Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 października 2007, 10:44

autor: Adam Kaczmarek

Perły z kosza

Komu z was na widok słów „gra z supermarketu” włos się jeży na głowie? A może na krok w stronę wielkiego wora z promocją reagujecie alergią?

Komu z was na widok słów „gra z supermarketu” włos się jeży na głowie? A może na krok w stronę wielkiego wora z promocją reagujecie alergią? Nie ulega wątpliwości – tanie wydania stworzyły wokół siebie bardzo złą aurę. Najczęściej kojarzone są z beznadziejną grafiką, masą błędów, zazwyczaj kiepską polonizacją (lub jej brakiem) oraz prymitywną w stosunku do ich droższych odpowiedników rozgrywką. Winnym zaistniałej sytuacji jest szatański marketing. Gdy w gazecie oglądamy piękne galerie, czytamy pochwalne peany w reklamach, po odpaleniu programu rzeczywista wartość gry weryfikuje nasze wcześniejsze wyobrażenia. My czujemy się zawiedzeni, dystrybutor zaś chowa naszą kasę do kieszeni.

Rynek tanich gier napędza się zresztą sam, skutecznie zdobywając niczego nieświadomych klientów. Mam tu głównie na myśli rodziców, którzy wiedzę o elektronicznej rozrywce mają praktycznie zerową. Wierzą reklamom, bo nie mają wyboru, a najczęściej kupują grę w supermarkecie, przy okazji, na prezent. Nie wypada w sumie uogólniać, gdyż znajdzie się i „kumata” starszyzna, mająca rozeznanie w światku gier. Moje śledztwo polegało jednak nie na ukrzyżowaniu kategorii, a przeciwnie: na wyłowieniu tytułów, które w cenie kilku/kilkunastu złotych potrafią zapewnić przyzwoitą zabawę na wiele godzin. Warto zaznaczyć, że w koszach promocyjnych działów rozrywki w przeróżnych sieciach handlowych (pomijając tonę gier katastrofalnych jakościowo) można przebierać w ofertach absolutnie każdego, polskiego dystrybutora. Nie raz okazało się, że pod zwałem słabizny leży lekko zakurzony hit, który po prostu słabo się sprzedał. W tym przypadku sklep, aby zrekompensować straty wystawia go w wyprzedaży za niewiarygodnie niską cenę.

Pierwsze kroki skierowałem do jednego z większych hipermarketów w okolicy, o piłkarsko brzmiącej nazwie. Po zdobyciu wózka powędrowałem w kierunku stoiska z artykułami RTV/AGD. Zaraz obok, na dwóch regałach dało się zauważyć kolorowe pudełka gier. Tuż przed nimi ustawione zostały trzy sporych rozmiarów plastikowe pojemniki. W nich natomiast znajdowała się bliżej nieokreślona liczba zafoliowanych boxów z płytami. Poszukiwania trwały dość długo, ale z uporem kontynuowałem misję wydobycia opakowania z grą godną spędzonego przy pojemnikach czasu. Pierwsza, jaka wpadła mi do ręki to Deus Ex: Invisible War. Kontynuacja wielkiego hitu sprzed lat wywołała wiele kontrowersji. Za niecałe 9 złotych masz okazję przekonać się, czy negatywne opinie fanów są uzasadnione. Sequel sam w sobie jest dobry, ale w starciu z poprzednikiem przegrywa o dwie długości. Na 6,99 zł wyceniono spolszczone Divine Divinity. Pełna wersja tego cRPG znalazła się w numerze 2/2006 czasopisma Imperium Gier. Wtedy wydano ją luzem, w kartonowych kopertach. Tu otrzymujecie estetyczne pudełko oraz instrukcję. Czy warto? Naturalnie, że tak. DD docenione zostało na całym świecie, a wielu graczy ochrzciło ją jedną z najlepszych pozycji w swoim gatunku.

Dla miłośników rajdów samochodowych mam dobrą nowinę. W bardzo przystępnej cenie (9,99 zł) widziałem Colin McRae Rally 2005. Jest to prawdopodobnie wydanie z eXtra Gry 10/2006, które normalnie powinno być o dychę droższe. Niestety, nie znalazłem nigdzie opakowania potwierdzającego tożsamość, a samo pudełko wyglądało dziwnie ubogo. Tyle samo kosztuje wygrzebane z samego dna Xpand Rally – jedna z najlepszych, rodzimych produkcji ostatnich lat. Nasza wysoka ocena oraz rekomendacja powinna spóźnialskim rozwiać wszelkie wątpliwości. Gra Techlandu z pewnością zadowoli nawet najbardziej wybrednych miłośników rajdów. Bardziej krewcy kierowcy nie przejdą obojętnie obok Flatout’a z serii Nicolas Action. Był on również dołączony do czasopisma Play 3/07. Jeśli ktoś zapomniał zakupić go w kiosku, niech nadrabia zaległości. Interesująco prezentuje się także druga część – FlatOut 2 z Extra Klasyki za 15,99 zł to naprawdę doskonały wybór!

Dobre, bo polskie i tanie – Xpand Rally.

Pierwszy dzień posłużył mi na zbadanie pewnej zależności. Otóż, aby „dopchać się” do wyżej wymienionych gier, musiałem spędzić przy pojemniku naprawdę sporo czasu. Na samej górze znajdowały się wątpliwej jakości edycje super-mega-hitów pokroju Taxi Driver 2006 z jeszcze bardziej wątpliwym, realistycznym modelem zniszczeń. Dopiero przy dłuższym grzebaniu w koszu odkryłem kilka znanych pozycji. Przed wejściem do sklepu nie robiłem sobie wielkich nadziei, toteż mile zaskoczony jestem tym, co znalazłem na promocji. Do domu wróciłem uboższy o kilkanaście złotych, ale pełen entuzjazmu. Czas biegł nieubłaganie, więc ponownie ruszyłem w drogę.

Mój drugi cel był marketem niewiele mniejszym od poprzedniego. Żółta budowla, z dużym szyldem i wyjątkowo dokładną obsługą. Dział rozrywki ustawiono trochę dalej, podobnie jak stanowisko z wyprzedażą. Natknąłem się na nie kończąc akurat slalom między mrożonkami, a nabiałem. I tu wybór wydawał się niemały. Tym razem wszystko zostało bardzo starannie posortowane. Klient miał pewność, że przeglądając bajki dla dzieci nie znajdzie czegoś bardziej... hardkorowego. W rezultacie czas mieszania dłonią i losowaniu kolejnych pudełek skrócił się do kilkunastu minut. Na pierwszy ogień poszedł survival-horror zatytułowany Cold Fear – gra akcji, silnie wzorowana na serii Resident Evil oraz Silent Hill. Chwilę później doznałem opadu szczęki. Na półce, kilka centymetrów wyżej zalegał Thief: Deadly Shadows za 8,99 zł! Jest to oczywiście wersja z edycji Superseller, a więc ze wszystkimi dodatkami na płycie. Opakowanie nie było w żaden sposób „wymiętolone”. A jak prezentuje się gra? Przygody Garretta nie zestarzały się ani trochę. O klasie trzeciej części niech świadczy średnia ocen w serwisie Gamerankings – 85%.

Waszej uwadze polecam I.G.I. 2: Covert Strike. Konkurent Soldier of Fortune wypada bardzo korzystnie w kwestii oprawy i grywalności. Niemniej zawiera on trochę błędów technicznych, a dla fanów gier nieskomplikowanych wydawać się będzie za trudny. W cenie 9,99 zł na regałach mieniły się opakowania z Medal of Honor: Allied Assault z serii EA Classics, Doomem 3 i Kronikami Riddicka (Extra Klasyka). Moja uwagę zaabsorbowała zwłaszcza obecność gry Electronic Arts. Ów dystrybutor lubi windować ceny swoich artykułów nawet kilka lat po ich premierze. W tym przypadku wartość ustalona została na podstawie zasobów magazynowych sklepu. Nie ma sensu trzymać kilku opakowań gry, gdy wielkimi krokami zbliża się termin wydania murowanego bestselleru w postaci Crysisa, a Airborne już jest. Po premierze wyprzedaż MoH-a byłaby niemożliwa, a polityka EA omija szerokim łukiem czasopisma z pełnymi wersjami gier na płytach. To z pewnością powód dosyć dużej obniżki. Z drugiej strony, z całym szacunkiem dla legendy wojennych strzelanek – cena za takiego starocia nie powinna być wyższa.

Strefa niskich cen to domena nie wszystkich gatunków. Przekonałem się o tym szukając gier sportowych. Próżno szukać tu wirtualnej piłki nożnej czy koszykówki. Te dyscypliny to dziedzina EA Sports oraz Konami. Naśladowców nie brakuje, ale ich końcowy efekt pracy wywołuje jedynie uśmiech. Na tle wszechobecnej miernoty dobrze wypada wcale niestare RTL Skijumping 2007. Bardzo ładna oprawa graficzna, niezła grywalność i wciąż aktualny temat (Małysz to bohater narodowy!) zachęcają do zakupu. Za niecałe 10 zł sprawimy miły prezent kibicowi skoków narciarskich. Za kilka złotych więcej kupimy zdezaktualizowane serie sportowe w postaci NHL i FIFA z numerkiem 2004. Za numerek 2005 portfel uszczupli się o kolejne kilkanaście złotych.

Thief: Deadly Shadows nie zestarzał się ani trochę.

Bardzo pochlebnie wypada mi napisać o rynku przygodówek. Wybór tytułów jest naprawdę spory, pomimo że większość dostała się na covery przeróżnych czasopism. Nibiru, Syberia II, Sherlock Holmes: Przebudzenie, Beyond Good and Evil oraz Still Life – to tylko niektóre z gier, jakie miałem szansę obejrzeć na wyprzedaży (po 9,99 zł). Każda z nich ma swój klimat i urok. Fabularnie wszystkie są świetnie skonstruowane. Krótko ujmując – wydając 50 zł otrzymujesz w zamian wiele godzin przedniej zabawy i przygody. Dosyć blado wypada natomiast oferta tanich RTS-ów. Jedynie antologie Sudden Strike (3 części gry + Squad Assault!) od City Interactive i Blitzkrieg (podstawka wraz z 3 dodatkami) z Supersellera Cenegi za 14,90 zł zdołały usposobić przychylnie do siebie. Reszta pozycji, to marne podróbki, z kilkoma opcjami na krzyż. Nie zawracajmy nimi sobie głowy. Podane przeze mnie propozycje doczekały się pochlebnych recenzji i gwarantują wysoką jakość wykonania.

OniGames nie kryje polityki niskich cen, wydając na rynek starsze pozycje, a także nowości. Rzadko przekraczają one pułap 20 złotych, przez co na starcie otrzymują etykietkę niskobudżetówek. I to jest prawda, aczkolwiek nawet w tej grupie udało mi się wyselekcjonować kilka dobrych gier. Pierwszą z nich jest Elite Warriors: Vietnam, w której gracz wciela się w rolę dowódcy oddziału Studies and Observation Group. SOG Podczas wojny zajmował się infiltracją obozów wroga, a także obserwacją ważnych obiektów strategicznych. Przed pierwszym uruchomieniem przeczytałem kilka zachodnich recenzji. Przygotowałem się mentalnie do najgorszego. Po uruchomieniu doszedłem do wniosku, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Większość obaw sprawdziła się już po 15 minutach użytkowania. Niemniej kilka elementów rozgrywki zwróciło moją uwagę i tym samym podbiło ocenę gry w moim prywatnym rankingu. Przede wszystkim wymieszanie elementów taktycznych z akcją jest tutaj odpowiednio zbalansowane. Podczas kreślenia planu misji musimy dokładnie przeanalizować takie detale jak ukształtowanie terenu oraz pogodę. Jest to niezmiernie ważne, gdyż na wykonanie zadania otrzymujemy pewien zapas czasu. Pogodny dzień oraz płaski teren pomagają w szybszym realizowaniu założeń.

Ponadto na mapie mamy możliwość startu z zazwyczaj trzech miejsc. Podczas gdy jedna z tras jest krótsza, ale bardziej strzeżona przez wroga, druga jest znacznie dłuższa. Co więcej, wojsko podczas briefingu zaznacza nam miejsca ewentualnego zrzutu z zaopatrzeniem. Gdy brakuje amunicji, a członek drużyny jest ranny, taka pomoc jest nieodzowna. Na mapie poruszamy się w 3 trybach: powolnym (zmniejsza ryzyko wykrycia), normalnym i szybkim (zwiększa ryzyko wykrycia). Klikając na dowolny z nich oczom naszym ukazuje się poruszający po ustalonej trasie kwadracik. Podczas tułaczki występują zdarzenia losowe tj. kontuzje żołnierzy, przerwy na posiłki. Gdy uda się wykryć obcy patrol, gra zmienia swoje oblicze. Z kamery TPP sterujemy wojakiem, wydajemy rozkazy, strzelamy. Ta część przypomina nieco Brothers in Arms – kierowanie oddziałem jest bardzo podobne.

Elite Warriors: Vietnam to połączenie akcji z taktyką. Z błędami, ale udane.

Elite Warriors: Vietnam pomimo wad ma bardzo ważną zaletę – wciąga. Misje są nieszablonowe tzn. wędrówka do celu jest inna za każdym razem, natomiast tryb akcji polega już na eliminacji oskryptowanych pozycji Wietnamczyków. Zadania są naprawdę urozmaicone, nikt nie powinien zanudzić się na śmierć. Program posiada niezłą oprawę audiowizualną i spory wybór broni. Gra się przyjemnie, nie zważając na fakt występowania kretyńskiej SI. Nikt za 10 złotych nie oczekuje perfekcji wykonania, czyż nie?

Drugi tytuł, któremu postanowiłem przyjrzeć się bliżej to Daemon Vectror: Królestwo Nieumarłych. Reklamowany jako „gotyckie role-playing w konsolowym stylu” (taki tekst widnieje z tyłu pudełka), nie mógł ominąć mojego dysku twardego. Ze screenów biło soczystą siekaniną. Fabuła jest doprawdy szczątkowa. Kupiec Marco Polo postanowił wyruszyć w podróż do Azji. Otworzył tym samym nowy, aczkolwiek niebezpieczny szlak z Włoch do Chin. Z tej drogi korzystali również inni śmiałkowie, niewielu powróciło do domów. Europę zaatakowała dżuma. Na domiar złego, na starym kontynencie znalazła się tajemnicza szkatułka, z której przez przypadek uwolniono zło. Los świata znalazł się w rękach gracza... Do wyboru mamy dwójkę bohaterów: Asgard Roya i Rheę. Oboje, oprócz tego, że różnią się płcią, posiadają zgoła odmienne umiejętności. Rhea jest bardziej zwinna i szybka, jej ataki są jednak słabe (konsekwencja używania halabardy). Asgard Roy przeciwników wykańcza mieczem, jest po prostu silniejszy, ale też wolniejszy od płci pięknej. DV to odprężająca rzeźnia, która świetnie się sprawdza po ciężkim dniu.

Nie znajdziemy tu obezwładniającej zmysły grafiki (ta jest, delikatnie pisząc – fatalna), pięknej muzyki. To gra, w którą należy pograć maksymalnie godzinkę dziennie, po czym odłożyć pad (klawiaturą steruje się koszmarnie) i włączyć coś ambitnego. Gameplay jest prosty jak budowa cepa, a wszelkie zagadki sprowadzają się do znalezienia odpowiedniego klucza. Kolejne etapy kończą się pojedynkiem z bossem. Nie powinienem również narzekać na dobór zwykłych przeciwników. Przeróżne kreatury w postaci zombie, przerośniętych rzeźników z toporami, agresywnych psów nie będą stać bezczynnie. A to dopiero początek... Gra jest przyjemna, łatwa i przede wszystkim tania.

Soczysta rzeźnia w konsolowym stylu? Dla mniej wymagających Daemon Vector jak znalazł!

Fanom gier strategiczno-ekonomicznych polecam Car Industries. Gracz wciela się w rolę właściciela koncernu samochodowego w roku 1894. Do dyspozycji otrzymujemy jedną fabrykę, salon oraz garaż. Nie jesteśmy sami – konkurencja w postaci 3 innych koncernów również stara się zawładnąć rynkiem. Głównym zadaniem jest naturalnie budowa automobilów. Wypuszczając na rynek nowe serie, musimy starannie dobierać poszczególne elementy zawieszenia, silnika, karoserii oraz wnętrza. Oprócz tego powinniśmy zadbać o reklamę i badania naukowe. W salonie ustalamy marżę sprzedaży i zacieramy ręce w oczekiwaniu na sprostanie oczekiwaniom klientów. Dodatkowo autorzy dołączyli do panelu opcję sabotowania fabryk przeciwników, a także wykradania technologii. Gra posiada dwa tryby: „endless” (nie jesteśmy ograniczani przez scenariusz) i misje. Graficznie nie oszołamia, ale w gatunku tycoonów nie to jest najważniejsze. Poruszanie się po kolejnych menu nie sprawia jakichkolwiek problemów. Praktycznie w 20 minut opanować można zasady rozgrywki. Ogromną zaletą Car Industries jest wiernie odzwierciedlona historia. Chcecie się przekonać, jaki wpływ na produkcję samochodów wywarła II wojna światowa?

Gry ekonomiczne mają swoich zagorzałych zwolenników, a w Car Industries warto zagrać.

Zdaję sobie sprawę, że wielu z was nie zmieniło swojej postawy wobec gier z supermarketów po przeczytaniu tego tekstu. Spacer do kącika wyprzedaży kończy się bowiem standardowo – myślą: „co to za badziew!?”. Reagowałem dokładnie tak samo. Mój pogląd zmienił się jednak po tym eksperymencie. Przy odrobinie cierpliwości i wytrwałości można znaleźć dobrą grę. Trzeba sięgnąć dłonią nieco głębiej, przebić się przez zakurzony, zalegający w górnej partii chłam, kaszanę, tandetę i bubel. To czysto statystyczna myśl – w stosie, gdzieś pomiędzy beznadzieją i dziadostwem egzystuje warta wzmianki perełka. Nie ma tego zbyt wiele, ale każdy znajdzie coś dla siebie. Dlatego zachęcam Was to przeprowadzenia podobnej akcji, gdyż każdy market posiada inną ofertę w promocji. Życzę udanych łowów!

Adam „eJay” Kaczmarek