Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 2 października 2017, 15:35

Recenzja gry Forza Motorsport 7 – świetny kotlet, tylko odgrzewany - Strona 2

Forza Motorsport 7 to istny doktor Jekyll i mister Hyde. Idealna gra wyścigowa oraz odgrzewany kotlet „wzbogacony” o niestrawne dodatki w jednym. Z czego wynika tak spolaryzowana opinia?

Autostrada do nieba

Wystarczający na długo tryb kariery to dopiero początek atrakcji. Buszując w menu, znajdziemy oczywiście kreator własnych wyścigów, a oprócz tego zawody w drifcie, pojedynki drag race na 1/4 mili (które w końcu są dostępne również poza trybem wieloosobowym), ligi online, dom aukcyjny do handlu samochodami, a także – uwaga – możliwość zabawy na podzielonym ekranie, choć niestety tylko w wersji na konsolę. Wszystko to opatrzone doskonałą grafiką i z dobrą optymalizacją na pecetach (w pełnej wersji nie uświadczyłem zacięć, które często występowały w demie), co sprawia, że przy takiej zawartości i różnorodności omawianej gry inne tegoroczne tytuły wypadają trochę ubogo i trochę bardziej nudno. Są świetne w swoim wąskim zakresie odtwarzania konkretnych sportowych dyscyplin, za to Forza Motorsport 7 jest ciekawsza dla „zwykłego” gracza i dla każdego fana samochodówek.

Każdego – pod warunkiem, że nie grał w poprzednie odsłony Forzy, co prowadzi nas do trochę innych spostrzeżeń gracza oswojonego z wersją konsolową. Niektórzy mówią, że chodzi zawsze ubrany na zielono (nie tylko w dzień św. Patryka), a Dark Souls 3 przeszedł, używając wyłącznie Kinecta. Wszystko, co naprawdę o nim wiemy, to to, że zwą go xboksowym kuzynem Stiga!

Tryb podziwiania samochodu Forzavista dostępny jest teraz także przed wyścigiem, w pit-stopie.

Droga do piekła

Forza Motorsport 7 na Xboksie One posiada wszystkie wymienione wyżej zalety, ale jako weteran serii trochę za bardzo odczułem już „zmęczenie materiału”. To tak naprawdę ciągle ta sama gra, te same trasy w Alpach Berneńskich i Pradze, te same konkurencje specjalne od wielu lat. To wciąż podobny zestaw samochodów do zdobycia i dokładnie ten sam tryb kariery, tylko pod inną nazwą. Co dwa lata autorzy wydają się przerabiać jedynie wygląd głównego menu i HUD-a w czasie wyścigu. Losowo wyrzucają jakąś trasę, parę marek pojazdów, dodając dla niepoznaki trochę innych z poprzednich części oraz tradycyjnie nowy, fikcyjny tor, bazujący na jakimś kraju, i tyle – kolejna Forza Motorsport gotowa! Tempo zmian jest zdecydowanie zbyt wolne, a te rzeczywiście wprowadzone w tej odsłonie nie są dobre. Przykłady?

Pomimo zapowiedzi, w grze nadal brakuje prawdziwej, dynamicznie zmieniającej się pogody! Obecnie mamy jakiś dziwną metodę pośrednią – wybieramy z góry tor w słońcu lub deszczu, tylko w tym drugim przypadku pojawia się dodatkowy suwak z prawdopodobieństwem wystąpienia opadów przy zachmurzonym od początku niebie. Nie ma opcji płynnego przejścia od bezchmurnego nieba do wielkiej ulewy, jak chociażby w Projekcie CARS 2. Prawdopodobnie ma to związek z chęcią utrzymania z góry zaplanowanych kałuż 3D na torze, wprowadzonych w Forzy 6, ale odnoszę wrażenie, że takich miejsc z głęboką wodą i tak jest dużo mniej niż ostatnio. Przy krótkich wyścigach podczas kariery nie jest to aż tak odczuwalne, ale czasem potrafi wyglądać trochę sztucznie, choćby wtedy, gdy deszcz zaczyna padać dokładnie w połowie zaplanowanych okrążeń.

Asfalt w czasie deszczu wygląda wspaniale, ale to jeszcze nie jest prawdziwa, dynamiczna zmiana pogody.

Baby Driver czy Ninja Driver?

Największą nowością w tej odsłonie wydają się być… stroje dla naszego kierowcy. Huczne zapowiedzi skupienia się na jego osobie oznaczają tutaj nerwowo podrygującą postać w menu głównym i po wygranej na podium, której ruchy w niczym nie przypominają gestów kierowców po zwycięstwie, a raczej zaawansowane stadium ADHD. Możemy za to odblokować dla niej ponad 300 różnych kostiumów i przebrać naszego podopiecznego za mumię, kucharza, rolnika, rycerza czy nawet pajaca. Ze zdobywaniem kolejnych strojów związana jest inna nowość – skrzynki! Koniec z dylematem, czy za zarobione kredyty kupić Lamborghini, czy Ferrari – teraz można inwestować w skrzynki, które zastąpiły pakiety z perkami i mogą zawierać też stroje i samochody.

Co więcej, liczba rodzajów skrzynek przyprawiłaby o zawrót głowy niejednego weterana Counter Strike’a. Mamy skrzynie podstawowe, mieszane, premium, elitarne, a także „skrzynie tajemnicze” i „skrzynie szczęśliwe”… Podejrzewam, że „szczęśliwa” daje szansę na wylosowanie stroju pajaca, a z „tajemniczej” może wypaść kombinezon ninja, ale to tylko moje domysły. I tak wolałem kilkaset tysięcy kredytów wydać na Ferrari.

Kwintesencja Forzy 7 na jednym obrazku. Zamiast dać jakiś ciekawy easter egg o samochodzie z Christine, twórcy wyraźnie kłaniają się filmowi To.

Zrozumiałbym takie rozwiązania w bardziej luźnej Forzy Horizon, ale czy naprawdę były konieczne w serii Motorsport? Te wszystkie samochody i tory w grze to istna kopalnia ciekawostek i wspaniałych historii, którymi można by ubarwić tryb kariery lub wykorzystać w easter eggach. Po klimatycznych i humorystycznych wstawkach Jeremiego Clarksona nie ma już śladu – zamiast tego natrafiamy czasem na parę frazesów kierowcy testowego Porsche czy redaktora pisma Top Gear. Forza Motorsport powinna się zmieniać, ale nie za sprawą skrzynek czy setek karykaturalnych kostiumów i szkoda trochę, że poszło to w tym kierunku.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej