Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 stycznia 2001, 15:38

Close Combat V: Invasion Normandy - recenzja gry

Jest to nowa odsłona zasłużonej serii gier traktującej o walkach II wojny światowej. Tym razem przenosi nas w miejsce największej operacji desantowej – Normandii. Czy podzieli ona losy nieudanej poprzedniczki, czy stanie się przebojem – zobaczcie sami.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Dano nam możliwość życia w niezwykłym okresie dla ludzkości. Nie dość, że żyjemy w czasach intensywnych przemian społecznych, niewyobrażalnego dla naszych przodków rozwoju i postępu techniki, to na dodatek jako jedni z nielicznych w historii, staliśmy się świadkami nastania nowego tysiąclecia. Dla wszystkich z nas wydarzenie to oznacza początek czegoś lepszego, wielkich możliwości, a także szansy rozpoczęcia czegoś zupełnie nowego i nie związanego z przeszłością. Dlatego też w okresie tym wielu z nas przeprowadza swego rodzaju rozliczenie, w wyniku którego postanawia zakończyć niektóre z nieudanych i nie zakończonych spraw. Prawdopodobnie w ten sposób programiści z firmy Atomic Games po rozstaniu się z firmą Microsoft i związanymi z tym niedawnymi niepowodzeniami zadecydowali, że piąta część zakończy sławną i zasłużoną serię Close Combat, która przez kilka ostatnich lat wyznaczała standardy gier strategicznych traktujących o polu bitwy II-ej wojny światowej. Seria rozwijała się bardzo dynamicznie, stając się coraz doskonalszą, aż do jej trzeciej odsłony, o czym najlepiej świadczą przyznane nagrody. Close Combat 1 została wybrana przez magazyn PC Gamer za najlepszą grę wojenną 1997 roku, Close Combat 2 znalazła się na 47 pozycji wśród pięćdziesięciu najlepszych gier w historii według rankingu PC Gamer oraz Online Gaming Review przyznał jej miano najlepszej gry wojennej roku 1997. Close Combat 3 może poszczycić się tytułem najlepszej gry wojennej 1999 roku nadanej przez Computer Gaming World i Editor's Choice przyznanym przez PC Gamer. Niestety część czwarta okazała się pomyłką twórców i nie spotkała się z wieloma przychylnymi reakcjami, jednocześnie psując cały wizerunek serii. Teraz na przełomie wieków autorzy wydali kolejną piątą cześć mającą stanowić (przynajmniej według wcześniejszych zapowiedzi) zakończenie tego cyklu gier. Czy jest to odejście z ringu w chwale, u szczytu formy, czy też jak pokonany przez młodego, utalentowanego boksera (Combat Mission: Beyond Overlord) w cieniu i upokorzeniu - zaraz się okaże.

Muszę przyznać, że z pierwszej rozpoznawczej rundy pojedynku stary wyga wychodzi z pewnym punktowym prowadzeniem, a to za sprawą tego, że twórcy z Atomic Games oddali do naszej dyspozycji nie tylko szereg odrębnych bitew i operacji jak to ma miejsce w CM ale ponadto umożliwili nam rozegranie całej kampanii. Wbrew mylącemu podtytułowi gry Invasion Normandy jej celem nie jest przeprowadzenie całej operacji desantowej we Francji, lecz zdobycie bardzo ważnego dla dalszego przebiegu inwazji leżącego na półwyspie Cotentin portu w Cherbourgu.

Programiści nie popisali się inwencją i pomysłowością decydując się na użycie znanego z poprzednich części enginu 2D, który choć zachwycając jakością wykonania i bogactwem szczegółów pełen jest ograniczeń. Przy jego pomocy nawet z zastosowaniem dźwięku przestrzennego i starannie odtworzonych odgłosów towarzyszących, wybuchów, krzyków ludzi oraz przeróżnych wystrzałów gra nie jest w stanie zbudować wokół nas tego specyficznego ociekającego strachem i krwią klimatu panującego na polu walki, jaki doskonale buduje trójwymiarowe otoczenie, w którym poruszamy się Combat Mission. Tam znajdując się w bezpośredniej bliskości naszych ludzi, niemal czując zapach dymu z palącego się opodal czołgu, wyczuwając panujące wokoło napięcie natychmiast po usłyszeniu jakiegokolwiek niepokojącego odgłosu wręcz odwracamy głowę w kierunku z którego został wyemitowany, tu niestety patrząc na przebieg walki z tzw. lotu ptaka widząc tylko malutkie wzajemnie ostrzeliwujące się postacie nie jest możliwe takie wczucie się w akcję. Wynika to właśnie z zastosowania troszeczkę wysłużonego i przestarzałego enginu 2D.

Przemysław Bartula

Przemysław Bartula

W 2000 roku dołączył do ekipy tworzącej serwis GRYOnline.pl i realizuje się w nim po dziś dzień. Zaczął od napisania kilku recenzji, a potem płynnie poszły newsy, wpisy encyklopedyczne i cała masa innych aktywności. Na przestrzeni 20 lat uczestniczył w tworzeniu niemal wszystkich działów i projektów firmy; przez lata piastował stanowisko szefa encyklopedii gier i szefa newsroomu, a ostatecznie trafił do zarządu firmy GRY-OnLine S.A. Obecnie jest dużo bardziej zaangażowany w aktywności zarządcze aniżeli redaktorskie. Posiada dyplom technika elektrotechnika i inżyniera budownictwa wodnego.

więcej

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.