IndyCar Series - recenzja gry
Gra poruszająca temat słynnych amerykańskich wyścigów Indy Car, zrealizowana w firmie Codemasters, znanej ze stworzenia takich samochodowych przebojów jak Colin McRae Rally, TOCA i jeszcze wielu innych.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
O ile do popularnych amerykańskich sportów wielu Europejczyków zdołało się przekonać to zdecydowanie nie można tego powiedzieć o tamtejszych sportach motorowych. W dalszym ciągu my, mieszkańcy starego kontynentu, zbytnio się nimi nie pasjonujemy. Nie bedę oczywiście próbował dociekać dlaczego tak się dzieje. Jednego można być natomiast pewnym: gry, które na nich bazują na pewno się w Europie dobrze nie sprzedadzą. Producenci jednak nie rezygnują i co jakiś czas zasypują nas coraz nowszymi tytułami. Zdecydowany prym na PeCetach wiedzie seria NASCAR. Opisywana Formuła Indy pod wieloma względami jest do niej zbliżona. Bolidy ścigają się wyłącznie po owalnych torach (inaczej jest z bliźniaczą serią CART), bardzo często nawet na tych samych. Prędkości, które osiągają są porównywalne. Dziwi mnie więc to, że od czasu słynnego Papyrusowego „IndyCar Racing” nie ukazała się żadna dobra gra, która przybliżałaby realia tego sportu. Teraz uległo to zmianie. Może i nie mamy do czynienia z racerem idealnym, ale myślę, że powinien on zainteresować miłośników wspomnianej serii.
„IndyCar Series”, jak na grę wydaną przez jednego z gigantów elektronicznej rozgrywki przystało, szczyci się oficjalną licencją amerykańskiej ligi IndyCar (dokładnie jest to IRL - Indy Racing League). Szkoda tylko, że wspomniana licencja obejmuje sezon 2002 a nie obecny. Przeciętny miłośnik ścigałek nawet tego nie zauważy, nie zmienia to jednak faktu, iż dane są trochę nieaktualne. Zmartwieni będą więc Ci, którzy chcieliby startować „na bieżąco”. Zakupienie licencji zaowocało oczywiście obecnością wszystkich kierowców, teamów, sponsorów oraz torów. Na tym jednak autorzy nie poprzestali. Z racji tego, iż w Ameryce popularne są talie kart okolicznościowych, np. z podobniznami słynnych ścigantów to nie mogło ich zabraknąć w samej grze. Nie myślcie jednak, że tak łatwo można wszystko poodkrywać. Kolejne karty zdobywa się w miarę postępów w mistrzostwach. Przeważnie otrzymuje się je za zdobycie pole position, osiągnięcie najlepszego czasu w trakcie wyścigu, wygranie imprezy czy całego pucharu. Podzielono je na kilka grup (złote, srebrne, brązowe). Aby otrzymać te najlepsze należy wygrywać mając ustawiony maksymalny poziom realizmu.
Niewątpliwym atutem gry Codemasters jest to, iż w równej mierze zadowoli ona totalnych żółtodzióbów, którzy nie mają żadnych doświadczeń z podobnymi Formułami, jak i graczy średnio zaawansowanych. Specjalnie nie wspomniałem nic o totalnych hardcore’owcach. Oni nie znajdą tu dla siebie zbyt wiele. Nawet na maksymalnych ustawieniach można spokojnie pojeździć nie obawiając się o to, że każdy zakręt może być tym ostatnim a bolid musi być dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Jeśli ma się tylko dobrą komputerową kierownicę i trochę doświadczenia na tym polu to dość szybko można zacząć wygrywać a przynajmniej utrzymywać się w czołówce. Oczywiście Ci, którzy nie radzą sobie zbyt dobrze z takimi grami nie powinni zbytnio narzekać. Przede wszystkim, można załączyć kilku asystentów, którzy pomagają na przykład w hamowaniu, wchodzeniu w zakręt czy ułatwiają utrzymać bolid w tunelu aerodynamicznym wytwarzanym przez jadącego z przodu zawodnika. Gdyby tego było jeszcze za mało można zrezygnować z uszkodzeń oraz zignorować oficjalny system przepisów. Warto zaznaczyć, iż jest ich całkiem sporo. Zawodnicy nie mają tu takiej swobody jak ich koledzy z Formuły 1. Ukaranym można być za wiele rzeczy, m.in. przekroczenie linii przy wyjeżdżaniu z boksu, wyprzedzenie bolidu przy lotnym starcie czy po prostu nieostrożną jazdę. Bardzo często zdarza się też tak, że po wyjątkowo widowiskowej kraksie kierowcy muszą wykonać kilkanaście okrążeń za tzw. safety-carem zanim wszystko zostanie uprzątnięte. Miłośników ostrej jazdy takie momenty mogą solidnie zirytować.