Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 grudnia 2004, 09:38

autor: Adam Kaczmarek

Skoki narciarskie 2005 - recenzja gry

„Skoki Narciarskie 2005” w porównaniu do poprzednich wersji wypadają zdecydowanie lepiej. Zmieniono model lotu, poprawiono tryb kariery i zwiększono grywalność. Nie jest to jednak gra dla wszystkich.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Przyznam się, że nie lubię sytuacji, gdy muszę patrzeć na coś okiem eksperta i wyliczać kolejne wady danego produktu. Fanem skoków zimowych (i letnich) jestem od prawie dziesięciu lat i nie mogłem uniknąć konfrontacji moich marzeń z założeniami twórców gry komputerowej. A pojedynek ten – uwierzcie mi – nie był dla mnie łatwy, a wręcz odwrotnie. Z każdą kolejną godziną spędzoną nad tą grą uświadamiałem sobie, że ma ona niesamowity potencjał, który jednak nie został do końca wykorzystany. Nie będę nad tym ubolewał, bo mam nadzieję, że kiedyś pojawi się gra o tej tematyce, która będzie doskonała i odzwierciedli moje oczekiwania. Na pewno nie są one wygórowane. Czego zabrakło Skokom Narciarskim 2005? Naprawdę niewiele.

Rozgrzewka

Gra wita nas bardzo ładnym i szybkim intro. Na końcu wita nas sam Adam Małysz i zachęca do grania. Nasza przygoda zaczyna się w menu, które wygląda o wiele lepiej niż w poprzedniej edycji. Jak zapewne pamiętacie, w SN 2004 od samego początku atakował nas kolor różowy z niebieskim. Wyglądało to nawet fajnie, ale moje oczy nie lubią takiej kolorystyki (czyt. plastiku). W wersji 2005 postawiono na nowe, proste i funkcjonalne menu z ładnym tłem. Praktycznie wszędzie mamy dostęp za pomocą jednego przycisku myszy. Opcje dotyczące grafiki są dosyć ubogie, ale na szczęście gra posiada małe wymagania sprzętowe.

Mamy do dyspozycji tryb szkolenia, gdzie panowie: Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz objaśniają nam, jak należy skakać, aby wygrać. Autorzy gry dodali też do trybów rozgrywki dwie nowości: skoki na igielicie oraz skoki kobiet. Pierwsze z nich rozgrywa się latem na specjalnej sztucznej nawierzchni przypominającej trawę. W skokach kobiet podziwiamy za to urodę poszczególnych zawodniczek. Reszta jest standardowa i pojawiła się w poprzednich edycjach gry.

Oczywiście na początku skakać jeszcze nie umiemy, dlatego warto wybrać Praktykę jako pierwszą, aby podszkolić swoje umiejętności. Do wyboru mamy aż 45 skoczni. Na taką ilość składają się skocznie o punkcie konstrukcyjnym K-90, K-120, K-185 oraz jedna skocznia futurystyczna K-300. Tryb Realistyczny pozwala nam na rozegranie wszystkich powyższych rzeczy, natomiast Tryb Zręcznościowy upraszcza rozgrywkę. Ja jednak preferuję realizm. Spowodowane jest to modelem lotu, który na potrzeby gry został skonstruowany w oparciu o obliczenia inżynierów z Instytutu Lotnictwa.

Seria kwalifikacyjna

Model lotu to chyba najmocniejsza strona Skoków Narciarskich 2005. W poprzednich wersjach został on potraktowany nieco po macoszemu. W wersji 2005 skakanie sprawia samą przyjemność. Gracze na pewno pamiętają tzw. „niski lot”, który był powodem frustracji. Ciężko było określić wysokość, na jakiej się leci, a udane lądowanie należało do rzadkości. Teraz można zapomnieć o takich nieprzyjemnościach. Wszystko zostało ulepszone (zaryzykuję twierdzenie, że nawet stworzone od podstaw) i dopasowane do możliwości graczy. Wybicie i lot nie stwarza już takich problemów. Świetnie rozwiązano kwestię lądowania. Teraz każdy skok można trochę „pociągnąć” i wylądować telemarkiem, który jest bajecznie prosty do wykonania.

L’art poprawiła sterowanie. Jest ono teraz bardziej intuicyjne. Wreszcie czujemy, że sterujemy skoczkiem, możemy nim robić, co nam się żywnie podoba. Po wylądowaniu również mamy kontrole nad skoczkiem i to nie tylko w sferze utrzymania dojazdu, ale również zahamowania (możliwe są 3 sposoby zatrzymania się – ja preferuję „pług”).

W zasadzie pominąłem jeden ważny aspekt jeśli chodzi o skok – dojazd i wybicie z progu. Oczywiście uległ on modyfikacjom. Teraz przez cały czas utrzymujemy sylwetkę skoczka w odpowiedniej pozycji, a przy końcu najazdu (jakieś 20 metrów) decydujemy, w którym miejscu mamy się odbić. Przytrzymujemy wtedy oba przyciski myszy i puszczamy je, gdy uważamy, że nadszedł odpowiedni moment. Wygląda to bardziej realistycznie, wszak w czasie transmisji widzimy, jak zawodnicy potrafią przygotować się do odbicia na ostatnich metrach.

Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę

Recenzja gry

Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.