Recenzja pierwszego epizodu gry Life Is Strange: Before the Storm – klimatyczny powrót
Studio Deck Nine podołało. Before the Storm nie ustępuje oryginalnemu Life Is Strange, już w pierwszym odcinku oferując równie melancholijny klimat, świetną ścieżkę dźwiękową oraz plejadę barwnych postaci.
- doskonale uchwycony, melancholijno-licealny klimat oryginalnego Life Is Strange;
- wiarygodne dialogi między świetnie nakreślonymi bohaterami;
- pokaźna liczba ciekawych opcjonalnych interakcji z postaciami pobocznymi;
- fantastyczna oprawa dźwiękowa.
- przestarzała oprawa graficzna;
- drobne problemy z kamerą;
- brak trudniejszych wyborów moralnych.
Do żadnej tegorocznej premiery nie podchodziłem z taką nieufnością jak do Before the Storm. Z jednej strony miał to być kolejny tytuł osadzony w świecie Life Is Strange, pełen miejsc i postaci, które pokochałem dwa lata temu. Do tego zwiastuny przesycone były tym specyficznym, melancholijnym i licealnym klimatem, dzięki któremu chwile spędzone w miasteczku Arcadia Bay na zawsze zapadły mi w pamięć.
Z drugiej natomiast nie brakowało też sygnałów sugerujących, że nowy tytuł może nie dorównać wspaniałemu poprzednikowi. Twórcy oryginału przekazali swoją piaskownicę innemu, dopiero mającemu się wykazać w tym gatunku studiu deweloperskiemu, a osadzenie akcji w przeszłości uniemożliwiło ponowne wykorzystanie charakterystycznej mechaniki podróży w czasie, na której oparto fabułę pierwowzoru. Do tego obawy wzbudzała zmiana aktorki podkładającej głos Chloe Price, a dodanie bonusowego epizodu wyłącznie w znacznie droższej edycji Deluxe zirytowało graczy wyczulonych na nieprzyjazne konsumentowi praktyki biznesowe.
Na szczęście premiera pierwszego z planowanych trzech epizodów rozwiała w zasadzie wszystkie moje przedpremierowe obiekcje dotyczące dzieła studia Deck Nine. Life Is Strange: Before the Storm to cudownie grający na sentymentach powrót do Arcadii Bay – widać, że autorzy doskonale rozumieją, jakie elementy przesądziły o sukcesie poprzedniej części gry, i zamiast szukać nowej formuły, skupiają się na serwowaniu tego, co dobre i znane, w możliwie największej dawce.
Podobnie jak w przypadku innych gier epizodycznych postanowiliśmy wystawić końcową ocenę Life Is Strange: Before the Storm dopiero po ukazaniu się ostatniego odcinka cyklu.
Koniec samotności
Zaciąłeś się na samouczku?
Przygotowaliśmy opis przejścia do Life Is Strange: Before the Storm, wskazując wszystkie krytyczne decyzje.
Zgodnie z zapowiedziami akcja tej produkcji toczy się trzy lata przed wydarzeniami przedstawionymi w Life Is Strange, koncentrując się na pokazaniu narodzin więzi między doskonale znaną fanom Chloe Price a znaną dotąd jedynie ze słyszenia Rachel Amber. Wydarzenia obserwujemy z perspektywy tej pierwszej, pyskatej buntowniczki, którą równie wielu fanów pokochało, co znienawidziło i uważało za najbardziej irytującą postać pierwszej gry z cyklu.
Młodsza Chloe różni się jednak nieco od swojej starszej odpowiedniczki. Pierwsze chwile pokazują, że bycie zbuntowaną nastolatką to dla niej jeszcze nowość, poza odzwierciedlająca to, kim chciałaby być, ale wciąż do końca nie jest. W jej działaniach co jakiś czas widać brak doświadczenia i pewności siebie.
Dziewczyna wciąż nie może pogodzić się z wypadkiem samochodowym, który zabrał jej ojca. Nie potrafi dogadać się z matką i jej nowym partnerem, czuje się także osamotniona i zdradzona przez przyjaciółkę Max, która nie dość, że wyprowadziła się z rodziną w najgorszym dla Chloe momencie, to na dodatek unika z nią kontaktu i rzadko odpisuje na jej wiadomości.
Chloe dopiero uczy się, jak być prawdziwą buntowniczką – nie przefarbowała sobie na przykład jeszcze włosów.
I w takich oto okolicznościach dość niespodziewanie w życiu protagonistki pojawia się Rachel – najpopularniejsza dziewczyna w szkole i do tego pilna uczennica, która jednak również wykazuje pewne przejawy nastoletniego buntu i która z sobie tylko wiadomych powodów postanawia bliżej zaprzyjaźnić się z Chloe. Dziewczyny szybko się dogadują, a nieszczęśliwa nastolatka po raz pierwszy od dawna przestaje czuć się samotna, otwierając się przed nową przyjaciółką.
Cisza przed burzą
Fabuła epizodu Awake rozkręca się powoli, dając relacji nastolatek trochę czasu na rozwinięcie się, a nam na zapoznanie z aktualną sytuacją Chloe oraz z dawnymi i nowymi znajomymi. Z tego też powodu w odcinku zabrakło szczególnie dramatycznych momentów – gorąco zrobiło się dopiero w finale, niejako zapowiadając, że kolejne epizody będą już bardziej emocjonujące.
Brak większego napięcia nie przeszkadzał mi podczas zabawy, gdyż rekompensowały to inne rzeczy. Jednymi z przyjemniejszych momentów w oryginalnym Life Is Strange były te chwile, gdy mogliśmy oderwać się od bieżących wydarzeń i po prostu zrelaksować, siadając z gitarą w swoim pokoju czy odpoczywając wśród zieleni. Before the Storm także oferuje kilka okazji pozwalających odciąć się od wszystkiego i przemyśleć ostatnie wydarzenia, co ponownie wypada znakomicie i ma pozytywny wpływ na klimat opowieści.
Drugą siłą gry są jej bohaterowie i relacje między nimi. Oprócz Chloe, którą jedni lubią, a inni niekoniecznie (przy czym ci drudzy być może w końcu się do niej przekonają, gdyż oglądanie wydarzeń z jej perspektywy i wgląd w jej przemyślenia nadają tej postaci większą głębię), i Rachel w grze pojawia się też sporo starych i kilka nowych twarzy. Powraca znienawidzony przez dziewczynę ojczym David, jej próbująca ułożyć sobie na nowo życie matka, wyrafinowana Victoria czy diler Frank. Wszyscy oni są tacy, jakimi ich zapamiętaliśmy, choć obserwowani z perspektywy kogoś innego niż nieśmiała Max potrafią pokazać nieco inne oblicze.
Mamy też nowe postacie, głównie wśród uczniów akademii Blackwell. Tutaj zabrakło póki co szczególnie interesujących kreacji, chociaż para popkulturowych maniaków namiętnie grywających w sesje RPG jawi się całkiem sympatycznie i liczę, że powróci w kolejnych odcinkach. Najważniejsze jednak, że wszyscy bohaterowie zostali przedstawieni wiarygodnie, ich większe i mniejsze dramaty potrafią wzbudzić w nas współczucie, a rozmowy z nimi pełne są emocji czy humoru. Pogawędka o pracy domowej angażuje nas tu bardziej niż najtrudniejsze wybory moralne w ostatnich grach studia Telltale Games.