Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Call of Duty: WWII Recenzja gry

Recenzja gry 3 listopada 2017, 14:53

Recenzja gry Call of Duty: WWII – udany powrót do korzeni serii

Seria Call of Duty powraca do swoich korzeni, czyli czasów II wojny światowej, pokazując nam mieszankę Kompanii braci z rozmachem filmów Michaela Baya. O dziwo tutaj się to udało.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

PLUSY:
  1. poważne podejście do tematu II wojny światowej w kampanii fabularnej, bez unikania jej okrucieństw;
  2. świetnie zrealizowane przerywniki filmowe;
  3. zróżnicowane misje, niepozwalające się nudzić;
  4. mnóstwo rzeczy do odblokowania motywuje do systematycznej gry w sieci;
  5. bogaty w przeróżne interaktywne atrakcje tryb sztabu generalnego;
  6. pomysłowe zagadki środowiskowe i klimat trybu zombie;
  7. całkiem ładna oprawa audiowizualna.
MINUSY:
  1. momentami przesadzone sceny akcji (np. wagony kolejowe fruwające jak patyki na wietrze);
  2. niepotrzebne sekwencje QTE;
  3. czuć, że silnik gry ciągnie już ostatkiem sił;
  4. małe mapy i słaby balans broni w walkach sieciowych.

Strzelaniny FPP powoli przepraszają się z historią i wracają do dawnych autentycznych konfliktów zbrojnych, co widzieliśmy już w Battlefieldzie 1 czy trochę niedostrzeżonym Rising Storm 2: Vietnam. Trudno jednak wyobrazić sobie bardziej symboliczny powrót do korzeni niż w przypadku Call of Duty ponownie zabierającego nas na fronty drugiej wojny światowej, tak jak u swoich początków. Studio Sledgehammer Games wzięło na siebie trudne zadanie zmierzenia się z dziedzictwem serii i w ogólnym rozrachunku poradziło sobie całkiem nieźle. O ile kontrowersyjny tryb wieloosobowy wymaga przymknięcia oka na wiele kwestii, tak kampania fabularna robi bardzo dobre wrażenie. Po raz pierwszy od czasów Black Ops w serwowaną przez Call of Duty opowieść zagłębiłem się z prawdziwą przyjemnością – czułem w niej ducha dawnych odsłon i naprawdę nie mogłem się oderwać.

Nie oznacza to oczywiście, że formuła gry zmieniła się o 180 stopni i rozgrywka wygląda zupełnie inaczej. To nadal jest styl Call of Duty, czyli szybka jazda kolejką górską, liniowa, pełna skryptów i scen rodem z filmów Michaela Baya. Na szczęście czuć w tym także ten wyczekiwany powrót do normalności, rzeczy nam znanych, do których mamy jakiś punkt odniesienia. Mimo że czasem trafiają się przygody niczym z serii Uncharted, to jednak bez wątpienia są to historie o zwykłych żołnierzach na froncie, martwiących się na co dzień o życie swoje, swoich kumpli i o dziewczynę pozostawioną gdzieś w kraju.

Tych „zwykłych” żołnierzy nie spotkamy, niestety, w module wieloosobowym, gdzie każdy może stworzyć sobie wirtualny awatar wedle własnych preferencji i korzystać z broni niekoniecznie zgodnej z historycznymi realiami, co nie wszystkim przypadnie do gustu. Fantazjowanie kosztem realizmu sprawdza się za to w trybie zombie – długiej i skomplikowanej misji kooperacyjnej, odwołującej się do mitu eksperymentowania nazistów z okultyzmem, w której zobaczymy na dodatek twarze paru znanych aktorów. Oceniając Call of Duty: WWII, trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że na grę tak naprawdę składają się trzy duże komponenty, dostarczające trochę odmiennych wrażeń.

II wojna światowa bez kompromisów

Fabuła nowego CoD-a wraca do korzeni serii, do ponurych losów zwykłego piechura, marznącego w okopie i podążającego za okrzykami dowódcy. Przez większość czasu wcielamy się w postać szeregowego Ronalda Danielsa z 16 Pułku 1 Dywizji Piechoty, któremu towarzyszymy od lądowania na plaży Omaha aż po zdobywanie mostu na Renie w marcu 1945 roku. Przedstawiana w grze historia to luźno powiązane ze sobą różne misje i operacje drugiej wojny światowej – czynnikiem spajającym są tu ludzie i ich emocje: narastający konflikt z sierżantem Piersonem oraz przyjaźni rodząca się pomiędzy Danielsem a szeregowym Zussmanem. Twórcy, poprzez parę mechanizmów rozgrywki, starają się uczulić nas na to, jak ważni są koledzy w oddziale. Możemy liczyć, że na naszą prośbę podrzucą nam apteczkę, amunicję, zapas granatów lub oznaczą wrogów (co akurat mocno psuje klimat przez zbyt wyraźną „ramkę” wokół postaci).

Recenzja gry Call of Duty: WWII – udany powrót do korzeni serii - ilustracja #1

Call of Duty 2, 1 Dywizja i Mark Hamill

„Wielka Czerwona Jedynka”, czyli 1 Dywizja Piechoty, była już raz bohaterem cyklu Call of Duty. W 2005 roku, wraz z premierą Call of Duty 2, ukazała się specjalna, trochę inna wersja na konsole starszej już wtedy generacji: Xboksa, PlayStation 2 i GameCube’a, o podtytule Big Red One. Pokazywała losy 1 Dywizji od pierwszych walk w Europie, czyli wyzwalania Afryki Północnej, przez Sycylię, Normandię, Ardeny – aż do Linii Zygfryda w Niemczech. Wśród bohaterów można było usłyszeć wielu aktorów z popularnego wtedy serialu Kompania braci, a każdy rozdział gry poprzedzony był autentycznymi materiałami filmowymi z drugiej wojny światowej, pochodzącymi z kanału Military Channel. Co ciekawe, narratorem podczas tych sekwencji był aktor Mark Hamill, który kiedyś zagrał jedną z głównych ról w filmie fabularnym o 1 Dywizji – The Big Red One z 1980 roku.

Momentami odpoczniemy od brudnych okopów...

Co jakiś czas natykamy się też na sytuacje, w których można przemieścić rannego towarzysza w bezpieczne miejsce lub w ostatniej chwili ocalić go celnym strzałem. Takie drobiazgi rzeczywiście pozwalają bardziej wczuć się w rolę zwykłego szeregowego na polu walki, a obok tego jest jeszcze cała reszta okrucieństw wojny. Widzimy tragedie ludności cywilnej, egzekucje jeńców, przejawy antysemityzmu, wszechobecną krew, urwane kończyny i wystające z ran kości. Strzelamy do psów i trzymamy jeńców na muszce. Druga wojna światowa w Call of Duty WWII nie jest ugrzeczniona, nie jest dostosowana do młodszych graczy, jak w Medal of Honor. Jest brudna i okrutna, co czyni jej obraz bardziej autentycznym.

Na pochwałę zasługuje też struktura całej kampanii. Ekrany ładowania schowano za rewelacyjnie wyglądającymi i zrealizowanymi przerywnikami filmowymi, których bohaterowie na szczęście nie są zbyt przerysowani czy nienaturalni. To żołnierze z krwi i kości – prawie jak w Kompanii braci, choć może nie tak dobrze przedstawieni, jak by się chciało. Winę za to można zrzucić na dość wartkie tempo akcji, które wyraźnie miało priorytet nad zagłębianiem się w charaktery głównych postaci. Wszystko dzieje się tu bardzo szybko, ale jest sprawnie zmontowane i nie ma chwili na nudę – całą kampanię przechodzi się praktycznie „jednym tchem”. Spowolnić tempo możemy sobie sami, wybierając najwyższy poziom trudności – wtedy bez krzyża celownika i wskaźników trafień jesteśmy często zmuszeni przemyśleć każdy następny krok.

...by za chwilę gryźć piach i błoto na froncie.

Czytajcie uważnie, bo nie będę powtarzać!

W samych etapach doświadczamy wszystkiego, co znamy z poprzednich gier tego typu – ale znalazło się też miejsce na parę nowości, a powtórki łatwo się wybacza, widząc je w końcu w lepszej oprawie graficznej. Istotą opartych na prawdziwych bitwach misji są oczywiście wszechobecne skrypty, ale po setkach godzin spędzonych ostatnio w różnych sandboksach powitałem je niemal z ulgą! Tym większą, że w Call of Duty: WWII naprawdę potrafią zrobić wrażenie swoją wymownością lub niesamowitym wręcz rozmachem. Uczestniczymy w szaleńczej pogoni jeepem (co jest miłym ukłonem w stronę pierwszych odsłon serii), wspieramy towarzyszy karabinem snajperskim z wieży kościoła, patrzymy na konających żołnierzy na plaży Omaha i biegniemy przez las pośród spadających z jękiem konarów drzew. Nic z tego nie byłoby równie ekscytujące bez skryptów!

To szaleńcze tempo spowalniają od czasu do czasu sekwencje skradankowe – wykonane, niestety, tak sobie i pojawiające się zbyt często. Są bardzo łatwe, z obowiązkowym miernikiem zaniepokojenia wrogów i koniecznością używania wytłumionej broni, która – o dziwo – od razu alarmuje przeciwników, co dobrze odpowiada rzeczywistości. O wiele ciekawiej natomiast wypada etap, w którym musimy lawirować w przebraniu pomiędzy niemieckimi oficerami, uzbrojeni jedynie w... informacje pozyskane z fałszywych dokumentów! Niczym w przygodówkach Telltale Games należy szybko wybrać właściwą opcję dialogową, by nie wzbudzić podejrzeń. Całość jest oczywiście banalnie prosta, ale stanowi ciekawe urozmaicenie, zwłaszcza w połączeniu z eksploracją dość dużego budynku. Zdradzę jeszcze, że misja szpiegowska w roli członkini ruchu oporu nie jest jedynym urozmaiceniem kampanii – na chwilę wcielamy się też w żołnierzy zupełnie innych formacji!

Recenzja gry Call of Duty: WWII – udany powrót do korzeni serii - ilustracja #4

POWRÓT APTECZEK

Powrót do systemu apteczek generalnie wyszedł grze na plus w kontekście samego klimatu zabawy, natomiast nie wpływa znacząco na trudność rozgrywki. W wirze walki musimy zawsze poświęcić trochę czasu na opatrzenie się, co wymaga znalezienia ustronnego miejsca – zupełnie jak przy zwykłym czekaniu na odnowienie paska zdrowia. Na normalnym poziomie trudności nie ma też problemu z dostępnością apteczek. Można je znaleźć na mapie lub co jakiś czas dostać jedną od towarzysza z drużyny. Momenty, gdy mi ich naprawdę brakowało, zdarzały się sporadycznie.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.

Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami
Recenzja gry Helldivers 2 - to jedna z najlepszych pozycji w historii do grania z kolegami

Recenzja gry

Helldivers 2 pokazuje, co może zrobić doświadczony zespół specjalizujący się w określonym gatunku gier, mając wsparcie dużego wydawcy pokroju Sony. Zdecydowanie nie sprawi, że serwery będą działać stabilnie po 14 dniach po premierze.