Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 lutego 2017, 09:01

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Horizon Zero Dawn – więcej takiego postapo! - Strona 3

Na Horizon Zero Dawn czekaliśmy długo, niecierpliwie chłonąc kolejne materiały graficzne, serwowane przez twórców. Teraz, po kilkudziesięciu godzinach z tytułem, wiemy, że było warto wyglądać tego sandboksowego RPG-a. To kolejny świetny „ex” PlayStation.

Sztuczna inteligencja jest sztuczna

Na granicy „światów”.

Recenzja gry Horizon Zero Dawn – więcej takiego postapo! - ilustracja #2

W świecie gry znajduje się całe mrowie ognisk, które po pierwszym dotarciu do nich stają się także punktami zapisu oraz docelowymi miejscami pozwalającymi na szybką podróż. Co ciekawe, aby odbyć ową szybką podróż w Horizon: Zero Dawn, musimy posiadać specjalny pakiet obozowy. W praktyce jednak owych pakietów jest na tyle dużo, że samodzielne wykonywanie ich z dostępnych w plecaku surowców okazuje się właściwie zbędne, a możemy także zdobyć przedmiot, który w ogóle pozwala na darmową szybką podróż.

Trochę szkoda, że tę niemal idealną mechanikę starć psuje głupia sztuczna inteligencja sterująca przeciwnikami. Infiltrując wrogi obóz i zabijając nieprzyjaciół po cichu, często przekonujemy się, że maszyny nie zwracają uwagi na leżące wokół zwłoki ludzkich sojuszników. Kiedy człowiek zobaczy poległego towarzysza, pędzi najczęściej w kierunku ciała, zatrzymując się przed nim i wystawiając na strzał. W ten sposób można skosić pół plutonu bandziorów. Albo robotów, bo one też podobnie reagują na własne straty.

Nawet jeżeli coś nam wyjątkowo pójdzie nie tak i zaalarmujemy kilkunastu przeciwników, ale nie damy się wykryć i na jakiś czas schowamy się w jakiejś dziurze, tamci – jak gdyby nigdy nic – w końcu przestaną dostrzegać niebezpieczeństwo i wrócą do poprzednich zajęć. Żeby było jasne: animacje, sposób prezentacji walki i satysfakcja z unieszkodliwiana wrogów są niesamowite, ale działanie sztucznej inteligencji bezwzględnie powinno ulec poprawie.

I kudłate, i łaciate, pręgowane, i skrzydlate...

Powitajcie mechaniczną Płotkę.

Nauka i zbieractwo

Wspomniałem o umiejętnościach. Zostały one pogrupowane w trzy drzewka, dzięki którym rozwijamy zdolności tropicielki, wojowniczki i/lub karmicielki. Te ostatnie ułatwiają zbieranie surowców, odzyskiwanie min czy dominację nad maszynami, które oddają nam często nieocenione usługi, m.in. pozwalając na szybsze podróżowanie. Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to do tego, że w trakcie biegania tam i z powrotem dwukrotnie udało mi się zablokować postać na zupełnie otwartym terenie. Bez możliwości poruszenia się w którąkolwiek stronę musiałem ratować się załadowaniem ostatniego zapisu.

Horizon: Zero Dawn zmusza do poszukiwania surowców. Dzięki zrywanym roślinom, pędom młodych drzewek czy częściom pozostawionym przez pokonane maszyny i ludzi jesteśmy w stanie produkować amunicję i leczyć postać. Na szczęście zbieractwo w dziele Holendrów nie zostało aż tak ekstremalnie potraktowane jak w Far Cry Primal, w której to pozycji bardzo mocno dawało się we znaki.

Grafika w Horizon jest prześliczna i naprawdę „ma momenty”.

Więcej takiego postapo!

Poza słabym początkiem gry, kiepską sztuczną inteligencją wrogów i brakiem porządnych animacji w trakcie konwersacji właściwie niewiele można dziełu studia Guerrilla Games zarzucić. Fabularnie zdecydowanie nie jest to produkcja wybitna, ale nie ma co wymagać od sandboksa skomplikowanej i pełnej niuansów historii. Uważam, że autorom i tak udało się stworzyć obszerne tło dla wydarzeń, w czym oczywiście zasługa mnóstwa „znajdziek” w postaci nagrań audio czy tekstów.

Poza tym świat Aloy poznajemy także dzięki konwersacjom, choć tu muszę się przyznać, że w przypadku misji pobocznych starałem się przeklikiwać dialogi, szybko czytając napisy i nie czekając na zakończenie kwestii wypowiadanej przez aktora. Co mi się bardzo rzadko zdarza. Chcę natomiast pochwalić oprawę muzyczną gry. Jest nienachalna i wprost cudownie koi uszy w trakcie przemierzania tego całkiem sporego postapokaliptycznego uniwersum.

Po takiej sobie ostatniej części serii Killzone gra Horizon: Zero Dawn jawi się jako powrót Holendrów do pierwszej ligi tytułów tworzonych z myślą o PlayStation 4. W żadnej mierze nie jest to produkt idealny i wiele można mu zarzucić – oprócz jednego. Dzięki zróżnicowanym krajobrazom, pięknej grafice i satysfakcjonującej mechanice walki wciąga jak bagno. Trzeba tylko przebrnąć przez nijaki początek, a potem jest już coraz lepiej. Mam nadzieję, że to nie ostatnie słowo Guerrilli w tym temacie.

O AUTORZE

Zabawa w Horizon: Zero Dawn do momentu powstania tego tekstu zajęła mi nieco ponad trzydzieści dwie godziny, w trakcie których poznałem zakończenie przygody. Nie wypełniłem wszystkich misji pobocznych, nie zdążyłem także odbić wszystkich obozów z rąk bandytów i wykonać zadań na terenach łowieckich. Ze względu na styl gry, jaki preferuję w tytułach oferujących otwarty świat (lubię nieśpiesznie dawkować sobie przyjemność), sądzę, że w przypadku szybszego tempa przejście kampanii okaże się krótsze o co najmniej kilka godzin. Grałem na PlayStation 4 Pro.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Horizon: Zero Dawn w wersji na PlayStation 4 otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego oddziału firmy Sony.

Przemysław Zamęcki | GRYOnline.pl

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej