Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 13 października 2014, 14:00

autor: Luc

Recenzja gry Borderlands: The Pre-Sequel! - Destiny na wesoło - Strona 3

Po rewelacyjnym Borderlands 2, przed kolejną odsłoną serii stało szalenie trudne zadanie. Historia Przystojnego Jacka jest nie lada gratką dla fanów uniwersum, ale czy to wystarczyło abyśmy w nowej części odlecieli w kosmos?

Szczęśliwie nie przeszkadza to w rozgrywce zbyt mocno, zwłaszcza podczas naciskania spustu. Nie chodzi tu jedynie o ciekawie skonstruowane potyczki z bossami (mimo wszystko często przypominające to, co widzieliśmy w Borderlands 2) i masę wymagających przeciwników, ale przede wszystkim o całkowicie nowy mechanizm walki. Czy to możliwe, aby przez dodanie pojedynczego elementu całkowicie uległ zmianie sposób, w jaki strzelamy? Jeżeli ktokolwiek miał co do tego jakieś wątpliwości, The Pre-Sequel! powinien rozwiać je już w przeciągu kilkudziesięciu pierwszych minut. Dzięki niskiej grawitacji dosyć swobodnie przemieszczamy się nad ziemią, wykonując gigantyczne skoki, lewitując nad przeciwnikami i spadając na nich z impetem w ramach tzw. „butt-slamu”. W teorii nie brzmi to być może szczególnie imponująco, ale w praktyce całość zyskuje jeszcze większą dynamikę. Strzelaniu w locie i sianiu zniszczenia po prostu nie ma końca, a fakt iż z podobnych taktyk korzystają także nasi wrogowie, czyni walkę w The Pre-Sequel! diametralnie inną od tego, co widzieliśmy do tej pory w serii.

Niska grawitacja sprawia, że walka w kooperacji jest jeszcze bardziej chaotyczna i satysfakcjonująca.

Gdzie to wszystko pomieścić?!

Parę innowacji czekało na mnie także w przypadku sypiącego się gęsto z przeciwników lootu. Od razu pragnę uspokoić wszystkich, którzy obawiali się totalnej kalki arsenału z poprzedniej odsłony. Owszem, kilka potężniejszych broni powraca, cała reszta wydaje się jednak skomponowana na nowo. Choć większość napotykanych pukawek stanowi zgrabny mix dotychczasowych modeli, to praktycznie wszystkie zostały całkowicie przemalowane, opatrzone świeżymi statystykami i okraszone oryginalnymi nazwami. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, iż strzelamy „z tego samego, co zawsze”, jednak po bliższych oględzinach okazuje się, że twórcy mieli na tyle przyzwoitości, aby nie serwować nam skopiowanego ekwipunku. Do gry dodano więc nie tylko kilku nowych producentów, ale także całkowicie nowy rodzaj broni, oparty o laserowe promienie, a także efekt zamrażania przeciwników. Oba rozwiązania sprawiają zaskakująco dużo frajdy i mój Claptrap większość czasu spędził na wymierzaniu ciosów zlodowaciałym żołnierzom lub miotaniu wiązkami energii na lewo i prawo.

Recenzja gry Borderlands: The Pre-Sequel! - Destiny na wesoło - ilustracja #2

Już teraz wiadomo, iż Borderlands: The Pre-Sequel! otrzyma sezonową przepustkę na cztery największe dodatki. Oprócz nowych misji i broni, ujrzymy także więcej grywalnych postaci oraz zwiększony limit punktów doświadczenia. Niczego jeszcze oficjalnie nie potwierdzono, ale wszystko wskazuje na to, że piątą klasą będzie sobowtór samego Przystojnego Jacka! Za pełen pakiet DLC przyjdzie nam zapłacić równe 30$, zaś kupując każde z rozszerzeń osobno – po 10$ od sztuki.

Meg – odrażająca poczwara w charakterystycznym nakryciu głowy. Wiecie co robić!

W kwestii samych wypadających przedmiotów również zdecydowano się na zmiany. Wszystko za sprawą specjalnej maszyny, określanej wdzięcznym mianem „The Grinder”. To niepozorne cudeńko pozwala graczowi na przerabianie niepotrzebnych broni na znacznie potężniejsze odpowiedniki. Dzięki temu zbieranie teoretycznie zbędnych pukawek nareszcie zyskało sens i choć nasz plecak wciąż jest mocno ograniczony, możemy pozwolić sobie w tej sferze na odrobinę szaleństwa. Cały proces jest oczywiście mocno losowy i nie gwarantuje pożądanych efektów, ale dla zwolenników kolekcjonowania z żyłką do hazardu to istny raj na ziemi. Moją początkową ekscytację modyfikacjami w kwestii lootu, dosyć mocno ostudziło wypróbowanie trybu kooperacji. Granie w grupie jest nadal świetną zabawą, niestety wciąż mamy do czynienia z dzielonym systemem łupów. Zabawa w „kto pierwszy, ten lepszy” trwa więc w The Pre-Sequel! w najlepsze i o ile nie gra się jedynie z zaufanymi ludźmi, bez odpowiedniego refleksu, można pożegnać się z najciekawszymi nagrodami.