Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 2 grudnia 2002, 13:39

autor: Piotr Deja

Harry Potter i Komnata Tajemnic - recenzja gry - Strona 3

Harry Potter i Komnata Tajemnic to druga część komputerowych przygód Harrego Pottera. W grze ponownie śledzimy przygody młodego czarodzieja, rozpoczynającego drugi rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

I wszystko było by piękne, gdyby nie jeden fakt – gra jest banalnie prosta. Trudne momenty (w których dwa, trzy razy musiałem wgrywać grę) mogę policzyć na palcach jednej ręki. Wrogowie – sklątki tylnowybuchowe (takie niby-ślimaki pozostawiające gorącą maź), żuko-żółwie strzelające ogniem z odwłoku, impy, wróżki, gnomy, roślinki czy pająki – nie są żadną przeszkodą dla w miarę doświadczonego gracza, wystarczy wycelować i kliknąć – raz lub dwa razy, a Harry sam wybierze odpowiednie zaklęcie. Z bossami jest trudniej, co nie znaczy, że trudno. Wszystkich pokonywałem za pierwszym razem – zbyt szybko gracz znajduje na nich taktyki (a raczej podawane są one na talerzu). Właściwie najgroźniejszymi przeciwnikami są... przepaście. Najłatwiej zabić się po nieodpowiednim wykonaniu jakiegoś skoku, a są miejsca, gdzie o to nietrudno. Podsumowując, grę można ukończyć w dwa, góra trzy wieczory. Choć z drugiej strony – poznanie od podszewki naszpikowanych sekretnymi miejscami poziomów, zebranie wszystkich przedstawiających sławnych czarodziei kart (dzięki czemu dostaniemy się do tajemnej komnaty ze złotymi kartami) lub fasolek wszystkich smaków Berttiego Botta zajmie znacznie więcej czasu. Aha, byłbym zapomniał – w drugiej części można tworzyć eliksiry, a raczej eliksir – płyn przywracający zdrowie. W tym celu musimy zebrać odpowiednie składniki, a samego procesu uczy nas nie kto inny, a profesor Snape. Spotkamy też czasami Irytka Poltergeista, doskonale znaną postać, która będzie musiała zostać potraktowana zaklęciem Skurge.

Teraz trochę o oprawie dźwiękowej. Do niej, w przeciwieństwie do grafiki, nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystkie głosy postaci są wzięte z filmu i bardzo dobrze dobrane, także piski i skrzeki potworków są zrobione świetnie (przede wszystkim dźwięki wydawane przez gnomy :)), jak również odgłosy otaczającego nas świata. Podobnie jest z muzyką – różna w różnych lokacjach, ale zawsze oddająca klimat magicznej, z przymrużeniem oka potraktowanej szkoły. Plusem produktu jest zupełna „bezkrwistość”. Dla miłośników hardcore’owych rozrywek jest to oczywista wada, lecz nie sposób nie docenić tego, iż – jak widać – można stworzyć dobrą grę komputerową bez przemocy, bryzgającej krwi czy wyrywanych flaków. Tu jednak podziękowania należą się nie autorom gry, lecz autorce Harrego Pottera, J.K. Rowling.

Szczerze mówiąc, mam do gry mieszane uczucia. Jest ona adresowana przede wszystkim do fanów młodego czarodzieja – ci, grając pół godzinki lub godzinę na dzień, będą bawili się produktem przez tygodnie, może nawet dłużej – gdyż wątpię, by wielu z nich było jednocześnie zapalonymi graczami, siedzącymi przez monitorem nie mniej, niż kilka godzin dziennie. Na grę mogą się skusić także maniakalni fani platformówek 3D, miłośnicy skakania po platformach i przesuwania dźwigni. Jeśli jednak Harrego Pottera nie lubisz, jeśli postać ta irytuje cię lub zupełnie nie rusza, to grając w Harry Potter and The Chamber of Secret i tak nie przekonasz się do magicznego świata. Dlatego też gry nie da się obiektywnie ocenić, a końcowa ocena jest średnią z dwóch innych– tej wystawionej dla fanów Pottera, jak i też oceny dla tych, którzy postaci Harrego zupełnie nie trawią.

PS. A zamiast grać w grę radzę każdemu, kto jeszcze tego nie zrobił, sięgnąć po książkę – najlepiej powtarzając sobie, że nie wszystko co czytamy, oglądamy lub w co gramy musi koniecznie być hardcore’owe. Ja takie założenie przyjąłem... i bawiłem się świetnie.

Piotr „Ziuziek” Deja