Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 12 maja 2015, 16:00

Recenzja gry Wiedźmin 3: Dziki Gon na PS4 – genialny RPG, który potrzebuje dopracowania - Strona 2

Po przetestowaniu Wiedźmina 3 w wersji na PS4 możemy stwierdzić jedno – CD Projekt RED sprostał zadaniu i stworzył jedną z najlepszych gier RPG ostatnich lat. Niestety rysą na diamencie jest strona techniczna, która negatywnie wpływa na odbiór całości.

Natomiast sama budowa lokacji to absolutne mistrzostwo świata – landszaftami w tej grze można zachwycać się godzinami i wciąż nie mieć ich dosyć. Małe wioski przypominają polskie zapadłe dziury, gdzieś na głębokiej prowincji, gdzie bez trudu natkniemy się jeszcze na domy kryte strzechą. Respekt budzą nie tylko dopracowane w najmniejszych szczegółach osady, ale również spowite mrokiem jaskinie, tętniące życiem miasta, zapomniane ruiny czy zdewastowane i opuszczone budynki, które znajdziemy praktycznie w każdym zakątku dawnej Temerii. Trakty „ozdobiono” wiszącymi na szubienicach trupami, które stanowią wymowną pamiątkę po wydarzeniach, jakie rozegrały się na tych terenach po imponującej ofensywie Nilfgaardu. Wszystkie wioski pełne są ludzi zajmujących się codziennymi sprawami, ale znajdujących też czas, by skomentować obecność wiedźmina, nierzadko w niezbyt przyzwoity sposób. Wielokrotnie zdarzało mi się przystawać na chwilę nad brzegami akwenów, żeby podziwiać malowniczy zachód słońca lub jego promienie przebijające się przez drzewa w lasach. Podziw budzą także ulewy z intensywnymi porywami wiatru, który targa nie tylko roślinnością, ale i wspomnianymi wisielcami. Podsumowując, projekt krain w trzecim Wiedźminie jest po prostu niesamowity – to jeden z najbardziej wyrazistych i plastycznych światów, z jakimi obcowałem do tej pory.

Chatki wyjęte żywcem z polskich wsi robią piorunujące wrażenie.

Najpiękniejszy nawet obszar byłby jednak niczym, gdyby nie można było go intensywnie eksplorować. Trzeba uczciwie przyznać, że deweloperzy postarali się, by Geralt miał w Dzikim Gonie mnóstwo roboty na boku. Może on likwidować siedliska potworów i obozowiska bandytów, poszukiwać cennych skarbów, lokalizować tzw. miejsca mocy, a nawet uwalniać niewielkie osiedla spod kontroli różnorakich niemilców, które to osady po oswobodzeniu szybko zostają zaludnione przez wypędzonych wcześniej mieszkańców. W trzecim Wiedźminie nie uświadczymy ani jednej sytuacji, zmuszającej do poszukiwania nic nieznaczących pierdółek w ogromnym świecie. Każda luźna aktywność poboczna, czyli niestanowiąca zadania jako takiego, wydaje się być uzasadniona i niewciśnięta na siłę. To naprawdę miła odmiana od innych sandboksów, które sztucznie wydłużają czas rozgrywki koniecznością polowania na bezużyteczne przedmioty. Pamiętajmy, że od tego mankamentu nie jest wolne nawet piekielnie udane GTA V.

Z wizytą w kostnicy. Śledztwo czas zacząć.

Do wirtualnego świata mam w zasadzie tylko jedno ale, chodzi o jego sztuczne ograniczenia. Jeśli zapuścimy się w pobliże krawędzi obszaru, który przez autorów nie został zagospodarowany, Geralt wygłasza tekst mający zachęcić gracza do zaniechania dalszej eksploracji, a potem automatycznie aktywuje się mapa. Kiedy ją wyłączymy, Dziki Gon cofa nas do bezpiecznej pozycji i na tym koniec – dalej podróżować po prostu nie sposób. Prowadzi to do dość kuriozalnych sytuacji. Na północ od Novigradu znajduje się oznaczona markerem (a więc interaktywna) łódź, do której nie można podpłynąć, bo gra blokuje nas już z poziomu wody. Na zlokalizowanym zaledwie kilka metrów dalej lądzie wylądować da się bez większego problemu, ale tylko w jednym, konkretnym miejscu. O zwiedzaniu nowo odkrytej wyspy też nie ma mowy – znów bowiem napotykamy wspomniane ograniczenie. Nie miejcie zatem złudzeń. Chociaż na mapie widoczne są tereny, które teoretycznie znajdują się w zasięgu wiedźmina, w praktyce nigdy nie uda wam się do nich dotrzeć.

Mapa świata systematycznie oznacza nam wszystkie formy rozrywki.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej