Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 14 lutego 2013, 14:00

autor: Damian Pawlikowski

Erotyka w grach - miłość i seks wirtualnych bohaterów

Od kontrowersyjnych pikseli na Atari 2600, przez gry erotyczne, aż do odważnych scen w Wiedźminie 2. Temat erotyki rozbieramy do naga i sprawdzamy, jak przez lata przedstawiano miłość i seks w grach komputerowych.

Spis treści

Pikseksualna rewolucja, czyli Custer’s Revenge

Zanim Lara Croft dostała szansę nęcenia nas kanciastym biustem w pierwszej odsłonie cyklu Tomb Raider, twórcy gier próbowali sprzedawać seks w nieco bardziej dosłownej formie. W 1982 roku nikomu nie śniło się jeszcze o jakości HD, efektach 3D i bibliotekach DirectX 11, toteż amerykańska firma Mystique postanowiła pojechać po całości i wypluć na rynek kilka mniej lub jeszcze mniej trafionych gier pornograficznych, które nie udawały, że są czymś więcej niż tylko skokiem na kasę „napalonych” graczy. Mimo że większość nabywców musiała wykazać się nie lada wyobraźnią, aby w rozpikselowanym kolażu dojrzeć obsceniczne widoczki, bezpośredniość w przedstawieniu aktów seksualnych, a nawet gwałtu, przyczyniła się do masowych protestów i w końcu rozwiązania niechlubnego studia. Przyjrzyjmy się zatem chyba najbardziej (nie)sławnemu i – paradoksalnie – jednemu z najważniejszych dla naszej tematyki tworowi Mystique, czyli Custer’s Revenge na ATARI 2600. W tytule tym sterujemy rozebranym do rosołu jegomościem, którego potężny wzwód wyraźnie daje do zrozumienia, jakie są jego intencje wobec przywiązanej do pala nagiej Indianki, znajdującej się po drugiej stronie planszy. Gdyby jakimś cudem gra trafiła w ręce nieletnich, twórcy proponowali „dojrzałym” nabywcom, aby wmawiali milusińskim, że dziwnie poruszająca się na ekranie para pikseludków po prostu sobie tańczy.

Popularność pierwszej „erotycznej gry” nie maleje. Fraza „custer’s revenge” w okienku google’a wpisywana jest jedynie 2 razy rzadziej niż „custer’s last stand” odnosząca się do bitwy pod Little Bighorn.

Co było – być może – skuteczne wobec dzieciaków, niekoniecznie przekonało rozmaite organizacje, w tym te walczące o prawa kobiet czy protestujące przeciwko treściom pornograficznym. Ów „symulator gwałtu”, jak potępieńczo zostało nazwane Custer’s Revenge, być może zapisał się w historii jako jedna z największych wpadek w branży, ale i tak dzięki darmowej reklamie zasponsorowanej przez oburzone media zdołał trafić do prawie 80 tysięcy odbiorców. Pozostałe interaktywne produkty Mystique, takie jak Beat ‘Em & Eat ‘Em (tytuł mówi wszystko) czy Bachelor Party („niegrzeczna” wersja popularnego Arkanoida), miały już o wiele mniej szczęścia, choć po splajtowaniu studia matki doczekały się reedycji, tym razem przeznaczonych dla... pań. Firma deweloperska Playaround wykupiła prawa do tych jakże znamienitych dzieł i wypuściła na rynek ich nieco zmodyfikowane wersje. I tak w Westward Ho! (spin-off Custer’s Revenge) kierowaliśmy roznegliżowaną Indianką zmierzającą ku wyraźnie podekscytowanemu generałowi Custerowi, a w grze Philly Flasher (wariacja na temat Beat ‘Em & Eat ‘Em) wcielaliśmy się w parę... rozebranych do pasa więźniów, raczących się mlekiem biegającej po dachu wiedźmy. Nie wiedzieć jednak czemu żadna z powyższych pozycji nie doczekała się komercyjnego sukcesu na miarę Zeldy. Cóż, „de gustibus non est disputandum”.

Dlaczego wysokobudżetowe gry unikają seksu i nagości jak ognia?
Dlaczego wysokobudżetowe gry unikają seksu i nagości jak ognia?

W tym roku tylko kilka „dużych” gier pozwoliło sobie na pokazanie nagości, tylko jedna – na sceny łóżkowe. Choć interaktywna rozrywka nie ma problemu z prezentowaniem brutalności, wyraźnie nie po drodze jej z seksem.