Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 sierpnia 2006, 14:01

autor: Krzysztof Gonciarz

GC 2006: Blaski i trzaski (2)

Games Convention to nie targi, na których wydawcy licytują się na ilość szokujących nowinek, ale precyzyjnie skonstruowany show, którego jedynym prawdziwym celem jest rozrywka.

Kwestia Wii jest najbardziej palącą, jeśli chodzi o całe targi, a przy tym największą chyba kością niezgody w shuckowo-rafałowo-elkaerowo-moich opiniach. I choć kwestia „machania padem” nie wymaga chyba komentarza, problem leży w czym innym – w zbyt wysoko postawionej poprzeczce oczekiwań ze strony idealistów mojego pokroju. Jest to zabawka fajna, ale. Mając okazję własnymi rękami pobawić się w dwie wymienione wyżej produkcje, nie można nie zauważyć, że zasada działania kontrolera Wii, choć w trzech wymiarach, zasadniczo zbliżona jest do obsługi gestów myszy. Aparatura owa nie przekłada ruchu gracza na ekran w sposób bezpośredni. Ręka tenisisty nie rusza się analogicznie do naszego swobodnego machania pilotem – określone manewry z naszej strony odpalają po prostu gotowe, zaskryptowane animacje. Trochę to cios dla kogoś, kto liczył na więcej, ale z drugiej strony i ułatwienie. Aby grać w Red Steela nie trzeba będzie wszak opanowywać podstaw walki mieczem, a jedynie nauczyć się potrzebnych do zabawy komend. Żal jednak pozostaje, smark.

Ogólny przebieg pierwszego dnia, na którym to próbowaliśmy zaliczyć tyle konferencji, na ile tylko logistyka pozwoli, wzmacniał tylko stereotyp, że GC nie stoją jeszcze na poziomie, na którym ktokolwiek chce kogokolwiek szokować i zaskakiwać. Cenna jest możliwość zobaczenia tych wszystkich bet i trailerów w takich warunkach – myślę tu o gigantycznych ekranach, potężnych kolumnach głośnikowych i niekiedy wręcz kinowych standardach prezentacji (EA jak zwykle gniecie konkurencję w tym względzie) – ale trudno porównywać faktyczną merytoryczność owych rewelacji do takiego Billa Gatesa, od niechcenia ogłaszającego światu Halo 3.

Kompleks E3 widoczny jest na lipskich targach niezmiennie, a nawet na zamkniętych pokazach (z tych, na które trzeba się indywidualnie umawiać) nad wyraz często przewijały się demka już znane z początku maja. Największą butę pod tym względem pokazało właśnie Nintendo, które na imprezę nie przysłało żadnego światowej klasy oficjela oraz, świadome swej wartości, aktywnie nakręcało postrzeganie ich nadchodzących produktów w charakterze branżowych świętych krów. 5-minutowa audiencja przed majestatem pilotowego kontrolera to wszystko, na co skromny reprezentant prasy mógł liczyć ze strony japońskiego koncernu. Nawet o głupi press-pack eLKa musiał się zdrowo wykłócić, co już zalatuje zdecydowanym zadzieraniem nosa.

Na terenach Sony, PSP walały się gdzie popadnie.

Na sposób wzięło się Sony, dobrze zdające sobie sprawę, że odgrzewanie kotletów z Electronic Entertainment Expo to wszystko, na co je w zaistniałej sytuacji stać. W obliczu tego faktu, twórcy efemerycznie obecnej w gablocie PS3 całkiem zrezygnowali z organizacji jakiejkolwiek konferencji, serwując tylko rozbudowaną kiść kiełbasy wyborczej w formie ekskluzywnego bankietu. Odwrócenie uwagi od sedna sprawy w ten sposób to chyba ruch mądrzejszy, niż tuszowanie prawdy i wmawianie ludziom, że naprawdę pokazuje się im coś nowego. Zabawny unik i chyba punkt dla nich. Należy tylko odnotować, że cała ekspozycja Sony należała do największych (obok MS i, jeśli mnie zmysł przestrzenny nie myli, EA) i nie można było na niej narzekać na brak rozrywki.

Cóż to za impreza bez decków i trzasków z winyla.

Zaprezentowano chociażby nowe tytuły wykorzystujące kontrolery do BUZZ-a, czyli drugą część quizu (tym razem o tematyce sportowej) oraz zabawny zbiór mini-gierek o wszystko mówiącej nazwie Jungle Party. Z innych ciekawych rzeczy mieliśmy prezentację oraz występ reklamujący grę B-Boy, czyli trick-simulator na modłę Tony’ego Hawka, w którym wyginamy śmiało ciało w tańcu-połamańcu, oraz świetnie zapowiadającego się God of War 2 – Kratos wraca i robi jeszcze większą rzeź, niż ostatnio. Pojedynek z sub-bossem, który stoczyliśmy, swą miodnością pozwalał nawet zapomnieć o relatywnie słabej już jakości obrazu. Pokazywano też nową zabawkę wykorzystującą Eye Toya, czyli Kinetic Combat. Zgodnie z tytułem, tym razem pozwala nam ona poćwiczyć nieco bardziej bojowe ruchy. Próbowaliśmy, ale brakowało śmiałości.

GC 2006 - Nasz punkt wiidzenia
GC 2006 - Nasz punkt wiidzenia

Kolejne targi, które nawet jeśli nie mijają pod znakiem Wii, to właśnie Wii stanowi tę obowiązkową atrakcję, bez zaliczenia której czuć byśmy mogli, że umknęło nam coś bardzo istotnego. A prócz Wii? Sporo dobrze zapowiadających się gier. No i hostessy. :)

GC 2006 - Dzień pierwszy

GC rosną w siłę - 30% co roku! Organizatorzy spodziewają się 150 tys. odwiedzających (136 tys. w minionym roku), do tego 2500 dziennikarzy z 30 krajów oraz 368 wystawców, którzy zaprezentują 200 premierowych produkcji.