Tomb Raider: The Angel of Darkness - recenzja gry
Tomb Raider: The Angel of Darkness to kolejna cześć przygód znanej na całym świecie pani archeolog, Lary Croft. Stanowi ona swego rodzaju przełom w liczącej już sześć lat serii i określana jest przez swych twórców mianem gry nowej generacji.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wiedziałem, że tak będzie. To już koniec mojej przygody z Lar(w)ą Croft. Chwila moment, co ja mówię – tę serię powinno się zakończyć już dawno temu, a konkretnie na „TR2: Dagger Of Xian”. Tylko dwie pierwsze odsłony przygód panny Croft można uznać za w pełni innowacyjne i nie mające na celu wyciągnięcia od spragnionych wirtualnych rozkoszy graczy kolejnych sumek pieniędzy. Problem w tym, że pomimo tendencji spadkowej (coraz niższa grywalność, denna fabuła, zero świeżych pomysłów) wielu miłośników gier TPP i tak zasiadało do kolejnych odsłon „Tomb Raidera”. Sam się sobie dziwię, że skończyłem jego cztery odcinki, a skapitulowałem dopiero przy Kronikach Lary Croft, w których to pewna seria skoków okazała się niemożliwa do wykonania jak na moje możliwości manualne. Mimo to, spędzałem nad nimi długie godziny, z pewną nawet ciekawością przemierzałem kolejne setki kilometrów unikając pułapek, pokonując wrogów i rozwiązując przeróżne zagadki. A to wszystko tylko po to, żeby dowiedzieć się, co takiego tym razem zaserwowali producenci. Miarka się jednak przebrała. Wydanie „TR: Angel of Darkness” w takiej formie, w jakiej ujrzał on światło dzienne, jest już szczytem bezczelności. Koniec z sentymentem do Lar(w)y. Tej grze dostanie się tak samo, jak każdej innej o zbliżonej jakości. Żadnych wzdychań do panny Croft, żadnych nawiązań do poprzednich odsłon (no, może trochę przesadziłem, o kilku szczegółach wspomnę), które w porównaniu z tym tytułem były produktami wybitnymi. Tak jest, nawet takiego „Tomb Raidera 3”, który praktycznie nie miał żadnej fabuły, a gracz jedynie przemieszczał się po kolejnych planszach w celu eliminacji coraz to silniejszych bossów, powinno się potraktować jako świetną grę TPP, jeśli tylko zestawi się go z „Angel of Darkness”. Po wydaniu koszmarnego wręcz „Enter The Matrix” myślałem, że producenci podobnych gier pójdą po rozum do głowy i przestaną opierać się na głośnym filmie kinowym czy też masie tandetnych gadżetów. Jakże myliłem się. Jeśli porównywałoby się obraz kinowy z tym, z czym mamy do czynienia na ekranie komputera, śmiało można by stwierdzić, że w zestawieniu z nowym Tombem „Enter The Matrix” jest nawet niezłą grą akcji. No ale dobrze, dość tego ględzenia, pora na fakty. To one powinny Wam ukazać, dlaczego nie warto interesować się tą grą, nawet jeśli ktoś uważa się za miłośnika serii, ukończył wszystkie poprzednie odsłony, a na nową grę czekał z zapartym tchem praktycznie od momentu ujawnienia pierwszych informacji na jej temat.
Fabuła nowego „Tomb Raidera” wcale nie zachwyca. Nie tego oczekiwałem po grze, która powstawała zdecydowanie najdłużej z całej serii. Tyle dobrze, że chociaż minimalnie powiązano ją z kilkoma wcześniejszymi odsłonami. Akcja właściwej gry rozpoczyna się tuż po zakończeniu „TR: The Last Revelation”. Larze udaje się w jakiś sposób wydostać z przysypanej świątyni w Egipcie. Ma jednak za złe (delikatnie mówiąc) swojemu dawnemu mentorowi, Wernerowi Von Croyowi, że zostawił ją tam na pewną śmierć. „Anioł Ciemności” rozpoczyna się w mieszkaniu starca w Paryżu. Lara przybywa na spotkanie. Rozmowa między dwojgiem dawnych przyjaciół przeradza się w kłótnię. W końcu nikogo chyba nie powinno dziwić to, że Lara nie pała do niego sympatią po tym, jak zachował się w świątyni. Po chwili dzieje się jednak coś dziwnego. Następuje przebłysk, Lara traci na chwilę orientację, a gdy wraca do „świata żywych”, widzi swojego mentora leżącego na ziemi. Został zabity. Nasza bohaterka nie ma jednak czasu na przypomnienie sobie, co się właściwie stało. Bardzo szybko na miejscu zjawia się bowiem policja, która zmusza pannę Croft do ucieczki. I tak się to wszystko zaczyna. Po kilku początkowych etapach, w których trzeba będzie za wszelką cenę unikać stróżów prawa, zaczyna rysować się główny wątek fabularny gry, który, a to niespodzianka, ponownie związany jest z tajemniczymi artefaktami obdarzonymi magicznymi mocami.