Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 31 stycznia 2006, 13:09

autor: Malwina Kalinowska

Gods: Kraina Nieskończoności - recenzja gry

Rozwinięty handel i potwory do bicia. Z drugiej strony poczucie pustki i biedoty. Z całą pewnością Gods coś w sobie mają, co do nich przyciąga, ale może to być tęsknota za erpegami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wcale nie byłam pewna, czy mam ochotę zagrać w Gods. Wszystkiemu winne moje wygodnictwo: wolę widok z trzeciej osoby, bo wówczas nie gubię się w terenie, lubię też sterować wyłącznie myszą, a tutaj trzeba używać klawiszy do ruchu i patrzeć na świat oczami bohaterki. Wbrew własnym uprzedzeniom, błyskawicznie przekonałam się, że w Gods gra się bardzo fajnie i nie odetchnęłam, póki nie skończyłam. Mimo drobnych mankamentów, to całkiem przyzwoita gra. No, ale trzeba opowiedzieć o wszystkim po kolei.

Gods: Kraina nieskończoności to RPG w klimacie fantasy. Na uniwersum, w którym dochodzi do dramatycznych wydarzeń opisanych w grze, składa się wiele światów. W jednym z nich, Bellarionie, wybucha wojna bogów. Straszliwą przewagę zyskuje bóg ciemności Mortagorn, który dzięki morderczym kryształom śmierci konsekwentnie pustoszy całą krainę. By przeciwdziałać jego zakusom, spośród wszystkich czasów i światów wybrano krainę Antasian, gdzie znajduje się kontr-broń i posłano tam awatara boga wody Ysgaardana, by ją zdobył. Niestety podczas podróży awatar stracił całą swoją boską moc i rozpoczyna poszukiwania jako zwykły śmiertelnik. Jest to, rzecz jasna główny bohater gracza, a dokładniej – bohaterka imieniem Vivien. Jej zadaniem jest zdobyć kontr-broń i odzyskać swą boską moc. Rozpoczyna się przygoda w Antasian, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i niespodzianek.

Przedmioty, których dana postać nie może używać, po staremu podświetlone są na czerwono w ekwipunku i oknie handlu.

Właściwie większość elementów mechaniki i chwytów fabularnych była mi znana z innych gier, ale uczciwie przyznaję, że twórcom udawało się mnie zaskoczyć niemal za każdym razem, kiedy tego chcieli. Okazało się, że nawet sztuczki tak stare jak seria Baldur’s Gate wetknięte w odpowiednie miejsca robią swoje, jak za dawnych, dobrych lat.

Główny wątek fabularny przebiega liniowo i tylko wykonanie określonych czynności implikuje pchnięcie scenariusza do przodu. Jednak niemal w każdej chwili można na dowolnie długi czas zawiesić te kluczowe działania, by poświęcić się realizowaniu wątków pobocznych, czy załatwianiu własnych spraw. Przez to ostatnie rozumiem zdobywanie środków na lepszy ekwipunek i rozwój specjalizacji. W Antasian handel jest silniej czczony niż bogowie. Wystarczy namierzyć kupców, sprzedawców i naturalne źródła rozmaitych produktów, by włączyć się w młyn rynkowy i dzięki wytrwałości niepomiernie wzbogacić drużynę. W Gods to jest miłe, że można piorunem przeć naprzód i zakończyć grę obniżając poziom trudności bez nadmiernego rozwijania postaci, albo pakować towarzystwo wszelkim sprzętem i sumiennie mordować każdego potwora, jaki się nawinie. Zawsze starczy zboczyć ze ścieżki, by znaleźć takich, co chcą zginąć! Można bawić się szybko, albo starannie i znacznie dłużej. Gracz ma wolny wybór stylu gry i za to chwała ludziom z Cypron Studios, którzy to wymyślili.

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.

Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa
Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa

Recenzja gry

Reguły zawsze były oczywiste – gry są albo krótkie i intensywne, albo długie i powtarzalne. Prosta zasada. Jednak Final Fantasy VII Rebirth przy całym swoim ogromie potrafi jakimś cudem zaskakiwać, angażować i ani myśli zwalniać przez dziesiątki godzin.

Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych
Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych

Recenzja gry

Sześć lat po wydaniu średniego Vampyra twórcy Life Is Strange znów celują w gatunek RPG. Tym razem poszło im znacznie lepiej. Banishers: Ghosts of New Eden udanie łączy rozgrywkę a la God of War z klimatem, jakiego nie powstydziłby się Wiedźmin.