Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Publicystyka 14 lutego 2013, 14:00

autor: Damian Pawlikowski

W mackach namiętności - symulatory randek. Erotyka w grach - miłość i seks wirtualnych bohaterów

Od kontrowersyjnych pikseli na Atari 2600, przez gry erotyczne, aż do odważnych scen w Wiedźminie 2. Temat erotyki rozbieramy do naga i sprawdzamy, jak przez lata przedstawiano miłość i seks w grach komputerowych.

W mackach namiętności - symulatory randek

Nie da się ukryć, że istnieje pewien odsetek graczy, którzy nie widzą świata poza tym przedstawionym na ekranach swoich komputerów. Problem jest poważny, zwłaszcza w krajach azjatyckich, takich jak Japonia, Chiny czy Korea – powstające tam liczne wyspecjalizowane ośrodki, prowadzące terapie dla uzależnionych amatorów elektronicznej rozrywki, nie narzekają na brak pacjentów. Spora część grających swój jedyny kontakt z płcią przeciwną ogranicza wyłącznie do dating simów i tego rodzaju wirtualnych produkcji. Co dla jednych może być co najmniej przykre, dla japońskich deweloperów stanowi źródło olbrzymiego przychodu, i to bez inwestowania wyjątkowych nakładów finansowych czy ingerencji w niezmienną od lat formułę symulatora randek. Jako kobieta (gry otome) bądź mężczyzna (gry bishojo) staramy się zaskarbić sobie sympatię jednego z wielu partnerów, których oferuje dana produkcja. Jak to w życiu bywa, nie ma nic za darmo – zatem zanim przejdziemy do wielkiego podrywu, spędzamy trochę czasu na dopieszczaniu naszej postaci pod względem tężyzny fizycznej, inteligencji, stylu etc. Nierzadko musimy także pamiętać o znalezieniu sobie zatrudnienia, bo na wsparcie rodziców przy zakupie złotego pierścionka dla lubej liczyć tu nie możemy. Dating simy to nie bajka...

W 1998 roku na rynku ukazała się prawdziwa perełka gier erotycznych. W Wet: The Sexy Empire, pod otoczką dość ordynarnej tematyki, kryła się ciekawa mechanika tycoona branży porno. Droga do międzynarodowego sukcesu nie usłana była różowymi prześcieradłami. Podzielona na trzy segmenty rozgrywka wymagała żyłki do… hm. Interesów.

Gdy już powoli zaczynamy przypominać azjatycką wersję Johnny’ego Bravo, ruszamy na salony i rozglądamy się za gołąbeczką, którą mielibyśmy ochotę przygruchać. Liczne rozmowy czy uczenie się szczegółów na temat życia, gustu i charakteru naszej wybranki to norma, jeśli nie chcemy wrócić samotnie do domu i ronić łez do poduszki. Dopiero z czasem więzi stają się na tyle mocne, byśmy mogli pozwolić sobie na droższe prezenty czy śmielsze propozycje randek. Samo życie. Ktoś uszczypliwy mógłby powiedzieć, że znacznie lepiej byłoby spędzać czas na podobnych czynnościach poza światem wirtualnym. Cóż, pamiętajmy jednak, że nie każdy posiada tyle odwagi, aby oko w oko spotykać się z ludźmi mającymi na nazwisko inaczej niż .jpeg. Biorąc jednak pod uwagę rozwój rynku różnego rodzaju pornograficznych gier hentai (m.in. z gatunku tentacle porn czy produkcji pokroju Love Death 2: Realtime Lovers, w których możemy dosłownie zaszlachtować naszą wybrankę), domowe więzienie dla miłośników takiego rodzaju rozrywki koniec końców może okazać się korzystne – przynajmniej dla reszty względnie normalnego społeczeństwa. Warto przy tym zauważyć, że możliwość randkowania została zaimplementowana również do mainstreamowych produkcji, takich jak GTA, Sleeping Dogs czy wspomniane już Fable, gdzie twórcy pozwalają nawet na figlowanie z przedstawicielami tej samej płci. Czyżby był to swego rodzaju manifest broniący praw homoseksualnych graczy?

Dlaczego wysokobudżetowe gry unikają seksu i nagości jak ognia?
Dlaczego wysokobudżetowe gry unikają seksu i nagości jak ognia?

W tym roku tylko kilka „dużych” gier pozwoliło sobie na pokazanie nagości, tylko jedna – na sceny łóżkowe. Choć interaktywna rozrywka nie ma problemu z prezentowaniem brutalności, wyraźnie nie po drodze jej z seksem.