Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 29 września 2017, 16:00

Recenzja gry Divinity: Original Sin II – RPG roku - Strona 3

Przez tę grę będziecie grzeszyć zarwanymi nockami, zawalonymi terminami i spóźnieniami. Taką moc oddziaływania ma Divinity: Original Sin II autorstwa Larian Studios. Sequel pod każdym względem lepszy i bardziej dopracowany.

Nie tak całkiem boso przez świat – i do boju

Naturalnie nagrodą za postępy w fabule jest doświadczenie, chwała, złoto i sprzęt. Zbieraczy zaleje tu prawdziwa fala morderczego żelastwa i artefaktów, ale jej siła uderzeniowa jest rozsądnie rozłożona i współgra z tempem rozgrywki. Znajdujemy coraz lepszą broń, niemniej nie odbywa się to tak, że z godziny na godzinę przeistaczamy się w chodzącą fortecę z zapasem, którym moglibyśmy dozbroić całą armię. Startujemy jako więźniowie i rozbitkowie z jedną koszuliną na grzbiecie i gra pozwala nam tak się czuć nawet wtedy, kiedy już coś tam zarobiliśmy.

Pewnie da się to obejść, ale ja postawiłem na klimatyczny rozwój także w kwestii ekonomii. To też sprzyja wrażeniu powolnego odzyskiwania umiejętności po zaliczeniu dna. A kiedy już mamy z czym ruszyć do boju – zaczyna się zabawa. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie cyklu walka stwarza ogromne możliwości taktyczne. Wytrenowanie postaci – w systemie, gdzie profesja definiuje tylko start – tak, by kopały tyłki w mniej lub bardziej słusznej sprawie to jedno. Dobranie ekwipunku – drugie. Trzecim czynnikiem, tak jak poprzednio, są interakcje z otoczeniem, niejako element rozpoznawczy serii.

Więc... często tu przychodzisz?

Recenzja gry Divinity: Original Sin II – RPG roku - ilustracja #2

NAPISZ SOBIE ZWÓJ MAGICZNY

Rzemiosło w Original Sin II sprawia przyjemność, choć – poza niektórymi wymogami fabularnymi – możemy spokojnie polegać na znalezionym i kupionym ekwipunku. Nie da się jednak ukryć, że tworzenie zwojów oraz dodatkowych strzał czy granatów zwyczajnie się opłaca i może ułatwić kilka starć.

Do gry wracają kombinacje żywiołów, korzystanie z właściwości podłoża i mieszanie różnych rodzajów magii. Dawno nie bawiłem się tak dobrze, przygotowując strategię, by maksymalnie wykorzystać zdolności skrytobójcze do kasowania najwrażliwszych ogniw wrażych sił. Ułatwia to cała paleta zdolności, których uczymy się z książek lub które nabywamy, gdy nosimy konkretny rynsztunek.

Odpowiednia taktyka pozwala na pokonanie nawet najtrudniejszych przeciwników, choć nie zawsze od razu na nią wpadamy. Czasem trzeba się wycofać na z góry upatrzone pozycje ostatniego zapisu gry i przemyśleć swoje metody oraz podejście do życia. Original Sin II nie należy bowiem do dzieł, które wybaczają błędy. Może to nie Dark Souls, ale szykujcie się na konkretne baty i konieczność planowania. Cóż, taka jest cena za swobodę – skoro jednak czytacie ten tekst, to nie przyszliście tu po to, by czekać, aż się Wam pasek życia sam zregeneruje.

Mówiąc wprost – jest trudno. Momentami wręcz wściekle trudno. Przeciwnicy zazwyczaj mają przewagę liczebną, a i dysponują niezłą siłą ognia. Czasem po drodze do celu trafiamy na pojedynczych oponentów, którym możemy w miarę łatwo i bezkarnie skopać tyłki, ale to tylko przystawki. Większość starć to prawdziwe wyzwania, przy których nauczymy się nowych przekleństw, niczym Morte z Tormenta. Jednocześnie Original Sin II jest sprawiedliwe – odpowiednio użyte kombinacje umiejętności (im więcej możliwości obezwładnienia przeciwnika dają zaklęcia i zdolności – tym lepiej) i właściwości przedmiotów potrafią przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Niezwykle istotne jest też granie terenem. Lokacje zaprojektowano tak, by dawały strategom odpowiednie pole do popisu. Zajęcie wysokich pozycji przed walką nie tylko ułatwi naszym strzelcom i magom obronę, ale przyniesie też pewne premie do obrażeń. Choć nawet wtedy trzeba liczyć się z tym, że przeciwnicy mają coś w zanadrzu. Sztuczna inteligencja działa bowiem całkiem sprawnie i nawet jeśli czasem daje się wpuścić w maliny, to zazwyczaj radzi sobie dobrze i bezlitośnie – bije w najczulsze punkty i jeśli wystawicie wrażliwą postać na ostrzał, możecie być pewni, że naprawdę mocno oberwie. SI potrafi też reagować na wprowadzane przez nas w zmiany w taktyce – po wczytaniu gry, kiedy próbowałem innego podejścia, myślałem, że sprytniejszego, komputer natychmiast się dostosował. Kiedy zacząłem używać innych niż dotychczas żywiołów, okazało się, że przeciwnicy też mieli na to odpowiedzi.

I rzecz najważniejsza – walki nie nudzą, mimo że potrafią trwać po kilkadziesiąt minut. Nie spotkałem dwóch takich samych bitew. Owszem, gdy po raz kolejny ruszamy do boju tą samą frakcją, jej żołnierze mają pewne stałe taktyki, ale zawsze znajdziemy jakieś różnice – czy to w statystykach, liczebności, czy w zdolnościach. Dzięki temu każde większe starcie to wyzwanie, do którego trzeba podejść indywidualnie i odrobinę pogłówkować.

W kontekście walki studio Larian, mimo ogromu Original Sin II, poszło w jakość, a nie w ilość. Bitwy czekają na nas w konkretnych punktach i widać, że są starannie zaprojektowane. Zadbano też o spore zróżnicowanie przeciwników. Pewnie, bardzo często walczymy z humanoidami zamieszkującymi Rivellon, ale oprócz nich na nasze życie czyha cały szanujący się bestiariusz fantasy (demony, nieumarli, zwierzęta, a i jakiś smok się znajdzie, jeśli chcemy atakować wszystko, co się nawinie) uzupełniony częstymi występami owadopodobnych poczwar ze złowrogiej Pustki.

Ponieważ wyzwania są różnorodne, trzeba odpowiednio zbalansować drużynę. Wąskie specjalizacje wydają się kuszące, ale lepiej inwestować w kilka dziedzin. Na początku może być nam odrobinę ciężej, ale gdzieś tak około dziesiątego poziomu doświadczenia zacznie się to opłacać, a i bawienie się różnorodnymi kombinacjami archetypów fantasy sprawia sporo radości. System jest elastyczny i pozwala na realizowanie naprawdę dzikich pomysłów.

Oprócz walk w podziemiach czekają też inne wyzwania, czyli zagadki logiczne i przestrzenne – z przewagą tych drugich. Niektóre bywają cokolwiek irytujące, ale rozwiązanie zazwyczaj znajduje się gdzieś w pobliżu, a takie zdolności jak Pet Pal czy widzenie nieumarłych (to dostajemy po wykonaniu kilku prostych zadań na kontynencie) pomagają znaleźć odpowiednie wskazówki.

BRUDNA SZTUCZKA

Recenzja gry Divinity: Original Sin II – RPG roku - ilustracja #5

To raczej brudna sztuczka, ale skoro gra na nią pozwala... W czasie, kiedy jedna z naszych postaci prowadzi dialog przed potencjalną walką, można spokojnie rozstawić resztę drużyny, przygotować zaklęcia, poprzerzucać uzbrojone beczki – a nawet zaatakować tuż przed zakończeniem dialogu. Niezbyt to szlachetne, ale w Rivellonie to sprytni żyją najdłużej. Choć i oni potrzebują zwojów wskrzeszenia.

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej