Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 października 2017, 13:00

Recenzja gry Assassin's Creed Origins – najlepsza gra w historii tej serii? - Strona 2

Ubisoft próbował i próbował, ale kolejne odsłony serii Assassin's Creed (po Black Flag) zbierały mieszane opinie. Na szczęście w końcu się udało – Origins to jedna z najlepszych części cyklu. Kto wie, czy w ogóle nie najlepsza?

Inaczej i po staremu

No dobra, a jak się w to gra? Odpowiedź na to pytanie jest złożona: z jednej strony – inaczej, z drugiej – po staremu. Wszystkie charakterystyczne elementy gameplayowe zostały zachowane. Jest synchronizacja na wieżach widokowych, po której możemy wykonać efektowny skok w stóg siana, nadal biegamy po dachach i wspinamy się, wciąż też eliminujemy wrogów za pomocą ukrytego ostrza, choć nie od początku zmagań. Każdy, kto miał do czynienia z serią od wizyty w Masjafie, od razu poczuje się jak w domu. Jak to jednak zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Mocno ucierpiała wspinaczka, co akurat przyjąłem z pewnym bólem serca. Bayek jest w stanie wdrapać się praktycznie na każdą ścianę, nawet taką pozornie „gołą”, i dla świętego spokoju gracz musi przestać zastanawiać się, jak on to w ogóle robi. Ma to jednak swoje minusy. Zniknęły bardziej skomplikowane sposoby docierania do celu, bo nie trzeba już szukać drogi wśród wystających elementów budynku, zabrakło też – i tego żałuję najbardziej – specjalnych komnat/lokacji, w których testowaliśmy swoją zręczność. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie w parkourze dokonano największych cięć. Dość powiedzieć, że na budynek nie da się znów wbiec bokiem, jak to było w Unity i Syndicacie. Autorzy zrezygnowali też z eksperymentu w postaci płynnego zejścia na poziom ulicy po przytrzymaniu klawisza „B” na padzie.

Drugą dość istotną zmianą jest obecność Senu, który zastępuje znany doskonale „wzrok orła”. Tym razem świat oglądamy bezpośrednio oczyma zwierzęcia i jego pomoc okazuje się być nie do przecenienia. Ptak potrafi wykryć konwoje przewożące surowce, namierzyć zwierzęta (źródło skór), a także oznaczyć wszystkich wrogów i interesujące nas przedmioty, co ma niebagatelne znaczenie podczas planowania ataku na dobrze chronione lokacje. Z orła korzysta się w tej grze tak często, że achievementa za 30 minut lotu wbijamy, zanim fabuła zdąży się na dobre rozkręcić. Mocno krytykowany przed premierą pomysł oceniam zatem na plus, zwłaszcza że Senu świetnie sprawdza się też przy poszukiwaniu ciekawych miejsc w tym ogromnym świecie.

Nutka Wiedźmina

Recenzja gry Assassin's Creed Origins – najlepsza gra w historii tej serii? - ilustracja #2

System starć w Origins jest bardzo elastyczny. Poszczególnymi typami broni białej walczy się inaczej, Bayek może też w bezpośrednich potyczkach korzystać z łuków, które nierzadko przechylają szalę zwycięstwa na naszą stronę. Bić da się także na koniach, wielbłądach i jadąc rydwanem, więc starcia są szalenie dynamiczne.

Fundamentalne zmiany zaszły w systemie walki, co również było szeroko komentowane przed premierą. U podstaw nowa mechanika przypomina nieco rozwiązania zastosowane w Wiedźminie 3 – w Origins tłuczemy wrogów, wykonując uniki i zadając ciosy, kiedy rywal przestaje zadawać swoje. Co ważne, moduł nabiera rumieńców w trakcie rozgrywki, bo wykupując kolejne umiejętności w drzewku rozwoju postaci, wyposażamy się w zablokowane na starcie manewry, szalenie przydatne na placu boju. Deweloperzy nie kłamali, że całkowite przestawienie się na nowy system zajmie weteranom nie więcej niż kilkadziesiąt minut. Pod koniec gry będziecie tańczyć wokół przeciwników niczym Geralt z Rivii, a takie aktywności jak walki na arenie (przed premierą uważałem je za najmniej istotny dodatek) okażą się całkiem przyjemnym sposobem na spędzanie czasu w wirtualnym Egipcie.

Choć walczyć w Origins nauczyć się po prostu trzeba (chociażby po to, żeby uporać się z bossami w obowiązkowych konfrontacjach), to podkreślić wypada, że bardzo duży nacisk położony został na skradanie się. Autorzy ewidentnie zrobili ukłon w kierunku fanów, łącząc pomysł z przechodzeniem w stan ukrycia na życzenie (wprowadzony w Unity) z rozwiązaniami znanymi ze starszych gier z serii. Bayek chowa się więc w trawie, gwizdem zwabia rywali, a po wykupieniu odpowiedniej umiejętności jest też w stanie eliminować łańcuchowo dwóch niemilców jednocześnie. Chyba w żadnej odsłonie tego cyklu nie skradałem się tyle co w Origins. Praktycznie każde wejście do gęsto obsadzonej przez strażników placówki rozpoczynałem w wariancie stealth i jeśli nic nie spaprałem po drodze, tak też je kończyłem. Cicha eliminacja rywali była od zawsze jednym z najfajniejszych elementów składowych serii i cieszę się, że nowa gra pozwala pod tym względem na bardzo wiele.

Giń!

Kontrowersje wśród fanów wzbudzić może jedynie samo ukryte ostrze, które nie jest już ostatecznym „rozwiązywaczem” wszelkich problemów. Broń tę rozwijamy jak każdą inną (ma swój własny współczynnik obrażeń, bardzo duży zresztą), więc może się zdarzyć, że rywal na wyższym poziomie niż nasz nie będzie chciał dać się położyć grzecznie na ziemi po jednym uderzeniu. Konieczność upgrade’owania ikonicznej klingi nie jest według mnie złym pomysłem, bo nieco utrudnia samą rozgrywkę i zmusza do bardziej uważnego dobierania celów. Jeśli jednak będziemy należycie dbać o ostrze i cały czas podnosić jego statystyki, rozgrywka nie będzie praktycznie niczym różnić się od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie gry.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej