Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 czerwca 2005, 10:45

autor: Michał Basta

Chrome: SpecForce - recenzja gry

Druga część czołowej polskiej strzelaniny utrzymała poziom swojego poprzednika. Autorzy nawet nie starali się zaszczepić jakiś rewolucyjnych zmian i w sumie dobrze, bo wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nuda – to najczęstsze uczucie, które towarzyszyło mi podczas mojej dwudziestoletniej egzystencji na farmie w układzie Tantoo. Wszystkie czynności wykonywały maszyny, a ja jako główny technik-elektryk musiałem przez 10 godzin dziennie tępo gapić się w monitory i udawać, że coś robię. Postanowiłem wstąpić do armii.

Wydana w 2003 roku pierwszoosobowa strzelanina pt. Chrome, zbierała w swoim czasie wysokie noty w najbardziej renomowanych portalach i magazynach na zachodzie. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że została stworzona przez rodzimą ekipę – Techland. Firma nie osiadła na laurach i już niedługo potem stworzyła kolejną solidną pozycję, czyli Xpand Rally przeznaczoną dla wielbicieli wyścigów. Nie zwalniając tempa chłopaki poszli za ciosem i przygotowali kontynuację swojego przebojowego FPS-a, tym razem o podtytule SpecForce.

Twórcy skorzystali z modnego ostatnio konceptu i osadzili akcję gry w roku 2172, czyli kilka lat przed wydarzeniami znanymi z pierwszej części Chrome’a. Podczas kolonizowania kolejnych układów planetarnych, piętrzą się problemy z opanowaniem ogromnej masy ludzi. Skrupulatnie wykorzystują to mafiosi, którzy dla osiągnięcia swoich celów, zaczynają korzystać z coraz drastyczniejszych metod. Jedną z nich jest wymyślenie specjalnego narkotyku, powodującego zamianę zwykłych żołnierzy w super maszyny do zabijania. Badania nad tą niebezpieczną substancją są prowadzone w tajemnicy przez jedną z najpotężniejszych korporacji – LoreGen. Problem w tym, że oficjalnie firma jest czysta, przez co Federacja Planet (organizacja pilnująca porządku w układzie międzyplanetarnym) nie może drogą służbową dostać się do informacji, kompromitujących mafijnych bossów.

Właśnie w tym momencie do akcji wkracza Bolt Logan, główny bohater gry, w którego wciela się gracz. Logan jest jednym z agentów SpecForce’u, tytułowej jednostki wysyłanej do najbardziej zapalnych rejonów układu. Wraz z towarzyszem Ronem Pointerem zostajemy przetransportowani na Estrellę, planetę na której wykryto główną fabrykę zajmującą się produkcją narkotyku. Początkowo zadanie wydaje się proste, wystarczy wkraść się do bazy LoreGenu, zebrać dowody pognębiające korporację, wysadzić w powietrze cały kompleks i wrócić wahadłowcem do domku. Chyba nie muszę nikomu mówić, że praktyka znacznie różni się od teorii.

Zostałem przyjęty od ręki. Po dotarciu do jednostki zostaliśmy bardzo serdecznie przywitani przez kapitana, który w kilku zwięzłych i dosadnych określeniach pokazał nam nasze miejsce w szeregu. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy chłopaków, na których zaczęło malować się jedno pytanie „Co ja k... tutaj robię?”.

Kiedy w łapki dostały się krążki z grą, w mojej głowie od razu pojawiło się pytanie, o ile SpecForce będzie różnić się od swojego poprzednika. W pierwszą część Chrome’a grało mi się bardzo przyjemnie i trochę bałem się, że w sequelu pojawią się zmiany, psujące przyjemność obcowania z tytułem. Na szczęście już po pierwszym uruchomieniu okazało się, że moje przypuszczenia były bezpodstawne.

Po rozpoczęciu rozgrywki lądujemy w specjalnym ośrodku treningowym, gdzie jesteśmy uczeni podstaw naszego przyszłego fachu. Z pomocą instruktora szybko przebrniemy przez plac szkoleniowy, na którym nauczymy się: poruszać, korzystać z mapy, strzelać, prowadzić pojazdy oraz używać specjalnego skafandra bojowego, o którym za chwilę. Od razu po szkoleniu jesteśmy pakowani do wahadłowca i udajemy się na naszą pierwszą misję.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.