Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 11 stycznia 2002, 18:38

autor: Jacek Piekara

Jaki był rok 2001 ?

Pierwszy rok nowego tysiąclecia przeszedł już do historii. Jaki był on dla przemysłu gier komputerowych, co ciekawego się w nim wydarzyło?

Jaki był dla przemysłu gier komputerowych pierwszy rok nowego wieku? Sadzę, że ważny i znaczący. Przede wszystkim mogliśmy obserwować początki Wielkiej Wojny Konsolowej. PS 2 przestała być rynkowym monopolistą (gdyż GBA i GBC są adresowane do zupełnie innego odbiorcy, a Dreamcast SEGI umarł w bólach) i doczekała się potężnej konkurencji. Z jednej strony zaatakował Xbox, przeznaczony dla poważniejszych klientów, z drugiej strony tani Game Cube. I pomimo, że ta ostatnia konsola wydaje się najuboższa, zarówno pod względem proponowanej oferty programowej, jak i parametrów sprzętowych, to produkująca ją firma Nintendo odniosła finansowy sukces. Jednak dobitnym dowodem na to, że Sony nadal rządzi jest fakt, iż na liście dziesięciu najlepiej sprzedających się w USA tytułów (do klasyfikacji wliczono już okres świąteczny) znalazło się aż dziewięć gier na PS 2! Konsolę tę w Polsce można było kupić w cenie poniżej 1500 złotych, co nadal znacznie przewyższało amerykańską cenę sklepową, ale i tak oznaczało postęp w stosunku do niemal 2500 złotych – cenie, za jaką polscy dystrybutorzy usiłowali wcisnąć ten sprzęt naiwnym w początkowym okresie sprzedaży.

W Polsce zaobserwowaliśmy pewne zmiany na rynku dystrybucji. Miejsce niekwestiowanego lidera utrzymała, co prawda, firma CD Projekt, ale bardzo mocne (i zlokalizowane) produkty zaprezentował również Play It (np. Arcanum, Aliens vs Predator 2, Stronghold). Ciesząca się nienajlepszą sławą firma CODA zmieniła nazwę na Lemon Interactive, ale nie było to podyktowane chęcią ucieczki przed wierzycielami! Na polskim rynku pojawił się również nowy dystrybutor – warszawska firma Manta, o której złośliwi mówili, że kupuje na Zachodzie wszystkie te produkty, których nikt w Polsce kupić nie chciał. I faktycznie poziom gier Polska Gooola, czy Zegarmistrz wołał o pomstę do nieba, ale Primitive Wars i Orientalne Noce okazały się rozrywką całkiem sympatyczną. Jednak najważniejszą zmianę zobaczymy być może dopiero w tym roku. Oto firma IM Group najprawdopodobniej straci prawa do dystrybucji programów koncernu Electronic Arts. Wynika to z faktu, że z IM Group odszedł Grzegorz Onichimowski - prezes i założyciel jeszcze IPS CG – którego nowa firma być może przejmie kontakty z EA. Powodem odejścia Onichimowskiego stał się fakt, że polscy partnerzy utracili jakąkolwiek kontrolę nad IM Group, a wszystkim rządzą w tej chwili Czesi. No, a przecież wydaje się jasne, że z kim jak z kim, ale z szefem-Czechem nikt chyba pracować by nie chciał :)

Bardzo poważne zmiany nastąpiły również na rynku pism. Wreszcie (co przywitać należy fanfarami) umarł magazyn Gry Komputerowe – enfant terrible polskiego rynku pism i chyba najbardziej nieudolnie oraz niechlujnie przygotowywany miesięcznik „growokomputerowy” w dziejach. Co prawda w grudniu Gry Komputerowe ukazały się w 32 stronicowej mutacji, ale zarówno cena, jak i merytoryczny poziom tego pisma utwierdza mnie w przeświadczeniu, że to ostatnia rezurekcja tego dziwnego, amatorskiego tworu. Ale upadek Gier Komputerowych to zaledwie ciekawostka rynkowa, bez praktycznego znaczenia. Radykalnie inną wagę miał upadek kultowego pisma-legendy Secret Service (który przez pewien czas ukazywał się jako NewsService). Wydawcy tego magazynu do końca zwodzili czytelników, zapewniając o rewelacyjnej kondycji pisma, które tak naprawdę dysponowało już jedynie długami w drukarniach i zerową szansą na to, aby ktokolwiek chciał skredytować publikację świątecznego numeru. Żenujące tłumaczenia redakcji o utracie materiałów na skutek awarii serwerów (to miało być powodem opóźnienia) spowodowały, że to zasłużone pismo pożegnało się z czytelnikami w sposób pozbawiony godności i klasy. Jednak zwolennicy SS mogą mieć nadzieję, że miesięcznik znowu się zacznie ukazywać, tyle że pod skrzydłami innego wydawcy. Rozmowy na temat przejęcia tytułu rozpoczął podobno Springer, wyraźnie mówiło się też o zainteresowaniu drugiego niemieckiego koncernu, czyli Bauera. Jednak trudno wyobrazić sobie, aby Bauer po kupnie miesięcznika CD Action był jeszcze zainteresowany SS. Kupno CD Action spowodowało, że niemiecki koncern ma w tej chwili w ręku dwa największe w Polsce pisma o grach (CDA – nakład oscylujący w granicach 170 tysięcy egzemplarzy i Click! około 110 - 130 tysięcy) i potężnie zdystansował Springera, (np. liczba sprzedawanych egzemplarzy miesięcznika Play spadła do poziomu około 40 tysięcy)! W 2002 roku możemy się spodziewać dalszego ruchu w stronę dwubiegunowości rynku. Prawdopodobnie jednak utrzyma się wydawany przez francuskiego Egmonta zasłużony Świat Gier Komputerowych, będący obecnie najstarszym magazynem „growym” w Polsce. Cały czas pojawiają się też spekulacje dotyczące reaktywacji takich tytułów, jak Top Secret lub Gambler. Po bolesnym konaniu z rynku wypadł również Reset, ale zgon tego magazynu dla nikogo nie mógł być zaskoczeniem, zwłaszcza dla tych, którzy tracili wzrok przy próbach odcyfrowania czcionek drukowanych w tym samym kolorze co tła :). Tym samym w zeszłym roku lista tytułów, które zniknęły z naszego rynku znacząco się powiększyła.

No dobrze, skoro już zajęliśmy się dystrybutorami i magazynami, to czas przejść do „mięcha”, czyli gier. Dzięki wszelkiego rodzaju promocjom, czy obniżkom cen miłośnicy komputerowej rozrywki mogli kupić nowe i doskonałe programy za sumy wręcz śmieszne. Za mniej niż 100 złotych można było nabyć takie hity, jak Stronghold, Europa Universalis 2, Aliens vs Predator 2, czy Empire Earth. Firma Lemon Interactive rozpoczęła natomiast masową sprzedaż gier po 9.99. Fakt, że starych i nie najlepszych, ale jednak co cena, to cena :). Do nowych gier czasami dodawano prezenty w formie gadżetów (np. shaker do Tropico, kubek do Stronghholda itp.) lub też starszych programów. Część firm celowała też w przygotowywaniu kolekcjonerskich zestawów (Diablo, Baldur, HoM&M, AoE i inne).

Najsmutniejszą wiadomością 2001 roku było potężne opóźnienie długo oczekiwanego Morrowindu, kontynuacji kultowego Daggerfall. Niestety podobny wypadek przy pracy przydarzył się Wizardry VIII. Prace nad szumnie zapowiadanym EON, typowanym na jeden z najbardziej zaawansowanych RPG wszech czasów, w ogóle zostały przerwane.

Największym wydarzeniem w światku role-play bez wątpienia była premiera Arcanum. Program został przygotowany przez twórców Fallouta. Znakomita fabuła, niezwykle interesujące możliwości kreacji bohaterów oraz ciekawy świat gry (połączenie magii z wiekiem pary) to największe atuty tego programu. Poza Arcanum nie pojawił się żaden wielki hit. Nie oznacza to jednak, że nie było w co pograć. Całkiem przyzwoicie prezentował się trójwymiarowy Summoner, ciekawą rozrywkę zapewniał też Throne of Darkness, który co prawda, wbrew zapowiedziom autorów, nie miał szans konkurować z Diablo II, ale był grą zrealizowaną na wysokim poziomie. Miłośnicy świata Mocy i Magii mogli poprowadzić bohaterów w ósmej odsłonie cyklu (polska premiera była prawie rok opóźniona w stosunku do zachodniej), która jednak wydaje mi się najsłabsza od czasów Isles of Terra. Nie można też zapomnieć o Evil Islands, bardzo interesującej rosyjskiej grze, która oprócz zajmującej fabuły zaimponowała mi stylem graficznym oraz najlepiej w historii RPG przygotowanym poradnikiem. Zupełnymi pomyłkami były natomiast Anachronox (3D science fiction) oraz Pool of Radiance II. Klęska tego drugiego programu jest szczególnie bolesna, dlatego iż miłośnicy role-play obiecywali sobie po nim mnóstwo dobrego. Tymczasem PoR II okazał się sztampową i nudnawą gierką (dodatkowo z fatalnie przygotowanym interfejsem), polegającą na podróżach po ogromnych labiryntach i szukaniu w nich kluczy do kolejnych, zamkniętych drzwi. W 2001 roku doczekaliśmy się też dwóch rozszerzeń do znakomitych gier. Porównując Baldur’s Gate II: Throne of Bhaal i Diablo II: Lord of Destruction zdecydowanie palmę pierwszeństwa przyznaję temu drugiemu programowi. Autorzy wprowadzili dwie nowe postacie (co ważne obie super-interesujące, a Zabójczyni jest chyba najciekawszym bohaterem całego cyklu) oraz pozwolili nam na rozegranie kolejnego, piątego już etapu. Ciekawostką jest stworzenie darmowego dodatku do Icewind Dale: Heart of the Winter, zatytułowanego Trials of Luremaster.

Strategie

Z uwagi na fakt, że pojęcie gry strategicznej jest już wręcz nieprzyzwoicie szerokie, więc postanowiłem ten typ gier podzielić na kilka podgatunków.

Gospodarczo-społeczne

Z całą pewnością najważniejszym wydarzeniem roku 2001 było ukazanie się trzeciej części Cywilizacji. Jednak ta niecierpliwie wyczekiwana gra rozczarowała wiele osób. I nie chodzi nawet o prymitywną grafikę oraz fakt wprowadzenia niewielu nowych opcji, ale przede wszystkim o fatalną Sztuczną Inteligencję programu. Okazało się, że autorzy mieli poważne kłopoty z symulowaniem postępowania komputera i wprowadzili pewne sztuczne modele postępowania, działające niezależnie od rozwoju sytuacji. Natomiast sensacją okazało się rewelacyjne Tropico, będące czymś w rodzaju symulatora karaibskiego dyktatora :). Mnóstwo opcji, łatwy interfejs i bardzo sympatyczna grafika zapewniły tej grze powodzenie na całym świecie, a zapowiadany dodatek (Paradise Island) na pewno przedłuży okres tego tropikalnego szaleństwa. Miłośnicy menadżerów gospodarczych mogli również zagrać w takie gry jak Monopoly Tycoon, Traffic Giant i Oil Tycoon, natomiast dla osób lubiących tworzyć alternatywne historie rozwoju świata, idealna wydawała się Europa Universalis II, gra bardzo mocno trzymająca się realiów politycznych, wojskowych i gospodarczych. Niesłabnącym powodzeniem cieszyły się „simki”. W okresie przedświątecznym na szczycie listy bestsellerów znajdowaly się The Sims, The Sims: House Party oraz The Sims: Livin' Large. Czyżby to tu właśnie znajdowały swe ujście rodzicielskie instynkty graczy?

RTS

Kiedy twórca Age of Empires przestał pracować dla Microsoftu wiadomo było, że prędzej czy później z pod jego ręki wyjdzie coś co zadziwi świat. I rzeczywiście. Wydana pod koniec roku Empire Earth imponuje zarówno grafiką, jak i rozmachem przedstawianego świata. W tej grze możesz poprowadzić swój naród do chwały i potęgi, przechodząc na jego czele epokę za epoką: od wieku kamienia łupanego do czasów nanotechniki. Gracze z napięciem czekali również na Emperor: Battle for Dune. Po raz pierwszy „diunka” została przygotowana w oparciu o profesjonalny, trójwymiarowy engine. Niestety zarówno sam engine, jak i Sztuczna Inteligencja okazały się nie takie znowu wystrzałowe. Za to naprawdę było co obejrzeć w czasie trwania filmowych przerywników. Jak zwykle pojawiło się sporo dość sztampowych RTS-ów, o których zapomniano w kilka tygodni, czy miesięcy po ich pojawieniu się na rynku, takich jak choćby World War III, czy Real War. Autorzy niektórych próbowali wprowadzać oryginalne elementy (np. punkty popularności w Conflict Zone). Na uwagę zasługuje fakt, że wydano znakomite rozszerzenie do Shoguna. Mongol Invasion oferowała mnóstwo nowych opcji i bitew oraz unikalną kampanię mongolską, rządzącą się innymi prawami niż kampanie znane dotychczas. Pewnym zaskoczeniem był Stronghold, po którym wiele osób spodziewało się, iż będzie rodzajem symulacji życia w średniowiecznym zamczysku, a okazał się raczej standardowym RTS-em.

Taktyczne

Na okładkach wielu czasopism gościły w zeszłym roku motywy graficzne z Desperados. Chyba nie z uwagi na fakt, że program był tak rewelacyjny, lecz z powodu iście boskiego wyglądu jednej z bohaterek – pięknej szulerki z Dzikiego Zachodu. Ale to nie Desperados, lecz opowiadający o czasach II Wojny Światowej Commandos 2 był programem, który zyskał największe uznanie graczy. A przynajmniej uznanie tych, którzy poradzili sobie z pioruńsko wyśrubowanym stopniem trudności. Obie te gry miały jedną cechę wspólną: były programami, do których można napisać dokładny „walkthrough”, opisujący każdy ruch każdego z bohaterów oraz rozwiązanie wszelkich problemów. Niektórzy twierdzili, że gry te odeszły od strategii i przemieniły się w pewnego rodzaju programy logiczne o bardzo liniowej fabule. Innym typem programu (choć również należącym do „squad strategy”) był Fallout Tactics. Fani jednego z najznakomitszych role-play mogli tym razem obejrzeć postnuklearny świat Fallouta od strony taktycznej i wziąć udział w szeregu misji prowadzonych przez najemników. Grę tę uważam za zupełną pomyłkę, ale przyznam że w swych opiniach pozostałem raczej osamotniony. FT miała wielu zwolenników, choć trudno mi powiedzieć, czy zyskała ich dzięki prymitywnej grafice, nierealności przedstawianego świata, czy też ubóstwie opcji :).

Gracze tak naprawdę czekali tylko na jedno. Na moment, kiedy będą sobie mogli przypomnieć dzielnego amerykańskiego komandosa (ale o swojsko brzmiącym nazwisku Blazkowicz) i znowu zacząć zabijać podłych hitlerowców. Return to Castle Wolfenstein nie tylko okazał się megahitem (przeszło milion sprzedanych egzemplarzy do końca 2001 roku), ale co ważne zebrał rewelacyjne oceny magazynów branżowych oraz graczy. Miłośnicy zmagań rodem z Parszywej Dwunastki otrzymali również program Elite Forces. Jednak przed ukazaniem się tych antyfaszystowskich gier mogliśmy podziwiać Aliens vs Predator 2. Jej atutem (oprócz możliwości kierowania trzema, bardzo różniącymi się od siebie, postaciami) stało się przede wszystkim wprowadzenie fantastycznego nastroju wszechogarniającej grozy. Program był napędzany przez kapitalnie przygotowany engine oraz „wypasiony” graficznie, nic więc dziwnego, że odniósł komercyjny sukces. Trudno też nie wspomnieć o znakomitej Operation Flashpoint. Ten FPS z elementami strategii zaskoczył przede wszystkim bogactwem przedstawionego świata (walka na otwartych przestrzeniach, dokładne odwzorowanie krajobrazu i instalacji wojskowych) oraz sporą jak na FPS komplikacją akcji. I pomyśleć, że taką grę zrobili Czesi, których jedynymi wiadomościami na temat wojny jest to jak najszybciej zwiać z pola bitwy :). Zdecydowanie chłodniej przyjęto Undying, lecz warto o tej grze wspomnieć, gdyż zrealizowano ją pod przewodnictwem jednego z najwybitniejszych twórców horroru, reżysera i pisarza – Clive’a Barkera.

Ten niezwykle popularny gatunek od dawna już umiera, a przedstawiane propozycje zwykle nie mają nic wspólnego z dawnymi, wielkimi produkcjami. Podobnie było w 2001 roku, gdzie otrzymaliśmy fabularnie rozbudowaną „oldschoolową” Gilbert Goodmate, a poza tym mnóstwo „cryopodobnego” badziewia w rodzaju Zegarmistrza, dwóch części Draculi, czy Necronomiconu. A już o pomstę do nieba wołał superprymitywny (i przez część magazynów bardzo pozytywnie oceniony) programik Głupki z Kosmosu. Szaletowe poczucie humoru, liniowa fabuła i ubóstwo opcji były głównymi cechami tego programu, który w zasadzie nie był nawet grą przygodową, lecz filmem interaktywnym. Podobnie nieudanym projektem okazali się Rycerze Króla Artura, gra pełna najbardziej rażących błędów technicznych. Ech, gdzie podziały się czasy Touche, Broken Sword, czy I Have No Mouth But I Must Scream? Kiedyś twórcom przygodówek przyświecał ambitny cel opowiedzenia wciągającej historii, „sprzedania” błyskotliwych dialogów, zainteresowania zagadkami i tajemnicami, a teraz przygodówki zwykle wyglądają, jakby scenariusze do nich pisał czternastoletni Murzynek-analfabeta.

Sportowe

Wiadomo, że wszystko co najlepsze w sporcie pochodzi ze stajni Electronic Arts :). I nie inaczej było w zeszłym roku. FIFA 2002 i NHL 2002 były grami, w wypadku których nie można mówić o oryginalności i innowacyjności, ale które zostały zrealizowane wyśmienicie pod względem technicznym i merytorycznym. Miłośnicy obu cykli poczują się jak w domu, ale jednocześnie zostaną zaskoczeni wieloma bajerami technicznymi i multimedialnymi. Niestety EA nie popisała się jeśli chodzi o koszykówkę. NBA 2001 ukazało się z blisko półrocznym opóźnieniem i okazało programem dość przeciętnym, a co gorsza producenci zapowiedzieli, że na PC nie zobaczymy NBA 2002. Pomimo, że na świecie do tego roku zdążyło się ukazać mnóstwo świetnych „piłek kopanych”, to niektórzy autorzy nie potrafią wyciągać wniosków z pracy mistrzów. Ciekawe jakie pobudki kierowały włoskimi twórcami zupełnie nieudanego programu Polska Gooola, bo na pewno nie były to pobudki natury artystycznej ani miłość do footballu. Jednak na świecie znalazł się twórca, który udowodnił, że czasy samotnych geniuszy, przygotowujących bestsellery w nieogrzewanych garażach jeszcze nie umarły :). Ten skandynawski autor zrealizował program Deluxe Ski Jump i podbił nim serca tysięcy Polaków. Koszmarna grafika, porażająca debilizmem prostota opcji i... wiele dziesiątków godzin spędzonych w mrówczym trudzie wykonania coraz dłuższego skoku. Moim zdaniem to absolutny sportowy hit numer jeden roku 2001, nieporównywalny z niczym innym. Możemy sobie wyobrazić ubiegły sezon bez FIFA 2001, ale czy możemy wyobrazić go sobie bez Deluxe Ski Jump? Bez programu, dzięki któremu w nieskończoność mogliśmy powielać sukcesy Małysza i przypominać sobie, że tak naprawdę, to Polacy są najlepsi we wszystkim na świecie?!

Miłośnicy horrorów czekali przede wszystkim na Alone in the Dark IV. Bohater serii - detektyw Carnby – dorobił się w nowej odsłonie przyjaciółki, która została alternatywnym bohaterem. Alone in the Dark IV spełnił oczekiwania fanów. Doskonałe sterowanie, ciekawa przygoda i nastrój grozy oraz tajemnicy były atutami programu. Zupełnie inną konwencję zaproponowała dynamiczna i kolorowa Giants: Obywatel Kabuto, gra akcji z bardzo mocno zaznaczonymi opcjami strategicznymi. W tym programie sterowaliśmy grupką kosmitów, piękną syrenką lub gigantycznym, tytułowym Kabuto. Gra zdobyła popularność przede wszystkim dzięki wprowadzeniu tak zróżnicowanych bohaterów oraz bardzo ciekawym rozwiązaniom natury strategicznej. Do diametralnie innego świata mogliśmy się przenieść dzięki grze Max Payne. Sukces zapewnił jej nie tylko niezwykły wręcz realizm graficzny (i te niesamowite sekwencje w zwolnionym tempie!), ale również fakt, że opowiedziana tu zostaje bardzo ponura historia tocząca się w ponurym świecie, a główny bohater ma mało wspólnego z cukierkowatymi gliniarzami z hollywodzkich seriali.

Trudno w tak skrótowym omówieniu wyliczyć wszystkie gry akcji, które szczególnie zasłużyły się w tym roku. Ale na pewno nie możemy zapomnieć o Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym. Obca mi mania i szaleństwa wywołane przez książki pani Rowling niestety dotarły również do świata komputerowej rozrywki. Podobno program jest niezgorszy, ale z całą pewnością najważniejsze jest to, że sprzedał się rewelacyjnie. Tak jak wszystko związane z Potterem. Podejrzewam, że gdyby w sklepach zaczęto sprzedawać produkt „Rzygi Harry’ego z orgietki u Hermiony”, to dzieci łykałyby to jak świeże bułeczki :). O tempora! O mores!

Polskie lokalizacje

Tłumaczenie gier stało się obowiązującym standardem. Ciężko już wyobrazić sobie przygodówki, strategie, czy role-play, które byłyby sprzedawane w wersji oryginalnej. Ale lokalizowane były również gry akcji, nawet takie, gdzie tekst odgrywa naprawdę znikomą rolę. Niestety poziom tych produkcji był bardzo różny, a szczególne pretensje można mieć do nieudanych tłumaczeń wielkich hitów, takich jak Diablo II: LoD. Na szczęście w roku 2001 nie przydarzył się już taki skandal, jakim rok wcześniej była lokalizacja Traitor’s Gate, gdzie wprowadzenie polskiej wersji uniemożliwiało graczowi wyprowadzenie bohatera z pierwszego pomieszczenia! Najwięcej pracy przy lokalizacjach miały CD Projekt i PlayIt. Tak ogromne projekty, jak Diablo II: LoD, rozszerzenie do Baldur’s Gate II, czy Arcanum i Throne of Darkness wymagały ogromnej pracy. Znakomitym pomysłem było umieszczenie na płycie CD dwóch wersji Arcanum – polskiej i angielskiej, a tylko od gracza zależało, z której zechce skorzystać. Przyzwyczailiśmy się już do obecności na listach płac, takich nazwisk jak Pazura, Zborowski, Kobuszewski, czy Fronczewski, ale nie wiem, czy nie ważniejszy jest fakt, że autorzy lokalizacji przywiązują od niedawna wagę do zaprezentowania pewnych miłych (choć dla przebiegu rozgrywki nieistotnych) bajerków. Takich na przykład jak mówiący z japońskim akcentem narrator w Shogun: Total War, kapitalnie udający mieszkańca Karaibów doradca w Tropico lub filmowy twardziel z Max Payne.

Sądzę, że rok 2001 był dobrym rokiem. Miłośnicy każdego z gatunków otrzymali solidny pakiet całkiem niezłych programów i na brak atrakcji narzekać raczej nie mogli. Oczywiście można zadać sobie pytanie, gdzie podziały się symulatory? Dopiero pod koniec roku fani podniebnych walk zobaczyli znakomite Il2-Sturmovik i Commanche 4, a ci, którzy preferują starcia w morskich głębinach mogli kupić Silent Hunter II i Sub Command. Można też zastanawiać się, co słychać ze strategiami turowymi? Przejrzałem recenzje na GO i znalazłem zaledwie kilka tekstów o turówkach. Z tym że zarówno Space Empires IV, Battleground Collection, jak Disciples są grami z roku 2000, Great Battles Collector’s Edition z roku 1998, a Warhammer Epic 40000 z roku 1997! Czyżby jedyna dobra rzecz, która nas może spotkać, to HoM&M IV w roku 2002? Zeszły rok potwierdził, że kryzys przygodówek jest już nie okresem śpiączki, lecz linia na encefalogramie zmieniła się w prostą i słyszymy monotonne buczenie :). Bo, oczywiście, nadal od czasu do czasu ukazuje się jakiś produkt „cryopodobny”, ale każdy rasowy przygodówkowicz tego typu śmiecie wyrzuca natychmiast do najbliższego kubła!

Jednak sądzę, że rok 2002 będzie dużo ciekawszy niż mijający. Przede wszystkim dla właścicieli konsol, który powinni zobaczyć jak trzy gigantyczne słonie zażarcie spierają się o ich względy, starając każdemu zapewnić dostęp do najcudowniejszego „softu” na świecie. Możemy się też spodziewać, że gry będą przygotowywane z myślą o graczach nie dysponujących ogromnym majątkiem. Cenowa wojna dystrybutorów jest już w Polscce od dawna faktem, do tego dochodzi praktyka wydawania pełnych wersji na tzw. „coverach”, dołączanych do miesięczników. Czyli: jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej! Abyśmy tylko jak najrzadziej spotykali się z horrendalnymi opóźnieniami terminów wydań i aby polscy dystrybutorzy oferowali nam produkty wydawane w terminach nie odbiegających zbytnio od terminów zachodnich.

Jacek Piekara