Spider-Man 2: The Game - recenzja gry na PC
"Spider-Man 2" w wydaniu konsolowym jest grą dobrą. Tymczacem pecetowcy muszą zadowolić się ochłapem rodem z The Fizz Factor, który niemal od razu dostał rekomendację programu dla dzieci.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gry oparte na podstawie kasowych filmów zawsze omijałem szerokim łukiem. Doświadczenia wyniesione w ciągu kilkunastu lat obcowania z komputerową rozrywką nauczyły mnie, że developerzy nigdy nie starają się stworzyć produktu wartościowego, wręcz przeciwnie – świadomie nie przemęczają się, licząc na to, że sama magia tytułu pociągnie sprzedaż. Oczywiście, takie rozumowanie nie zawsze pokrywa się z rzeczywistością, wszak i na podstawie filmów udało się stworzyć kilka ciekawych programów, ale generalnie większość produktów tego typu, to pierwszej próby gnioty.
W przypadku drugiej odsłony Spider-Mana sprawa wyglądała nieco inaczej. Po pierwsze, jestem wielkim fanem komiksowych przygód Człowieka Pająka i do dnia dzisiejszego nie potrafię sobie odmówić lektury nowego zeszytu, o ile ten wpadnie w moje ręce. Po drugie uważam, że stworzona przez Sama Raimiego filmowa adaptacja perypetii tego super-bohatera jest naprawdę niezła i w najmniejszym stopniu nie zawiodła moich oczekiwań. Po trzecie i ostatnie, w Spider-Manie: The Movie firma Treyarch udowodniła, że można z gry komputerowej na podstawie kinowego obrazu zrobić coś naprawdę ciekawego. Wszystkie te czynniki sprawiły, że na drugą odsłonę Człowieka Pająka, zarówno tę kinową jak i komputerową, czekałem niemal z utęsknieniem...
Kpina?
Zanim wyleję wiadro pomyj na najnowsze dziecko sygnowane logiem Activision, należy się kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze, wspomniany wyżej koncern od początku forsował wizję utworzenia z Nowego Jorku drugiego Vice City, gdzie gracz będzie mógł swobodnie poruszać się po mieście, wykonywać misje według własnego widzimisię i robić tysiąc innych rzeczy, które rozszerzą skromną fabułę filmu i stworzą arenę niezapomnianych potyczek pomiędzy naszym herosem a super-przestępcami. I tak też jest w istocie, ale tylko w przypadku firmowanej przez Treyarch wersji gry na konsole. Pecetowcy muszą zadowolić się ochłapem rodem z The Fizz Factor, który niemal od razu dostał rekomendację programu dla dzieci. Po drugie, moją frustrację pogłębia fakt, że Activision w żaden sposób nie zdołała rzetelnie poinformować graczy o próbie nabicia ich w butelkę. Podobnie wyglądające pudełka wersji z konsoli i PC, niemal identyczne screenshoty oraz to, co boli najbardziej – brak jakichkolwiek informacji na oficjalnej stronie gry o pecetowej konwersji, tak jakby w ogóle nie istniała, a przecież na amerykańskim rynku jest już dostępna od końca czerwca.