Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 26 września 2017, 15:34

Recenzja gry Total War: Warhammer II – Nowy Świat, stary Warhammer - Strona 3

Wojna totalna wróciła do uniwersum Warhammera. Druga odsłona serii Total War w klimatach mrocznego fantasy nie wprowadza rewolucji w sprawdzonej formule, ale za to usprawnia wiele elementów z „jedynki”. Witajcie w Nowym Świecie.

Nowy świat, stare mechaniki

Czym jest Total War: Warhammer II? To w zasadzie „jedynka”, tylko że z zupełnie nową zawartością. Inny kontynent, świeże frakcje i dodatkowe mechaniki – z poprzedniej odsłony został więc tylko silnik Warscape i fundamenty rozgrywki, a całą resztę stworzono od zera. Nie znaczy to jednak, że nowości jest wiele. Oto w ruinach możemy teraz znaleźć skarby (podczas minigry przypominającej banalną paragrafówkę), a na morzach pojawiły się takie obiekty jak zagubiony ładunek, tajemnicza wyspa czy rafa czaszek, pełniące tę samą funkcję co wspomniane ruiny. Szkoda, że zabrakło starć morskich, tym bardziej że sporą część mapy zajmują morza, a mroczne elfy mają nawet potężną wodną jednostkę – czarną arkę. Wygląda na to, że na bitwy okrętów trzeba będzie poczekać do trzeciej odsłony serii.

MULTIPLAYER

Z powodu braku chętnych nie udało nam się przetestować trybu sieciowego. Total War: Warhammer II oferuje – poza obowiązkowymi bitwami – także możliwość dowodzenia w dwie osoby tą samą frakcją (każda kieruje innym lordem) w trakcie kampanii sieciowej.

Oto moje małe imperium.

Brak większych zmian to zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Zarządzenie rozległym, składającym się z kilkunastu prowincji imperium nadal nie jest specjalnie wygodne i łatwo pogubić się w tym, co i gdzie wybudowaliśmy. To wciąż te same uproszczenia, takie jak brak formacji oddziałów, systemu dynastii czy urzędników. Dalej też dyplomacja nie jest idealna. Z drugiej strony Warhammer II to ciągle te same, świetne i absolutnie bezkonkurencyjne bitwy.

Starcia tysięcy wojowników, urozmaicone potężną magią (tym razem postawiłem na czarującego przywódcę – i nie żałuję) sprawiają masę frajdy. Lordowie armii wraz rozwojem kampanii awansują na kolejne poziomy, pozwalające odblokowywać im przydatne umiejętności, a także zdobywają sprzęt, taki jak miecze, sztandary czy pancerze, dodający im jeszcze więcej mocy. Pod tym względem gra jest szalenie rozbudowana – ilość czynników, które wpływają na siłę danej jednostki, okazuje się ogromna (czary, aury, sztandary, czasowe bonusy – to tylko kilka z nich). Ba, w pewnym momencie nawet trudna do opanowania.

Na szarżującą ropuchę nie ma rady.

Total War: Warhammer to także nadal ten sam wysoki i bezwzględny poziom trudności. Kampanię jaszczuroludzi (opis z menu sugeruje, że jest najprostsza) rozegrałem na poziomie średnim i... wcale nie było łatwo. Zdarzało się, że musiałem się cofać o parę tur, by naprawić błędne decyzje, które pozwoliły przeciwnikom rozbić moje armie i spustoszyć miasta. Skavenami grałem już na wyższym poziomie trudności i było ciężko – tym bardziej że ich jednostki, choć liczne i tanie, są niezbyt silne, co boli szczególnie przez pierwsze kilkadziesiąt tur. Doceniam sztuczną inteligencję w czasie bitew – mimo że też nie kombinowała za bardzo (aczkolwiek może to kwestia poziomu trudności), nie popełniała również podstawowych błędów, nie dawała się łatwo oflankować i skutecznie korzystała z kawalerii. Pod tym względem tytuł stoi na poziomie przyzwoitej „jedynki”.

WOJNA TOTALNA: WOJENNY MŁOT II

Cieszę się też, że Warhammer otrzymał rodzimą wersję językową – nie jest idealna, ale całkiem zadowalająca. Doceniam klimatyczne tłumaczenia nazw własnych, choć nie obyło się bez drobnych błędów.

Technologia kluczem do sukcesu.

Masz mój młot!

Total War: Warhammer II to bardzo poprawna kontynuacja. Usprawnia sporo drobnych elementów rozgrywki (np. misje losowe nie są już tak... losowe, żeby ich realizacja była poza naszym zasięgiem), dzięki czemu obcowanie ze strategicznym i taktycznym fundamentem serii jest po prostu przyjemne. Kapitalna mapa, klimatyczny świat i silnie zarysowana fabuła pozwalają przejść do porządku dziennego nad pewnymi uproszczeniami w uniwersum, które gra siłą rzeczy wprowadzić musiała (chyba że jesteście totalnymi fanami „Młotka”, ale wtedy i „jedynka” musiała Was odrzucić). Zabawa zwyczajnie wciąga – określenie „syndrom jeszcze jednej tury” w kontekście Warhammera II wcale nie jest przesadą: zdarzało mi się kończyć rozgrywkę późno, późno w nocy. I wcale tego nie żałuję...

Ostatecznie mam tylko jedną wątpliwość na przyszłość – „dwójka” nie wnosi do formuły wiele nowego. Żadna to rewolucja, a po prostu solidna rzemieślnicza robota, wzorem najlepszych krasnoludzkich płatnerzy. W efekcie był to dla mnie bardzo miły powrót do serii, zwłaszcza że w pierwszego Warhammera nie grałem od wielu miesięcy. Pytanie, czy za rok „trójka” na tym samym silniku nie będzie już męcząca. To się okaże. Póki co ciągle jest dobrze. Totalnie dobrze.

O AUTORZE

Przygodę z serią Total War rozpocząłem kilkanaście lat temu, katując pierwszą jej część: Shoguna. Do dzisiaj czuję do niej chyba największy sentyment. Z poprzednią odsłoną cyklu spędziłem ponad 70 godzin i wystawiłem jej ocenę 8,5/10. „Dwójce” poświęciłem ok. 45 godzin, skupiając się na jaszczuroludziach (ich kampanię zaliczyłem w 170 tur) i skavenach. Dobre i złe elfy poznałem tylko pobieżnie, ale z czasem zamierzam i nimi zdobyć wir – szczególnie że ich łucznicy mają szalony wręcz zasięg.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Total War: Warhammer II na PC otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Adam Zechenter | GRYOnline.pl

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej