Vivisector: Dusza Bestii - recenzja gry
Z jednej strony Vivisector sprawia wrażenie klimatycznej produkcji, przy której można mile spędzić kilkanaście godzin wolnego czasu, z drugiej jednak razi niedopracowanymi lub przestarzałymi elementami rozgrywki. Niełatwo ją jednoznacznie ocenić.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kiedy w ubiegłym roku przygotowywałem zapowiedź gry Vivisector, byłem przygotowany na to, iż tytuł w ten w żadnym stopniu nie zrewolucjonizuje gatunku strzelanek obserwowanych z perspektywy pierwszej osoby. Sądziłem natomiast, iż spróbuje przyciągnąć do siebie klientów niezbyt skomplikowanym schematem rozgrywki, pod wieloma względami przypominającym takie tytuły jak Serious Sam, czy Will Rock. Teraz, po oficjalnej premierze gry, śmiem stwierdzić, iż raczej się nie pomyliłem. Vivisector z całą pewnością zgromadzi przy sobie pewną grupkę fanatyków, na większy rozgłos nie ma co jednak liczyć.
Większości współczesnych graczy do gustu z całą pewnością nie przypadnie przeciętna oprawa audiowizualna, która dopiero z czasem zaczyna się należycie „rozwijać” (o tym nieco później). Wielu osobom nie spodoba się też zapewne brak jakiegokolwiek trybu multiplayera, nawet pomimo licznych obietnic ze strony producenta odnośnie dodania go przy okazji opublikowania jednej z łatek. Odnoszę wrażenie, iż Vivisector przyciągnie do siebie głównie tych graczy, którzy na pierwszym miejscu stawiają obecność rzadziej stosowanych pomysłów, a efektowna i wykorzystująca najświeższe technologie grafika nie jest dla nich najważniejsza.
Zanim przejdę do bardziej szczegółowych opisów najważniejszych elementów rozgrywki, kilka słów na temat wątku fabularnego recenzowanej gry. Po bardziej szczegółowe opisy zapraszam do wspomnianej już wcześniej zapowiedzi, tym bardziej iż w tym konkretnym przypadku nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu wcielamy się w postać członka Navy Seals, który z resztą drużyny trafił na jedną z wysp Pacyfiku. W wyniku nieoczekiwanego przebiegu wydarzeń reszta ekipy ląduje sześć stóp pod ziemią (włącznie z pilotem stanowiącego jedyną ucieczkę samolotu). Jak można się łatwo domyślić, główny bohater będzie musiał opuścić opanowaną przez zmutowane zwierzęta wyspę, poznając przy tym jej liczne sekrety, włącznie z odpowiedzialnym za prezentowane wydarzenia szalonym naukowcem. W trakcie zabawy pojawiają się oczywiście dodatkowe postaci, aczkolwiek ich rola najczęściej ogranicza się do wykonania kilku prostych czynności. Są naturalnie pewne wyjątki, aczkolwiek wolałbym nie wdawać się w szczegóły, tym bardziej iż z czasem wątek zaczyna rozwijać się w dość ciekawym kierunku. Kolejne fragmenty fabuły najczęściej objaśniane są przy użyciu filmików przerywnikowych. W trakcie właściwej gry główny bohater niemal zawsze musi liczyć wyłącznie na siebie.