Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Hitman Recenzja gry

Recenzja gry 11 marca 2016, 13:40

Recenzja gry Hitman - krótki epizod z życia Agenta 47

Seria Hitman powraca wraz z całą gamą dobrych i sprawdzonych pomysłów ze starszych odsłon. Z drugiej strony wprowadza też coś zupełnie nowego – epizodyczny model wydania: jeden miesiąc – jedna misja. Czy można tak długo bawić się pojedynczym zleceniem?

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji XONE

Powiedzieć, że hasło „agent” jest dość popularne w końcówce tegorocznej zimy, to o wiele za mało. Nie zagłębiając się nawet w nagłówki wiadomości czy programy rozrywkowe w telewizji – przykłady płyną ciurkiem z jeszcze gorących premier świata gier i zarówno miłośnicy rozgrywki sieciowej, jak i samotne wilki znajdą coś dla siebie. Raptem kilka dni temu w postapokaliptycznym Nowym Jorku aktywowała się ogromna liczba „uśpionych” agentów, a w tym samym czasie, w zupełnie innej części świata – stolicy Francji – wylądował pewien łysy jegomość, z nieodłączną garotą i zaproszeniem na głośny pokaz mody. Przygody Agenta 47 od lat cieszą się wielką popularnością i mają sporą rzeszę fanów, dlatego zapowiedź kolejnej gry z serii Hitman wywołała niemałe poruszenie. Niestety, wśród interesujących informacji, mówiących o powrocie do najlepszych pomysłów z Krwawej forsy, ogromnej mapie i swobodzie działania, dominowała głównie jedna – dotycząca nietypowego sposobu wydania. Hitman od początku miał ukazać się w formie epizodycznej, ale pomysł z trzema dużymi lokacjami na starcie rozmienił się na drobne. Nie licząc krótkiego prologu, dostaliśmy grę zawierającą tylko jedną mapę, a pozostałe pojawią się w miesięcznych odstępach. W pewnym sensie ma to jakiś klimat i pasuje do stylu pracy znanych z filmów płatnych zabójców, żyjących od zlecenia do zlecenia, ale czy taka formuła sprawdza się w grze komputerowej?

Podobnie jak w przypadku innych gier epizodycznych postanowiliśmy wystawić końcową ocenę kontraktom Hitmana dopiero po ukazaniu się ostatniego epizodu.

Agent 47 jako nowoczesny Fantomas.

Gra rozpoczyna się od prologu, dokładnie tego samego co w testowanej niedawno przeze mnie wersji beta, dlatego tutaj odnotuję tylko, że dwie krótkie misje w tajnej bazie ICA są i możemy tam potrenować w zbitych ze sklejki oraz płyt gipsowych minilokacjach. Właściwa rozgrywka raczy nas bardzo udanym i klimatycznym intrem, zdolnym przekonać nawet największych pacyfistów, że zabijanie to nic innego, jak wyrafinowana forma sztuki i piękna. Co ciekawe, po kilkudziesięciu sekundach filmik urywa się nagle w dość intrygującym momencie i nie sposób nie znaleźć tu pewnej analogii do samego pierwszego epizodu gry, który jakiś czas później pozostawia nas z podobnym wrażeniem. Paryska misja – Showstopper – istotnie kończy się dość szybko, fabularny cliffhanger na końcu zwiększa jeszcze uczucie niedosytu, ale nie jest aż tak źle, żeby spisywać Agenta 47 od razu na straty. Większość moich obaw o mechanikę rozgrywki nie sprawdziła się i Hitman potrafi dać sporo frajdy oraz emocji. Mając w pamięci nauczkę po beta-testach i domyślnie wszechobecne w grze podpowiedzi, nie zaglądałem do osiągnięć i jeszcze przed przekroczeniem bramy pałacu de Walewska wyłączyłem wszystko, co się dało, z interfejsu gry, zaczynając misję totalnie po omacku. Znając tylko wygląd swoich dwóch celów, chciałem sprawdzić, czy istnieje duża różnica pomiędzy takim podejściem a korzystaniem z oferowanej przez grę pomocy.

Goście to klony, ale w tłumie i tak nie zwracamy na to uwagi.

Pierwsze odwiedziny salonów, strychu czy piwnicy paryskiej posiadłości potrafią zachwycić nie tylko niezłą grafiką i poziomem szczegółowości pomieszczeń, ale przede wszystkim wrażeniem naturalnego, żyjącego świata gry – o ile przymkniemy oko na dość oczywisty atak klonów wśród postaci NPC. Pokaz mody robi na początku tak duże wrażenie swoją stylistyką, animacjami i głośną, pulsującą muzyką, że przez dłuższy czas po prostu obserwujemy wybieg, jak każda inna osoba z tłumu. Goście plotkują i drinkują, styliści oraz modelki uwijają się przy pokazie, pracownicy wykonują swoje obowiązki, mają przerwę na papierosa, reporterka TV wpada w furię, kiedy wchodzimy jej w kadr, a ludzie po zakończonej niezłym finałem prezentacji odwracają głowy od wybiegu i zajmują się rozmową. Do tego dochodzą różne aktywności opcjonalne, niekoniecznie związane z likwidacją celu. Możemy wziąć udział w pokazie, aukcji czy poufnej rozmowie, a wszystko to nieźle potęguje wrażenie immersji ze światem gry, zepsutej jedynie przez całkowitą nieobecność języka francuskiego, mimo kilkuset gości.

Agencie - rzuć wszystko i zostań tap madyl!

Recenzja gry Hitman - krótki epizod z życia Agenta 47 - ilustracja #3

Gdy przyjrzymy się dokładnie biletowi lotniczemu Agenta 47 z Seulu do Paryża, zobaczymy, że w zwyczajnym świecie funkcjonuje on jako pospolity John Smith, czyli Jan Kowalski.

Zwiedzając pałac, a przede wszystkim podsłuchując różne rozmowy, szybko natkniemy się na podpowiedzi dotyczące likwidacji celu i na początku najpewniej z nich skorzystamy. Zabicie dwóch wskazanych osób za pierwszym podejściem zajęło mi około dwóch godzin, choć muszę przyznać, że w jednym przypadku miałem trochę szczęścia być we właściwym miejscu, o właściwej porze. Sporym zaskoczeniem było jednak to, że zaraz później, korzystając z systemu pomocy i przechodząc misję zupełnie inaczej, uzyskałem bardzo podobny czas. Trzecią próbę, ponownie bez wspomagaczy, przeprowadziłem już w 15 minut! Czy czwarta może być jeszcze szybsza? Niekoniecznie, bo na poziom trudności gry nie wpływają aż tak bardzo podpowiedzi interfejsu, minimapy czy instynkt, zależy on raczej od samych sposobów likwidacji celu, których jest sporo – od bardzo prostych i oczywistych po te bardziej ukryte, sygnalizowane głównie przez listę wyzwań w menu przed misją.

Spotkanie AA - Anonimowych Agentów walczących z uzależnieniem od tabletów.

Nie do wszystkiego mamy też od razu dostęp, np. karabinu snajperskiego nie dostaniemy, jeśli nie odblokujemy go wcześniej konkretną akcją. Z jednej strony gra ma dzięki temu dość duży potencjał, zachęcając do powtarzania rozgrywki inną metodą, ale z drugiej nie da się ukryć, że odwiedzając palais de Walewska po raz kolejny, wiemy już dokładnie, gdzie co jest, gdzie można wejść w jakim przebraniu i – chcąc nie chcąc – wykonujemy misję o wiele bardziej schematycznie.

Sniper - Paris Warrior. Karabin dostaniemy tylko za ukończenie wyzwań w grze.

To negatywne wrażenie łagodzi trochę fakt, że twórcy naprawdę się postarali, przygotowując efektowne zejścia naszych zakontraktowanych celów i ciekawość jakieś animacji czy sposobu uzyskania konkretnego rezultatu faktycznie stanowi pokusę, by w Hitmana zagrać więcej niż dwa, trzy razy. Jak uciec motorówką? Gdzie znajduje się „azyl”? Agent 47 hakerem? Tego wszystkiego nie odkryjemy za pierwszym razem i warto dozować sobie kolejne podejścia w czasie. Po beta-testach miałem pewne obawy co do zachowania sztucznej inteligencji i tu rzeczywiście bywa różnie – przeważnie jej reakcje są całkiem naturalne, ale czasem natykamy się na jakieś nonsensy, choć nie zauważyłem takich kwiatków jak występujące w becie nierozpoznawanie agenta przebierającego się na oczach wroga.

Skrypty SI mają swoje prawa - nikomu nie przeszkadza, że skradniemy blask reflektorów i sławę gospodarza.

Warto jednak uwzględniać fakt, że pewne uproszczenia muszą mieć miejsce – inaczej łysy gość z kodem kreskowym na głowie miałby szlaban na chodzenie po pałacu już po pierwszej wpadce, a te zwykle łatwo naprawiamy, wskakując po prostu w odpowiedni strój. Korzystanie z przebrań jest eksploatowane do granic możliwości i stanowi główną mechanikę rozgrywki w nowym Hitmanie, jak i jej największe ułatwienie i przystępność. Dla najbardziej cierpliwych miłośników serii przygotowano wyzwanie polegające na ukończeniu misji tylko w charakterystycznym garniturze agenta, natomiast dla tych niecierpliwych – jeden „superkostium”, pozwalający poruszać się swobodnie praktycznie wszędzie.

Wyzwania są małą ściągą, jak można zgładzić cel - warto zajrzeć do nich dopiero po rozegraniu misji.

To, co zupełnie moim zdaniem nie zdało w pierwszym epizodzie egzaminu, to zawartość dodatkowa: tryb eskalacji i kontrakty. Ten pierwszy polega na wielokrotnym odwiedzaniu tej samej lokacji, by za każdym razem zabić w ściśle określony, coraz trudniejszy sposób, a kontrakty znamy już z Hitmana: Rozgrzeszenia. Możemy albo sami wybrać dowolną postać, zlikwidować ją i udostępnić taki przepis jako swoją misję, albo wykonać zlecenia zaprojektowane przez innych, ale powtarzanie tego samego bez jakiegokolwiek tła fabularnego znudziło mi się błyskawicznie. Autorzy szeroko reklamowali obecność wyzwań ograniczonych czasowo, z tylko jedną możliwością podejścia do misji, ale przed premierą zawartość ta nie była jeszcze dostępna.

Zakątek rozmyślań i dumania nad epizodyczną formą wydania Hitmana.

Na koniec warto wspomnieć o aspektach technicznych. Grę testowałem na konsoli PlayStation 4 i niestety – momentami zdarzają się chrupnięcia, a nawet nagłe powroty do systemu, choć dużo bardziej doskwierają długie czasy ładowania. Tu nie tylko na wczytanie zapisu czekamy więcej niż minutę, ale nawet wyświetlenie ich listy okupione jest zauważalnym loadingiem. Nie warto również odblokowywać w opcjach grafiki liczby klatek na sekundę. Animacja w zbyt wielu momentach zaczyna zwyczajnie szarpać, a nawet spadać poniżej 20 klatek. O wiele lepsze efekty uzyskamy, ustawiając sztywne 30 fps.

Jak już odlatywać, to tylko w odpowiedniej oprawie fajerwerków.

Z punktu widzenia samej rozgrywki pierwszy epizod Hitmana to bardzo udany powrót do kwintesencji serii. Świetna, klimatyczna lokacja aż kipi od zawartości: wydarzeń fabularnych, przeróżnych sposobów pozbycia się celów, możliwości dywersji. Grze towarzyszy bardzo dobra ścieżka dźwiękowa – muzyki z intra mógłbym słuchać zapętlonej bez przerwy, a w trakcie gry trafiają się niezłe kawałki ilustrujące zarówno samo przyjęcie, jak i nasze akcje. Autorom rzeczywiście udało się zatrzeć złe wrażenie po korytarzowym, nastawionym na akcje Rozgrzeszeniu – nowy Hitman to najlepsze zlecenie Agenta 47 od lat. Problem tkwi, niestety, w tym, że jest to tylko jedno zlecenie. Mała „filmowość” rozgrywki Hitmana i szybkość, z jaką można zlikwidować cel, sprawiają, że w odróżnieniu od gier stricte przygodowych taki sposób wydania tu się po prostu nie sprawdza.

Fabularne interakcje pozwalają wniknąć trochę bardziej w świat gry.

Na jaki model zakupów byśmy się teraz nie zdecydowali – opłacenie z góry całości czy też osobny zakup każdego epizodu – zawsze będziemy mieć wrażenie, że dostajemy trochę za mało. Czwarte czy piąte podejście do misji Showstopper jeszcze mnie nie znudziło, ale zawartości nowego Hitmana nie wystarczy na cały miesiąc, nawet sporadycznego grania (choć być może coś tu zmieni tryb „Nieuchwytny cel”), nie wszyscy będą też chcieli powtarzać ten sam etap na różne sposoby. To sprawia, że obecnie Hitman jest atrakcyjną pozycją chyba jedynie dla największych fanów serii, niepotrafiących zaczekać do momentu ukazania się ostatniego odcinka sezonu. Mamy do czynienia z pewnym kuriozum – autorzy stworzyli rewelacyjną grę, ale nie chcą dać jej nam w całości. Szkoda, bo jeśli reszta epizodów jest równie dobra – Hitman byłby jedną z mocniejszych premier tego roku.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

KA.EL Ekspert 2 lutego 2022

(XONE) Hitman to rewolucyjny reboot. Ma wszystko to, za co fani pokochali całą serię plus zestaw wybitnie zaprojektowanych minipiaskownic. Tak się powinno robić skradanki!

8.5

Czarny Wilk Ekspert 13 kwietnia 2018

(PS4) Warto było poczekać na zakończenie całego sezonu Hitmana i kupić grę, gdy już stała się kompletna. Dzięki temu, zamiast dziwnie pociętego serialu, otrzymałem gigantyczną grę, perfekcyjnie przenoszącą klasyczną rozgrywkę do olbrzymich, wypełnionych po brzegi zawartością map. Pozycja obowiązkowa dla fanów skradanek.

8.5
Recenzja gry Hitman – kapitalna rozgrywka, bardzo słaby serial
Recenzja gry Hitman – kapitalna rozgrywka, bardzo słaby serial

Recenzja gry

Ostatni epizod Hitmana to ponownie świetnie skonstruowana misja oraz lokacja – i nic poza tym. Przygodom Agenta 47 nie tylko daleko do finału, ale i do jakiegoś konkretnego rozwinięcia opowiadanej historii.

Recenzja trzeciego epizodu gry Hitman – Agent 47 i arabska wiosna ludów
Recenzja trzeciego epizodu gry Hitman – Agent 47 i arabska wiosna ludów

Recenzja gry

Po dwóch bardziej kameralnych odcinkach, tym razem Hitman wpadł w sam środek poważnego kryzysu politycznego. Jak Agent 47 poradził sobie w centrum arabskiej wiosny ludów?

Recenzja drugiego epizodu gry Hitman - niemal perfekcyjna włoska robota
Recenzja drugiego epizodu gry Hitman - niemal perfekcyjna włoska robota

Recenzja gry

Agent 47 po krótkich wakacjach otrzymuje kolejne zlecenie, tym razem w słonecznych Włoszech. Jeśli komuś dłużyło się czekanie na drugi epizod, misja „Świat jutra” powinna wynagrodzić to z nawiązką.