Zekistanu. Skojarzenia z państwami bliskiego wschodu są nadal jak najbardziej na miejscu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Sequele, dodatki, expansion packi, wydania premierowe, specjalne i odgrzewanie starych tytułów, podanych graczom w nowej oprawie. Tak z grubsza wygląda obecnie świat gier komputerowych, a zakończone niedawno targi E3, utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że sytuacja szybko się nie zmieni. No bo po co wysilać się na coś oryginalnego, skoro można wprowadzić parę nowych elementów i przy głośnych fanfarach speców od marketingu, wypuścić „najlepszy, niepowtarzalny i ultrarealistyczny tytuł, uzupełniony nieziemską grafiką czwartej generacji, która przebija wszystkie efekty widoczne za oknem”.
Wiem, marudzę, ale właśnie takie odczucia mnie naszły, kiedy poczytałem zapowiedzi, a potem dostałem w swoje łapki nowego Full Spectrum Warriora. Ludziom nie zaznajomionym z grami (są tu tacy?) chciałbym przypomnieć, że Ten Hammers to kontynuacja wydanego w 2004 roku, jak to określili stwórcy, „amerykańskiego symulatora przeznaczonego do zaznajamiania żołnierzy z walką w terenie zurbanizowanym”. Musicie przyznać, że hasło robiło wrażenie i zapewne niejeden klient zainwestował w ten tytuł tylko z jego powodu. Po zakupie okazywało się, że Full Spectrum Warrior rzeczywiście zawiera sporo ciekawych i nowatorskich rozwiązań, jednak w zdecydowanej większości oczekiwania zapaleńców nie zostały zaspokojone. Czy druga część to zmieni?
W Ten Hammers ponownie wcielamy się w rolę amerykańskich żołnierzy, którzy zostali wysłani do wyimaginowanego Zekistanu. Skojarzenia z państwami bliskiego wschodu są jak najbardziej na miejscu, ponieważ cały Zekistan jest łudząco podobny do pewnego kraju, który od kilku lat gości niemal codziennie w każdym wydaniu wiadomości. W Zekistanie ponownie doszło do zawirowań politycznych, które uwikłały kraj w wojnę domową. Na szczęście w drodze jest już gracz z dzielnymi chłopakami z marines, którzy popędzą kota złym i niedobrym ludziom, pozostawiając po sobie ład i porządek. To tyle jeśli chodzi o propagandę polityczną, wojna jak zwykle okaże się dużo bardziej krwawa i brutalniejsza od słów wygłaszanych przez ludzi sprawujących władze.
Głównym trybem rozgrywki dla jednego gracza jest kampania, składająca się z dwunastu rozbudowanych scenariuszy. Wszystkie rozgrywają się w terenie zabudowanym i charakteryzują się naprawdę sporymi gabarytami, przez co każdemu etapowi trzeba poświęcić sporo czasu. Trzeba przyznać, że autorom nieźle udało się oddać klimat kraju, szarganego nieustannie przez wewnętrzne konflikty. Zdewastowane budynki, drogi zastawione wrakami pojazdów oraz wszędzie walające się gruzy szybko potrafią człowiekowi uzmysłowić, w jakim miejscu się znalazł. Niestety takim stanem rzeczy będą zaskoczone jedynie osoby, które nie spotkały się z poprzednią częścią Full Spectrum Warriora. Weterani od razu stwierdzą, że w ciągu dwóch lat w kwestii otoczenia nie zaszły praktycznie żadne poważne zmiany.