Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 5 kwietnia 2004, 13:33

autor: Szymon Krzakowski

Blitzkrieg - recenzja gry

Blitzkrieg to strategia czasu rzeczywistego rozgrywająca się w czasie II Wojny Światowej. Gracze mogą uczestniczyć w szeregu historycznych starć dowodząc zarówno siłami alianckimi, rosyjskimi i niemieckimi...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Jakiś czas temu dane mi było recenzować strategię czasu rzeczywistego, o nazwie „World War I: Battlefields”. Narzekałem wtedy nieco, bo autorzy co prawda osadzili grę w ciekawych realiach historycznych (tematyka I Wojny Światowej podejmowana jest nader rzadko), ale całość była tak niedopracowana i pełna najróżniejszych błędów, że się po prostu odechciewało grać. Teraz zaś dostałem do rąk „Blitzkrieg”, który co prawda aż tak oryginalny nie jest, ale i tak bije „WWI:B” na głowę. I to pod każdym względem.

Blitzkrieg

Tytuł gry kojarzy się nieodparcie przede wszystkim z zastosowanym przez Niemcy w II Wojnie Światowej manewrem, znanym również jako „wojna błyskawiczna”. Ot, wymyślili sobie ówcześni wojskowi, że tak właściwie to wcale nie trzeba prowadzić wojny kilka lat i kazać biednym żołnierzom siedzieć miesiącami w okopach, skoro można sprawę rozwiązać znacznie szybciej i po prostu zaskoczyć wroga, a tym samym podbić go podczas jednej kampanii. Pomijając może, że niezbyt to etycznie i kulturalnie atakować bez ostrzeżenia, to przyznać trzeba, że Blitzkrieg okazał się być niezwykle skuteczny – przynajmniej do czasu. Teraz zaś wojna błyskawiczna powraca i to, na szczęście, tylko na ekranach komputerów w formie strategii czasu rzeczywistego. Czas więc w końcu przyjrzeć się dokładniej, cóż tam przygotowali pracownicy rosyjskiej firmy Nival Interactive.

Oprócz Niemców, których obecność w grze jest oczywista, znaleźć można w „Blitzkrieg” jeszcze dwie strony konfliktu: Aliantów oraz Związek Radziecki. W praktyce przekłada się to na trzy kampanie, z których każda poświęcona jest konkretnej nacji. Niemcy rozpoczynają więc wojnę atakując Polskę i kontynuują politykę ekspansji, Alianci starają się im za wszelką cenę przeszkodzić, a Rosjanie najpierw wykorzystują sytuację (podbijając Finlandię), by później bronić się przed państwami Osi. Co przy tym wszystkim ciekawe, autorzy nie narzucają kolejności wykonywania kampanii – jeśli masz taką ochotę, możesz nawet zupełnie z którejś z nich zrezygnować. W praktyce jednak nie za bardzo się to opłaca, bowiem twórcy skonstruowali grę tak sprytnie, że dowodząc wojskami, np. Aliantów, o losach ZSRR dowiadujesz się tylko pobieżnie. Jeżeli chcesz poznać je dokładnie – musisz zagrać.

Przyznać trzeba przy tym jednak, że pobieżnie opisane są jedynie losy państw innych, zaś historia tej aktualnie prowadzonej strony konfliktu przedstawiona jest całkiem szczegółowo. Można więc przed rozpoczęciem każdej nowej operacji poczytać, jak dokładnie rozwinął się dany konflikt, gdzie miały miejsce walki, a nawet jaka liczba wojsk wzięła w nich udział. Równie ładne, choć nieco krótsze, są briefingi konkretnych misji. Przy czym dodać należy, że mowa tutaj o misjach historycznych, bowiem obok nich znajdują się też te generowane losowo.

„Zajmij magazyn wroga”

I to właśnie misje losowe mogą być tym, co najbardziej wielu graczy znudzi i co sprawi, że zbyt szybko odłożą „Blitzkrieg” na półkę. Zadań wzorowanych na wydarzeniach historycznych jest w grze około dwudziestu, z czego na jedną kampanię przypada mniej więcej siedem. Rzecz w tym, że obok nich znajdują się też wspomniane wyżej misje losowe, których ukończenie czasem jest wymagane do kontynuowania rozgrywki, a innym razem można je po prostu pominąć. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że losowy jest tutaj wyłącznie wygląd mapy i, co najważniejsze – zbyt wiele tych misji nie ma (w trakcie całej zabawy doliczyłem się dokładnie 14, ale mogły mi jakieś umknąć). Chcąc nie chcąc, po pewnym czasie zaczynają się więc powtarzać i nawet fakt, że dostaje się za ich zaliczenie dodatkową jednostkę, która może później zostać wykorzystana w walce, za bardzo sytuacji to nie polepsza. Tym bardziej, że zadania są w większości schematyczne i polegają głównie na utorowaniu sobie drogi przez miasta, wioski, czy inne osady i zdobyciu położonego na drugim końcu mapy magazynu. Za pierwszym i drugim razem wydaje się to całkiem normalne, ale jeśli po raz dziesiąty widzi się cel „Zajmij magazyn wroga”, zaczyna się człowiek nieco irytować i opcja wyjścia z gry kusi coraz bardziej.

Na szczęście z misjami historycznymi jest już o wiele lepiej i zdecydowanie z uporem godnym lepszej sprawy kończy się te losowe tylko po to, by w końcu doń dotrzeć. Ale tutaj właściwie nie ma się do czego przyczepić – zadania są ciekawe, mapy całkiem duże i nieźle zaprojektowane, a jednostek na ekranie znacznie więcej niż w misjach losowych.

Czołgi, działa, ciężarówki...

O samych jednostkach wypada zresztą powiedzieć coś więcej, bo jest ich w grze po prostu mnóstwo! Wystarczy tylko między misjami (w trakcie ich wykonywania nie jest to, niestety, możliwe) zajrzeć do encyklopedii, czyli „podręcznika identyfikacji”, aby przekonać się, że łącznie będzie ich tu około 200! W tym oczywiście artyleria (wyjątkowo tutaj przydatna), pojazdy pancerne, działa samobieżne, broń przeciwpancerna i przeciwlotnicza, samoloty, czy w końcu piechota. Oprócz tego jest też wyposażony w karabin snajperski i lornetkę zwiadowca, który przydatny okazuje się głównie przy odkrywaniu położenia wrogich jednostek. Ale to jeszcze nie wszystko.

Oprócz jednostek przeznaczonych do walki znajdują się na polu bitwy te, o które trzeba wyjątkowo dbać, ale które okazują się być wręcz niezastąpione. Mowa tu o ciężarówkach zaopatrzeniowych i wozach wsparcia. Dzięki tym pierwszym można uzupełnić brakującą amunicję w pojazdach i przejmować wrogie działa, o ile wcześniej została oczywiście usunięta ich załoga (co ciekawe, sami żołnierze takich dział nie zajmą, trzeba poczekać na przyjazd ciężarówki). Wozy wsparcia zaś mają zastosowanie znacznie szersze. Przewożeni nimi panowie naprawią uszkodzony pojazd, zbudują most, rozłożą lub pozbierają miny, wykopią okopy, a nawet postawią zapory przeciwczołgowe i zasieki z drutu kolczastego.

Samoloty też są

Nie wypada również nie wspomnieć o samolotach, ale te zostały w „Blitzkriegu” ewidentnie odsunięte na drugi plan. Można co prawda wzywać bombowce, myśliwce, samoloty zwiadowcze, szturmowe oraz transportowe (zrzucają we wskazane miejsce żołnierzy), ale w każdej misji ich liczba jest bardzo ograniczona i po przybyciu jednych na kolejne trzeba jakiś czas poczekać. Co gorsza jednak, wsparcie z powietrza często okazują się być całkowicie nieprzydatne! W kluczowych miejscach mapy rozstawiona jest bowiem zazwyczaj wroga bateria przeciwlotnicza, która samoloty strąca bez najmniejszych problemów. Takie bombowce opłaca się więc wzywać dopiero wówczas, gdy przeciwnik działami już nie dysponuje – ale tak po prawdzie, to wówczas już się kontroluje większość mapy, więc nie ma to większego sensu. Na domiar złego komputerowy przeciwnik w większości przypadków czeka z wezwaniem wsparcia na ruch gracza. Jeśli zdecydujecie się więc na bombowce, on natychmiast pośle w ich kierunku myśliwce. Jeżeli zaś postanowicie odkryć teren przy pomocy samolotów zwiadowczych, on z pewnością albo skorzysta z sytuacji i wyśle szturmowce (i w tym momencie nie ma możliwości, by mu odpowiedzieć), albo po prostu wezwie wspomniane myśliwce. Słowem: samoloty okazują się być jedynie dodatkiem, a do tego niezbyt przydatnym.

Strategia czasu rzeczywistego?

„Blitzkrieg” jest RTS-em o tyle ciekawym, że nie ma w nim możliwości rekrutowania nowych wojsk i tym samym trzeba na własne jednostki wyjątkowo uważać. Zdarza się oczywiście co jakiś czas, że w pewnym punkcie mapy pojawią się posiłki, ale to i tak za mało, by wygrywać tylko dzięki przewadze liczebnej. Dlatego też nie myślcie nawet o tym, że wyprodukujecie ze dwa tysiące żołnierzy i kilkadziesiąt czołgów, a następnie zalejecie nimi wroga, jak to ma miejsce w niektórych RTS-ach. Tutaj znacznie bardziej liczy się taktyka. Wykorzystanie w odpowiednim momencie odpowiednich jednostek, okopanie i ustawienie dział w zasadzce, czy atak z najmniej oczekiwanej strony, to podstawa sukcesu. Wygrać można nawet ze znacznie przeważającymi siłami wroga, ale trzeba się do tego dobrze przygotować. Pomaga w tym niewątpliwie obecność aktywnej pauzy – po wciśnięciu spacji gra zostaje wstrzymana, ale rozkazy swoim jednostkom można ciągle wydawać. Niewiele ma to może wspólnego z realizmem, ale przynajmniej potyczki nie zamieniają się w jeden wielki chaos.

Oprawa audiowizualna

Pod względem graficznym raczej nie ma co oczekiwać od „Blitzkrieg” cudów. Całość osadzona jest w dwóch wymiarach, nie ma też możliwości kontrolowania kamery czy zoomu (wielkość ekranu zmienia się jedynie po zwiększeniu bądź zmniejszeniu rozdzielczości). Ale i tak czepiać się raczej nie warto, bo jednostki (głównie pojazdy) wyglądają jak modele, które można sobie kupić w odpowiednim sklepie, poskładać i ustawić na półce. I bynajmniej nie twierdzę, że to źle! Są bardzo szczegółowe, poruszają się całkiem realistycznie, wzbijając przy tym chmury pyłu, a trafione – efektownie wybuchają i płoną. Nieco gorzej prezentują się tutaj budynki (są raczej dość schematyczne) i piechota. Ta ostatnia nie jest zbyt wielkich rozmiarów, ale w sumie przyznać trzeba, że całkiem przyjemnie wyglądają krzątający się przy działach żołnierze, czy przeładowujący karabin snajperski zwiadowca.

Ciekawie zaprojektowano też filmy wprowadzające do każdej z kampanii, bowiem najpierw są to odpowiednio zmontowane nagrania archiwalne, które po chwili płynnie przechodzą w animację. Interesujące jest też początkowe intro gry, ale jego treści Wam tutaj nie zdradzę, by nie psuć niespodzianki. W każdym bądź razie jest mocno nietypowe.

O muzyce nie sposób powiedzieć nic złego. Pogrywa sobie miło w tle i nie przeszkadza, a nawet całkiem nieźle komponuje się z sytuacją na ekranie. Dźwięki zaś są z oczywistych względów związane z walką i nic im zarzucić nie można. Warto tylko wspomnieć, że czasami – gdy akurat na moment milknie artyleria i nie ma w okolicy wrogich jednostek – do uszu dochodzi szczekanie psów, muczenie krów i inne równie sielankowe odgłosy.

„Wcztaj powtórkę”

W naszym pięknym kraju „Blitzkrieg” wydany został w polskiej wersji językowej, więc tym samym muszę wspomnieć nieco o lokalizacji. Wykonana została całkiem poprawnie, choć znalazłem w czasie zabawy trochę usterek. Największą z nich jest niewątpliwie literówka w menu głównym, gdzie obok opcji „Wczytaj grę” widnieje rozkoszne „Wcztaj powtórkę”. Poza tym znalazłem też w trakcie gry jednostkę o nazwie „M2 Armoured Transport”, a powinna się ona oczywiście nazywać „transporter opancerzony M2”. Oprócz tego było też trochę pomniejszych literówek, ale to akurat jest w lokalizacji rzecz całkiem normalna – trudno w końcu wyłapać wszystkie błędy przy dość dużej ilości tekstu. Niektórych irytować może jeszcze częste stosowanie zaimka „tą” zamiast sugerowanego „tę”, ale i tak ów błąd stał się dzisiaj normalny i zapewne wielu graczy po prostu go nie zauważy.

Warto?

Jeżeli tylko ktoś lubi strategie czasu rzeczywistego, gdzie naprawdę trzeba myśleć, a nie produkować ogromne ilości wojska – jak najbardziej warto! „Blitzkrieg”, mimo że swoje wady ma i z powodu obecności misji losowych może po jakimś czasie znudzić, jest po prostu bardzo dobrą grą. A już niedługo dodatki. I „Blitzkrieg II”!

Szymon „Wojak” Krzakowski

Blitzkrieg - recenzja gry
Blitzkrieg - recenzja gry

Recenzja gry

Blitzkrieg to strategia czasu rzeczywistego rozgrywająca się w czasie II Wojny Światowej. Gracze mogą uczestniczyć w szeregu historycznych starć dowodząc zarówno siłami alianckimi, rosyjskimi i niemieckimi...

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Bardziej swojskiej strategii jeszcze długo nie będzie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.