Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 maja 2017, 17:54

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Prey – Bio(System)Shock, czyli eksperyment udany - Strona 3

Pierwszy Prey powstawał jedenaście lat. Drugi Prey, który teraz jest pierwszym, ukazał się na rynku jedenaście lat po debiucie owego pierwszego pierwszego. Trochę to zagmatwane, niemniej niczego nie ujmuje bardzo dobremu dziełu twórców serii Dishonored.

Niektórzy pracownicy Talosa I zabijają czas grą w RPG.

Ha(c)k we mnie

Muszę, niestety, wspomnieć o zupełnym nieporozumieniu, jakim jest umiejętność hakowania. Autorzy zdecydowali się na stworzenie minigierki polegającej na przesuwaniu lewym analogiem ikony do miejsca docelowego w ograniczonym polu odbijających lub zatrzymujących naszą ikonę przeszkadzajek, które mają formę figur geometrycznych. Coś jak przeciskanie kulki przez długi przewód w taki sposób, by nie dotknąć nią ścianek owego przewodu. Oczywiście mamy na to bardzo niewiele czasu.

Wiem, że do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale dla mnie osobiście była to na tyle duża mordęga, że w ogóle zrezygnowałem z inwestowania w rozwój hakowania. W przypadku zamków na czwartym poziomie trudności taką operację trzeba przeprowadzić... cztery razy. Można się tego nauczyć, ale ja wolałem szukać tajnych przejść lub notatek z kodami do zamków. To zresztą kolejny powód, dla którego należy grę pochwalić. Nikt na nas niczego nie wymusza – tylko od nas zależy, w jaki sposób będziemy się bawić.

Najlepszymi przyjaciółmi głównego bohatera są mrok i rury biegnące ponad podłogą.

PłaczSilnik na PlayStation 4?

Prey nie jest najładniejszą grą na silniku CryEngine, ale na pewno na plus należy zaliczyć mu fakt, że idealnie działa na konsoli PlayStation 4 Pro. Co prawda z małym wyjątkiem, jednak jego zdradzenie byłoby równe koszmarnemu spoilerowi. Szczególnie chwali się dowolność postępowania na pokładzie Talosa I, co pozwala na poznanie kilku zakończeń historii, a to niewątpliwie pozytywnie wpływa na odbiór gry.

Twórcom udało się tak zaprojektować rozgrywkę, że niemal zupełnie unikamy w głównym wątku fabularnym ponownego odwiedzania już poznanych lokacji. Dzięki temu nie odczuwa się znużenia i cały czas odkrywa nowe rzeczy. Właściwie to prawie cały czas, bo pod koniec zabawy nagle zaczyna się przemierzanie tych samych korytarzy raz jeszcze – choć autorom należy się pochwała za to, że postarali się o poczynienie w nich kilku znaczących zmian. Jakich? Musicie to sprawdzić sami.

Misje poboczne to już zupełnie inna para kosmicznych kaloszy. Łażenia w tę i we w tę jest dużo, a co najgorsze, wszystko to przerywane dość długimi ekranami ładowania. Tu dał o sobie znać archaiczny sposób projektowania lokacji podzielonych na oddzielne plansze zamiast – jak w tej generacji przystało – zaserwowania jednego, dużego i otwartego świata stacji kosmicznej i jej okolicy. Stara metoda to pójście na łatwiznę, ale nie ma co przesadnie narzekać. I tak zabawa jest przednia.

Wykonywanie bądź niewykonywanie misji pobocznych ma wpływ na zakończenie gry.

Gra składa się z szeregu lokacji, przy przechodzeniu do których pozostaje nam cierpliwie obserwować ekran ładowania.

Prey to nie ten stary Prey

Prey to nie Prey. Ten stary Prey. To zupełnie inna gra, przeznaczona dla fanów niespokojnej eksploracji, nacechowanej gwałtownymi zwrotami akcji, podczas których sypie się ołów i żadnej ujmy dla bohatera nie stanowi ucieczka oraz schowanie się gdzieś w ciemnej dziurze. Nie jest to tytuł idealny, a jego największą siłą, ale i jednocześnie słabością, okazują się wzorce, z których czerpali twórcy. Wydaje się, jakby przedłużające się oczekiwanie fanów cyklów BioShock i System Shock znalazło chwilowe ujście w dziele Arkane. Ambitna, trudna, wciągająca i oferująca mnóstwo swobody, nie będąc jednocześnie sandboksem. Taka to gra. Kolejny tegoroczny hit.

O AUTORZE

Ukończenie głównej fabuły Preya i kilkunastu misji pobocznych zajęło mi dwadzieścia dwie godziny. Nie wykonałem wszystkich dodatkowych zadań, ale szacuję, że ich realizacja wydłużyłaby ten czas do około trzydziestu godzin. Bawiłem się na konsoli PlayStation 4 Pro, na której w trakcie rozgrywki nie odnotowałem spadków animacji. W przeszłości miałem do czynienia zarówno z grami z serii System Shock, jak i BioShock. W pamięci dobrze zapisał mi się też Prey z 2006 roku.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Prey na konsolę PlayStation 4 otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej