Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 sierpnia 2005, 10:16

autor: Piotr Doroń

Kingdom Hearts: Chain of Memories - recenzja gry

Akcja „Kingdom Hearts” została umiejscowiona w uniwersum powstałym z połączenia trzynastu światów, które znamy z bajek stworzonych przez Disney’a (pojawia się również jedna kreskówka Tima Burtona)! Podczas wędrówki spotykamy masę bajkowych postaci.

Recenzja powstała na bazie wersji GBA.

Swego czasu, będąc małym szkrabem, każdego dnia odprawiałem pewien rytuał. Mianowicie bawiąc się w chowanego, ganianego czy grając w piłkę nożną ze swymi podwórkowymi przyjaciółmi, odczuwałem swym szóstym zmysłem nadejście jedynej ważnej dla dzieciaka godziny. Godziny 19:00. Stawałem wtedy jak wryty, co zresztą udzielało się także osłupiałym kolegom i koleżankom oraz czekałem na sygnał. Po kilkunastu sekundach niepewności coraz głośniejszymi falami docierał do mnie krzyk matki zwiastujący rozpoczęcie mojego, ba naszego ulubionego programu – dobranocki! Cóż się wtedy działo. Harmider, zawierucha, apokalipsa, brakowało jedynie Czterech Jeźdźców, których zresztą udanie zastępowało kilkunastu małych maniaków biegnących na zabój z wywieszonymi jęzorami. Plac za blokiem pustoszał w oka mgnieniu. Dzieci wygodnie sadowiły się w swych miejscach i zagłębiały w świat Smerfów oraz Pszczółki Mai czy Gucia, wchłaniając każde słowo, by później móc opowiadać swym rówieśnikom, co też ciekawego zmajstrowali ich ulubieni bohaterowie. Apogeum następowało jednak w każdą niedzielę, kiedy to I Program Telewizji Polskiej puszczał świetne, bądź co bądź, kreskówki stworzone w studiach Disney’a. Kaczor Donald, Myszka Miki, Goofy oraz pies Pluto zasypywali nas wtedy niezwykle abstrakcyjnym humorem i sytuacjami wziętymi z Księżyca. Nie przeszkadzało to jednak śmiać się do rozpuku całym rodzinom zasiadającym wtedy przed odbiornikami telewizyjnymi.

Być może zastanawiasz się, Drogi Czytelniku, co też wspólnego ma ten wstęp z najnowszą pozycją Square Enix wydaną na konsolę Nintendo GameBoy Advance. Już odpowiadam – akcja tejże pozycji została umiejscowiona w uniwersum powstałym z połączenia trzynastu światów, które znamy z bajek stworzonych przez Disney’a (gościnnie pojawia się również jedna z kreskówek Tima Burtona)! Podczas wędrówki spotykamy masę bajkowych postaci, które wcześniej wystąpiły w swych własnych filmach animowanych. Na naszej drodze staną również bohaterowie gier z serii Final Fantasy, którzy bardzo często wyciągną ku nam pomocną dłoń. Nie chciałbym już na początku recenzji zdradzić wszystkich tajemnic związanych z Kingdom Hearts: Chain of Memories, tak więc powoli będę kończył ten i tak przydługi, lecz mam nadzieję, ciekawy wstęp, który być może niejednej osobie przypomniał szczęśliwe i beztroskie lata dzieciństwa. W tym momencie pragnąłbym leciutko Cię popchnąć, Czytelniku, w stronę...

Fabuły, czyli historii

... która zgrabnie zespala światy, na pierwszy rzut oka nie mające ze sobą nic wspólnego. W Kingdom Hearts: Chain of Memories wcielamy się w postać chłopca imieniem Sora. Kim jest ten dziarski młodzian? Z pewnością znają go osoby, które swego czasu ukończyły Kingdom Hearts wydane na konsolę PlayStation 2 w roku 2002. Recenzowana przeze mnie pozycja jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej gry z serii, w której głównym bohaterem również był Sora, dziecko zamieszkujące pewną rajską wyspę, wędrujące przez świat bajek i baśni. Wtedy naszym głównym zadaniem było odnalezienie dwóch przyjaciół o imionach Riku i Kairi, którzy dosłownie wyparowali z zamieszkiwanej przez nich wyspy w niezwykle dziwnych okolicznościach. Aby nie psuć zabawy osobom, które nie miały okazji sprawdzić Kingdom Hearts w wersji PS2, a chciałyby to uczynić, nie będę opisywał całego głównego wątku fabularnego, a jedynie przeskoczę do momentu, w którym następuje koniec tego tytułu, a zarazem początek przygody, w której uczestniczyć mogą posiadacze GBA.

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]