Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 lipca 2004, 12:08

autor: Jacek Hałas

SpellForce: Zakon Świtu - recenzja gry - Strona 3

Spellforce: The Order of Dawn to hybryda dwóch gatunków RTS oraz cRPG osadzona w realiach fantasy. Jej twórcą jest nieznany dotąd w szerokim świecie zespół Phenomic, założony przez szanowaną personę, Volkera Werticha, twórcę serii The Settlers.

Większość etapów łączy, znane ze zręcznościowych gier cRPG, badanie terenu z tradycyjną rozbudową armii, która przywodzi na myśl strategie czasu rzeczywistego. Trzeba przyznać, że właśnie te etapy są najciekawsze, szczególnie dlatego, iż nie można żadnego z tych elementów zignorować. Masz kiepsko wyekwipowanego bohatera? Przeciwnicy rozniosą Cię na strzępy. Nie zadbałeś o odpowiednią obronę postawionej bazy? Utracisz ją po kilku minutach. Tyczy się to oczywiście wyższych poziomów trudności, na tym najprostszym gra wybacza wiele błędów. Tak jak już wcześniej wspomniałem, w grze można pokierować jednostkami reprezentującymi jedną z sześciu ras. Oprócz ludzi mamy tu dwa typy elfów („zwykłe” i mroczne), krasnoludy, orki oraz trolle. Teoretycznie jednostki każdej z tych ras powinny wymagać wypracowania oddzielnej taktyki, w praktyce okazuje się jednak, iż bardzo szybko zauważa się między nimi liczne podobieństwa. Jedynym wyjątkiem są mroczne elfy, których oddziały są znacznie silniejsze, przez co nie trzeba ich przyzywać w zbyt dużych ilościach. O wiele ciekawiej prezentują się natomiast schematy rozbudowy baz. W zależności od wybranej rasy należy zadbać o pozyskiwanie różnych typów surowców. Dla elfów priorytetem jest drewno, z kolei trolle stawiają na kamień. Zupełnie inaczej przebiega też proces rozbudowy i obrony bazy. Elfy mogą na przykład tanim kosztem stawiać wieżyczki strzelnicze, ale jeśli o to nie zadbamy, to szybko przegramy, albowiem ich podstawowe jednostki nie poradzą sobie z odparciem większego ataku ze strony wroga. Bardzo często sporym utrudnieniem są same surowce, które występują w małych ilościach, albo (znacznie częściej) znajdują się na potencjalnie zagrożonym terytorium. Gracz musi wtedy jednocześnie dbać o obronę głównej bazy, bardziej oddalonych jednostek i jeszcze planować kolejne wypady do baz wroga. Samymi armiami steruje się niemal identycznie jak chociażby w „Warcrafcie III” przy czym istnieje możliwość atakowania przeciwników w nieco inny sposób. System ten jest przez producentów nazywany rewolucyjnym, ja nie korzystałem jednak z niego zbyt często. Polega to na tym, iż po wybraniu pewnej jednostki (sojuszniczej lub wrogiej), można kliknąć na jedną z ikon widocznych pod portretami bohaterów w celu uaktywnienia konkretnej czynności. Tak jak mówię, ciężko było mi się do tego przyzwyczaić i pozostałem przy tradycyjnym systemie operowania oddziałami. Sztuczna inteligencja jednostek prezentuje dość nierówny poziom. Niezaprzeczalnym atutem „Spellforce” jest to, że posiadane oddziały nigdy się nie gubią, można spokojnie rozkazać im, aby udały się na drugi kraniec planszy, a bez problemu wykonają to zadanie. Drobne kłopoty sprawia im natomiast utrzymywanie odpowiedniego szyku, ale to można jeszcze próbować naprawić. Zawiodła mnie natomiast inteligencja komputerowych przeciwników, którzy dopiero na najwyższym poziomie trudności pokazują na co ich stać. W pozostałych przypadkach ograniczają się do kilku niezdarnych ataków, które bez większych problemów można odeprzeć. Jeśli już mowa o przeciwnikach, to warto dodać, iż zadbano o wyjątkowo rozbudowany bestiariusz. Na naszej drodze stają przeróżne potwory – ogromne pająki, demony, gobliny, czy znacznie bardziej pokręcone twory, które ciężko opisać słowami. Wyraźnie widać, iż autorzy spędzili mnóstwo czasu na ich opracowywaniu.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej