Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 października 2005, 10:01

autor: Łukasz Kendryna

Black & White 2 - recenzja gry

Po czterech latach oczekiwania ukazuje się druga odsłona wielkiego hitu. Znów wcielamy się w rolę wszechmogącego boga i sterujemy życiem setek poddanych. Nie mogło również zabraknąć chowańca, który nabrał jeszcze większego apetytu na wojny.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

U zarania dziejów

Pierwsza część tej bądź co bądź innowacyjnej gry powstała już jakiś czas temu. W chwili pojawienia się, mocno wstrząsnęła posadami ówczesnego rynku. Wprowadziła do elektronicznej rozrywki sporo nowych elementów jak chociażby (względną) inteligencję chowańca czy gesty myszą zastępujące interfejs. W ręce gracza oddano dużą swobodę działania, ograniczoną jego sumieniem i jego własną taktyką. Do dziś ze ślinotokiem wspominam efekt niszczenia budynków, przy użyciu ciskanych kamieni. Tytuł ten porwał za sobą tysiące fanów. Za całym zamieszaniem stał gloryfikowany w branży autor gier Peter Molyneux. Na poletku elektronicznej rozrywki zdołał zapuścić długie korzenie (czytaj: posiąść duże doświadczenie), co widać gołym okiem obcując z jego programami. Charakteryzują się niebanalnymi pomysłami i porządnym wykonaniem.

Pierwszym jego dziełem, które udało mi się przetestować (kiedy jeszcze nie wiedziałem, co to jest PC) był Populous na PlayStation. Gra, choć ogromnie różniąca się od omawianego tytułu, posiada pewne podobieństwa. Na pierwszy rzut oka widać podobne środowisko, w którym rozgrywana jest akcja – wyspy okolone bezkresną wodą – następnie wznoszenie budynków czy wreszcie rzucanie żywiołów na bezradnych wyznawców. Populousa wspominam z łezką w oku (nie tylko ze względu na związane z nim wspomnienia), jak na czasy w których powstał, był niezwykle rozbudowany i wciągał jak diabli. Teraźniejszość jest nieco bardziej brutalna, konkurencja nie śpi, a wielkie korporacje nie dają się łatwo pożreć.

Nawet Storm załapała się do obsady.

Peter Molyneux stojący na czele studia Lionhead ma tę słabość, by przed pojawieniem się programu rozgrzać atmosferę zapowiedziami. Zabieg ten stosuje dość często, co ma swoje marketingowe uzasadnienie – nie ma jak reklama tanim kosztem. O jego dziełach przed premierą słyszymy zawsze wiele dobrego (jak chociażby o Fable czy The Movies), deklaruje wielkie zmiany, innowacje, świeżość i ogrom możliwości. Po pojawieniu się tytułu na rynku, obraz jakby nieco blednie. Oczywiście nie można mu zarzucić kłamstwa, ale ‘rewelacje’ rzadko są do końca tym, czym miały być pierwotnie. W przypadku B&W2 zapowiadano zwiększenie sztucznej inteligencji chowańca tak, by mógł uczyć się sam, obserwując otoczenie i zachowanie swego Pana (czyli Ciebie). Zapowiadano rozbudowanie mechanizmu stawiania miast i zarządzania nimi – zachowując przy tym łatwość i intuicyjność – oraz wprowadzenie bitw przy udziale uzbrojonych wiernych.

I stała się jasność

Gra rozpoczyna się od rozbudowanego treningu. Na początku uczymy się obsługiwać kamerę, sposób manewrowania nią uległ zmianie: nie trzeba jeździć kursorem po krawędziach ekranu, a wyłącznie wciskać środkowy przycisk myszy. Rozwiązanie to jest o wiele wygodniejsze i szybsze, za co należą się twórcom brawa – w jakże wielu grach kamera potrafi być uciążliwa. Początek to również podjęcie bardzo ważnej decyzji, wybór chowańca. Do dyspozycji oddano graczom pięcioro podopiecznych: małpę, lwa, wilka i krowę oraz tygrysa (ten ostatni tylko w wersji kolekcjonerskiej). Nieudostępnienie dla wszystkich kociaka jest zabiegiem czysto marketingowym, mającym na celu zachęcić do kupowania droższego odpowiednika (chodź doszły mnie słuchy, że jest inny sposób, by go posiąść). Zwierzaki niczym się od siebie nie różnią, poza wyglądem, dlatego nie ma większego wpływu na grę, którego wybierzemy. Wersję deluxe polecam wyłącznie zagorzałym fanom, gdyż cena jest większa aż o 40 zł, które spokojnie można wydać na inną, oryginalną grę.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.