Recenzja gry Total War: Three Kingdoms – gra o chiński tron
Nowa odsłona serii Total War to uczta nie tylko dla (niezbyt chyba licznych) miłośników chińskiej historii, ale przede wszystkim dla fanów gier strategicznych. Three Kingdoms śmiało może rywalizować z najlepszymi częściami cyklu Creative Assembly.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- świetna warstwa strategiczna – dla mnie najmocniejsza strona tej pozycji;
- wiele opcji dyplomatycznych i spora rola handlu;
- przydatny system szpiegów z dużą liczbą zdradzieckich akcji;
- wiele opcji rozwoju postaci i ciekawe zależności między nim;
- rozbudowane systemy rozwoju technologicznego i prowincji (komanderii);
- przepiękny interfejs i doskonała muzyka;
- kapitalnie oddany klimat starożytnych Chin;
- a co najważniejsze – gra wciąga tak, że trudno się od niej oderwać.
- słabe wprowadzenie w realia historyczne;
- nie zawsze intuicyjny interfejs;
- jak zwykle – sztuczna inteligencja w bitwach czasem zawodzi.
Tak, byłem sceptyczny – po dwóch świetnych grach z serii Total War osadzonych w świecie Warhammera bałem się powrotu cyklu do realiów historycznych. Fantastycznych potworów, potężnych czarów czy niesamowitych frakcji nie da się tak po prostu zastąpić normalnością. Nie uspokoiła mnie poboczna odsłona sagi – Thrones of Britannia – która, choć przyjemna, przy warhammerowych kuzynach sprawiała wrażenie ubogiego krewnego.
Na szczęście Total War: Three Kingdoms rozwiało moje obawy. Trzy królestwa to udana część serii, która zapewne uplasuje się wysoko na różnych listach najlepszych odsłon tego cyklu. A w moim prywatnym rankingu ląduje tuż obok pierwszego Shoguna, do którego mam ogromny sentyment i ciut poniżej dwóch Warhammerów, które to pozycje uważam za szczytowe – póki co – osiągnięcie serii Total War.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Three Kingdoms niczym specjalnym nie zastępuje czarów, orków czy gigantycznych bestii, które robiły świetną robotę w warhammerowych grach z cyklu. Owszem, mamy tu potężne jednostki legendarnych dowódców, którzy są niczym chińscy superbohaterowie, ale raz, że jest to zmiana opcjonalna, a dwa, że wcale tak mocno nie wpływa na rozgrywkę. Siłę Trzech królestw stanowi natomiast świetny klimat, znakomita warstwa strategiczna i dopracowanie wszystkich innych elementów, w tym dyplomacji, rozbudowy prowincji (zwanych komanderiami) czy szpiegostwa.
Co zjednoczone, musi się podzielić
Początek wstawki historycznej
Jeśli nie interesują Cię realia historyczno-kulturowe, w jakich rozgrywa się Three Kingdoms, to przejdź na następną stronę.
Końcówka II wieku n.e. to w Imperium Rzymskim rządy Marka Aureliusza i jego syn Kommodusa (postaci doskonale znanych z filmu Gladiator), a następnie kres ich dynastii – Antoninów. W Chinach ten okres to także koniec pewnej epoki. Cesarska dynastia Han rządziła już wtedy niemal czterysta lat, ale państwo ogarniał coraz większy chaos. Władza traciła zaufanie podwładnych, panowała biurokracja, pogłębiał się kryzys ekonomiczny, a potężne rody coraz mocniej intrygowały przeciwko sobie. W stolicy zaś panoszyły się dworskie koterie, z rosnącymi w siłę eunuchami na czele (wyobraźcie sobie chińskiego Varysa, tylko znacznie mniej sympatycznego).
Wybuch w 184 roku powstania Żółtych Turbanów, czyli de facto szeregu buntów chłopskich, traktuje się często jako początek tzw. Epoki Trzech Królestw. Dlaczego się ona tak zwie? Bo w toku wojen spośród wielu możnowładców i dowódców tego okresu wyłoniły się trzy postacie, które z czasem założyły trzy państwa – królestwa Wei, Wu i Shu. Wraz ze śmiercią ostatniego cesarza Han (w 220 roku – niemal czterdzieści lat po pierwszych buntach) oficjalnie rozpoczął się okres rywalizacji owych trzech królestw o pełnię władzy nad Chinami – była to epoka brutalnych wojen i krwawych bitew, zaskakujących zdrad i heroicznych czynów, a także dzielnych bohaterów i cynicznych złoczyńców. Ostatecznie w 280 roku, a więc sto lat później, Państwo Środka zjednoczyła dynastia Jin, rządząca królestwem Wei.
I tutaj pojawia się postać pisarza. Anglicy mają Szekspira, Polacy Sienkiewicza, a Chińczycy Luo Guanzhonga. Jego gigantyczna powieść (ponad 800 tys. słów – to więcej niż liczy Biblia!) pt. Dzieje trzech królestw powstała w XIV wieku, a więc tysiąc lat później, ale to właśnie ona w dominujący sposób wpłynęła na pamięć o tamtych wydarzeniach. I to dzięki niej okres ten zapamiętany został właśnie przez pryzmat wielkich postaci – dowódców, szpiegów i wojowników. Przywódcy tacy jak Cao Cao, założyciel państwa Wei, czy Liu Bei, jego wielki konkurent, przeszli do legendy, a twórcy tej odsłony cyklu Total War oddali to w swojej grze.
Koniec wstawki historycznej