Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 kwietnia 2017, 15:53

Recenzja gry Expeditions: Viking – bardzo dobre RPG, ale z błędami - Strona 2

Twórcy gier RPG stanowczo zbyt rzadko czerpią z historii. Expeditions: Viking udowadnia, iż bez magii i potworów też da się stworzyć głębokiego, ciekawego „rolpleja”. Gdyby tak jeszcze dowodziło, że można wypuścić grę bez mnóstwa błędów...

Jak przystało na RPG, mamy dziesiątki zdolności do rozwijania u każdej postaci w drużynie. Możliwości jest dużo, ale odnoszę wrażenie, że gra nieco zbyt hojnie sypie punktami umiejętności.

Bij! Zabij!

Gdyby każdy konflikt w Expeditions: Viking dało się rozwiązać pokojowo, zmarnowałby się system walki – a studio Logic Artists włożyło dużo wysiłku w opracowanie turowej mechaniki toczenia starć. Na heksagonalnych polach bitew możemy korzystać z szerokiej palety umiejętności ofensywnych, defensywnych czy wspierających – wyprowadzać rozmaite ataki specjalne, demoralizować przeciwników etc. Bogatą pulę uzupełniają takie smaczki jak krycie się za osłonami przed strzelcami czy nawet opcja atakowania w sposób nieśmiercionośny – w niektórych przypadkach warto darować życie wrogom. W swobodnym korzystaniu z tego całego dobrodziejstwa pomaga fakt, że twórcy zrezygnowali z tradycyjnej kolejki inicjatywy – dyspozycje swoim podkomendnym wydajemy w dowolnym porządku, a gdy skończą im się akcje, po prostu oddajemy ruch komputerowemu przeciwnikowi.

Słowem, rasowa strategia taktyczna nie powstydziłaby się takiej mechaniki – zwłaszcza że kombinowanie i odnoszenie zwycięstw w potyczkach dostarcza sporo satysfakcji (niebagatelne znaczenie ma tu także dość wysoki poziom trudności gry). Co równie istotne, deweloperzy zdołali przedstawić te wszystkie opcje i zależności w przystępny, czytelny sposób. Nie uświadczycie tu klasycznych punktów akcji – zamiast tego zastosowano kolorowe znaczniki na siatce heksów, które jasno pokazują, co postać może zrobić w ciągu tury. Również opisy umiejętności i inne elementy interfejsu zwykle nie pozostawiają wątpliwości, co do czego służy, i uprzyjemniają planowanie starć.

Niestety, autorzy nie ustrzegli się wpadek, projektując system walki. Problematyczny bywa fakt, że w starciach bierze udział po kilkanaście postaci – na ogół szóstka po naszej stronie i co najmniej drugie tyle nieprzyjaciół. Przez to na sztucznie ograniczonych arenach robi się niekiedy zbyt ciasno (żeby chociaż dało się ustalić szyk drużyny na czas eksplorowania map...), przydałaby się też opcja przyspieszenia wrogich akcji. Na poprawkach skorzystałaby i sztuczna inteligencja – nierzadko zdarza jej się biegać bezmyślnie po polu walki i/lub działać według banalnych algorytmów. Irytujące bywa też automatyczne centrowanie kamery przy przełączaniu bohaterów. No i walce doskwierają rozmaite błędy, jak i zresztą całej grze – ale więcej o tym w dalszej części tekstu.

Podczas dialogów często możemy wykonywać akcje specjalne. O ich powodzeniu decydują klasyczne rzuty kośćmi.

Towarzysz pokonany w boju może otrzymać poważną ranę. Lepiej nie zwlekać z jej leczeniem – stan chorego stopniowo się pogarsza, co potrafi doprowadzić nawet do śmierci.

Dobry wiking to najedzony wiking

Gdzie jeszcze, poza walką, mamy elementy strategiczne w Expeditions: Viking? Uwidaczniają się one zwłaszcza w zarządzaniu wioską. Na pierwszy rzut oka wygląda to podobnie do rozbudowy twierdzy Caed Nua w Pillars of Eternity – wznoszenie różnych struktur przekłada się przede wszystkim na poprawę dwóch współczynników osady. Zasadnicza różnica polega jednak na tym, że tutaj nie jest to tylko dodatek do zabawy – od tego, ile serca (i surowców) włożymy w Skjern, zależy również zakończenie przygody. Kto nie ma ochoty „bawić się” w takie rzeczy, niech w ogóle nie podchodzi do „Wikinga”, bo bez tego praktycznie nie ma szans na pomyślne zwieńczenie przygody. No i warto zwrócić uwagę na fakt, że w toku rozgrywki gromadzimy aż dziewięć podstawowych rodzajów zasobów, nie tylko brzęczące monety (dochodzą do tego m.in. drewno, racje żywnościowe, a nawet niewolnicy).

Jednak zarządzanie Skjern to jeszcze przysłowiowy „pikuś”. Prawdziwie strategiczna warstwa rozgrywki w Expeditions: Viking objawia się podczas podróżowania po mapie świata, a dokładniej – podczas obozowania. Z biegiem czasu członków naszej hirdy dopadają głód i zmęczenie, więc trzeba zatrzymywać się na popasy. Jednocześnie takie przystanki stają się okazją, by opatrzyć rany towarzyszy, zreperować ekwipunek, skonstruować przydatne przedmioty czy zdobyć trochę surowców (np. w toku zwiadu po okolicy bądź peklowania zgromadzonego mięsa). Z drugiej strony obozu trzeba strzec, by nie paść ofiarą bandytów... a i tak postój może skończyć się różnie w wyniku zdarzeń losowych. Tutaj również budujemy relacje z towarzyszami podróży, wliczając w to romanse. Krótko mówiąc, jest to rozbudowana, a zarazem interesująca część rozgrywki, która dodaje przygodzie dreszczyku emocji.

Recenzja gry Expeditions: Viking – bardzo dobre RPG, ale z błędami - ilustracja #4

Co ciekawe, na przejście gry mamy ograniczony czas – kampania trwa równo rok, z podziałem na kilka etapów. Jeśli nie osiągniemy sukcesu w Brytanii do 19 września 789 roku, cała przygoda kończy się klęską. Na szczęście wirtualne dni mijają na tyle wolno, że możemy spokojnie, bez pośpiechu zająć się wszystkimi zadaniami, na jakie trafimy. Ale limit czasu ma też drugą stronę – jeśli zdołamy zapewnić swojemu klanowi odpowiednio wysoki poziom dobrobytu wcześniej, możemy od razu przeskoczyć na koniec gry, z pominięciem zadań, które teoretycznie powinniśmy wykonać po drodze. To się nazywa nieliniowość!

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej