Recenzja gry Gravity Rush 2 – sandboks z głową w chmurach - Strona 2
Gravity Rush 2 to „jedynka” na sterydach – oprawa jest piękniejsza, świat bardziej wciągający, a bohaterka ma jeszcze więcej możliwości manipulowania grawitacją. Szkoda, że okupione zostało to pewnymi problemami technicznymi.
Grawitatorka-animatorka
Fundament zabawy w Gravity Rush 2 nie różni się bardzo od tego, co znamy z „jedynki”. Zmieniając grawitację wedle własnych upodobań, latamy (bądź biegamy w pionie i poziomie) po mieście Jirga Para Lhao, kolekcjonując wartościowe kryształki i podejmując się kolejnych misji czy wyzwań. Polowanie na wspomniane kryształki jest uzależniające i istotne dla rozgrywki, bo to dzięki nim rozwijamy naszą postać. Po ukończeniu głównego wątku w ciągu 12 godzin nie miałem nawet połowy dostępnych zdolności, dlatego zbieranie błyskotek jest obowiązkowe, jeśli chcemy mieć jakiekolwiek szanse sprostać wyzwaniom.
Producentom z Sony udało się w ciekawy sposób połączyć zadania i wyzwania: kończąc misje fabularne, odblokowujemy zadania poboczne, te zaś nagradzają nas m.in. przedmiotami, strojami czy nowymi wyzwaniami – a to właśnie te ostatnie przynoszą najwięcej upragnionych kryształów. Sprowadza się więc to wszystko do tego, że prawie cały czas mamy poczucie, iż coś odblokowujemy – aż chce się zaliczać misje niezwiązane z głównym wątkiem, mimo ich nierównego poziomu.
Mniejszy nacisk na walkę i większa różnorodność przeciwników sprawiają, że starcia się raczej nie nudzą.
W nagrodę za ukończenie niektórych zadań dostajemy specjalne talizmany, które stanowią swego rodzaju system perków – wspomagają określone zdolności lub w mniejszym czy większym stopniu wpływają na różne rodzaje grawitacji. Współgra to z prostym systemem craftingu, który odblokowujemy w drugiej połowie gry – łącząc talizmany i ich zdolności, możemy spróbować stworzyć zestaw trzech aktywnych talizmanów, które będą wspierać preferowany styl zabawy.
Fabularyzowane misje poboczne skupiają się na postaciach drugoplanowych i poszerzają naszą wiedzę o świecie gry. Mimo że część z nich jest dość pomysłowa i opowiada jakąś zabawną historyjkę, niektóre zadania odstają od reszty, obsadzając nas np. w męczącej roli kuriera. Osobiście nie mogę przeboleć jednego sidequesta, w którym kazano mi zaopiekować się psem bogatej damy – w zadaniu musiałem rzucać psinie dysk frisbee, a ten z niewiadomych przyczyn zaczął nagle zachowywać się jak piłka lekarska (czego efektem było 15 minut męczenia się z nieprzewidywalną fizyką).
Są jednak również ciekawe misje poboczne, jak np. wykorzystująca nową mechanikę robienia zdjęć, kiedy to spacerujemy po zatłoczonym centrum, szukając określonych NPC do amatorskiej sesji fotograficznej. Wytykając błędy, trzeba też niestety wspomnieć o momentach, w których musimy się skradać. Kat daleko do gracji Sama Fishera czy Agenta 47, a głusi strażnicy albo natychmiast nas wykrywają i odsyłają do checkpointu, albo zdają się reagować z kilkusekundowym opóźnieniem. Na szczęście takie zadania stanowią mniejszość tego, co przychodzi nam robić w świecie Gravity Rush 2, bo trzon zabawy to sekwencje zręcznościowe, eksploracyjne i walka.