autor: Borys Zajączkowski
Kokomando - recenzja gry
„Kokomando” opowiada historię młodego kogucika, który w wyniku nieprzewidzianego i niepożądanego splotu wydarzeń zostaje zmuszony, by odłożyć młode kurki na potem i zacisnąć skrzydełko na guzonośnych giwerach. Jest to bowiem ze wszech miar gra dla dzieci.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
O zespole Heaven X pojawiło się ostatnio więcej informacji z racji „Futurebrightera”, nad którym obecnie pracuje. Nie jest to jednak jedyna gra tej grupy, gdyż ta pierwsze kroki stawiała przy produkcji tytułów przewidzianych dla młodszych odbiorców. Najpierw był to „Indiana Jack” – zręcznościowa gra familijna napisana na autorskim enginie Techlandu zaprojektowanym na potrzeby „Chrome’a”. Drugą grą Heaven X był właśnie „Kokomando”, silnik którego stanowi już własne dzieło grupy. Nie zmienia to jednak faktu, iż gra ta również jest zręcznościówką dla najmłodszych – i nie ma w tym nic dziwnego, że młoda firma stara się wypracować sobie pewne zaplecze ekonomiczne za pomocą produkcji nie wymagających wielkich nakładów, a dających się sprzedać.
„Kokomando” opowiada historię młodego kogucika, który w wyniku nieprzewidzianego i niepożądanego splotu wydarzeń zostaje zmuszony, by odłożyć młode kurki na potem i zacisnąć skrzydełko na śmiercio- a przynajmniej guzonośnych giwerach. Jest to bowiem ze wszech miar gra dla dzieci – grafika utrzymana jest w tonacji wyżerającej tęczówkę (czyli wprawiającej milusińskich w zachwyt) i jest fantastycznie różnorodna, główny bohater odstaje od ziemi na wysokość obcasa, a o postępach przesądza wyłącznie zręczność. Niestety do powyższej listy plusów dodać należy bardzo duży minus – dopracowanie grywalności oraz poziom trudności gry nie pozwoli bawić się w nią żadnemu tacie. Co więcej, żaden tata swojej pociesze nie zdoła pomóc w kłopotach, obawiam się.
Na oprawę graficzną składa się ogrom detali, które zapełniają 20 dostępnych poziomów. Zabawa zaczyna się na porośniętych lasem mokradłach, rozświetlanych kolorowymi grzybkami i dobywającą się stąd i zowąd poświatą. Sterowany przez gracza kogucik przeprawia się przez pnie przerzucone nad wodą, wspina się po drewnianych schodkach aż pod same korony drzew, przebiega po przerzuconych w powietrzu kładkach i pomostach. Po drodze uwalnia uwięzione kurki i strzela zapałkami do stających mu na drodze przeciwników. A im dalej, tym ciekawiej: miasteczko wyjęte z westernów, góry, Wielki Kanion, stacja kosmiczna... słowem: bez sensu, ale ładnie i sympatycznie.