Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 21 września 2004, 09:56

autor: Rafał Swaczyna

GOL Adventure 2004: Paintball

Ostatnia z imprez tegorocznej edycji GOL Adventure – paintball – odbyła się w sobotę, 18 września. Strzelaliśmy się w krakowskim Borku Fałęckim, dzielnicy porośniętej zagajnikami. Zabudowa występująca nieczęsto. Zbiorniki wodne w postaci kałuż.

Ostatnia z imprez tegorocznej edycji GOL Adventure – paintball – odbyła się w sobotę, 18 września. Strzelaliśmy się w krakowskim Borku Fałęckim, dzielnicy porośniętej zagajnikami. Zabudowa występująca nieczęsto. Zbiorniki wodne w postaci kałuż o stopniu zawilgocenia terenu 12,53%. Doświadczenie bojowe armii naprzeciw siebie stających – Quake, Counter-Strike i Joint Operations.

Świeżo przybyłe na front mięso armatnie.

Spotkaliśmy się o 8.30 pod biurowcem Biprostalu, siedzibą redakcji Gry-OnLine. Na miejsce przybyli przyszli zawodnicy obu drużyn: reprezentacji klubowiczów oraz redakcyjnej, mającej się z naszymi czytelnikami potykać. Spod Biprostalu, wsiadłszy w cztery samochody, udaliśmy się na paintballowy poligon.

Zabójcza broń paintballowców.

Na miejscu nie obyło się bez wstępu teoretycznego. Poza wskazówkami dotyczącymi samego korzystania z plującego kulkami z farbą markera musieliśmy przyswoić kilka zasad przetrwania. Czy raczej zasad nie stracenia wzroku ani słuchu. Wśród nich zasady podstawowej: maski z twarzy nie zdejmujemy pod żadnym pozorem, dopóki jesteśmy w obrębie pola walki. Jak się miało później okazać, trafienie z bliska – choćby w rękę – boli.

Hm. Może jest jakiś inny kolor?

Jeszcze większego uroku od pneumatycznych markerów dodawały wojskowe kurtki i spodnie, w których każdy mężczyzna zaczyna wyglądać jak mężczyzna, a i kobietom powabu nic one nie ujmują. Drużyna naszych czytelników otrzymała mundury moro w odcieniu zielonym, nam przypadła kolorystyka moro, lecz w tonacji nieco jaśniejszej.

Żołnierze! Dzisiaj dowiemy się, jak radzić sobie w typowej sytuacji bojowej z lekturą!

Sam poligon zajmował obszar porównywalny wielkością z boiskiem do piłki nożnej, lecz zdecydowanie je przewyższający urozmaiceniem terenu. Biegaliśmy pomiędzy i chowaliśmy się w niewielkich zabudowaniach, wieżyczkach, wrakach samochodów, okopach, krzakach i za beczkami. Początkowo wszyscy wykazywaliśmy pewną bojaźń przed utytłaniem w błocie świeżo wypranych, wykrochmalonych mundurów, lecz od drugiej-trzeciej walki począwszy do wszystkich nas dotarło, że czołganie się po krzakach i bieganie w kucki po kostki w błocie jest mniej istotne od rozbijającej się na klatce kulki z farbą.

Nasze armie nosiły oznaki nowoczesności. Wstępowały w ich szeregi kobiety. No, jedna kobieta.

Zasady gry... jak to na wojnie... polegały na braku zasad. No, może z tym wyjątkiem, że trafiony kulką nie powinien udawać, że niczego nie zauważył. W praktyce zasady te sprawowały się różnie. Wielkie i krzepkie chłopy wykazywały powinowactwo z Rasputinem dostrzegając swoją śmierć po entym trafieniu. W filigranowej budowy dziewczynę żal było strzelać, bo i tak nie dało się w nią trafić. :-) Ci więksi opuszczali pole walki jako pierwsi, ci mniejsi wygrywali bitwy.

Jestem tylko większym listkiem. Nie widać mnie.

Wbrew pozorom kolor mundurów nie grał żadnej roli. Zza szybki obowiązkowej maski świat wyglądał dużo bardziej skomplikowanie, a markery do najprecyzyjniejszej broni nie należą. Szczęśliwie każdy z nas miał po trzysta kulek do wykorzystania.

Chyba widziałem koteczka...

Podobnie jak to ma miejsce w komputerowych strzelankach, znacznie lepszą strategią przetrwania było stałe przemieszczenie się z miejsca na miejsce, atakowanie oraz zachodzenie wroga od tyłu. Krycie się w zabudowaniach tworzących ułudę bezpieczeństwa mściło się... kolorowo.

Biegnij, żołnierzu, biegnij!

Szybkie przemieszczanie utrudniał jednak smutny fakt, iż nogi komputerowców nieprzywykłe są do biegania w kucki. Podejrzewam, że nie jestem jedynym, który jeszcze w parę dni po imprezie porusza się na własnych nogach z niejakim trudem.

Medic!!!

Po każdej z walk, a tych odbyliśmy kilka, następowało mycie gogli płynem do szyb i przecieranie mundurów z różnokolorowej, chemicznej posoki. Obyło się bez ran, lecz nie bez siniaków. Walki zakończyliśmy koło godziny 12.30 i prosto z poligonu udaliśmy się na kolejną imprezę – doroczny redakcyjny piknik w Kasynie Oficerskim. Ale o tym, w następnym sprawozdaniu.

Zdjęcia: Rafał „Rafi” Swaczyna

Tekst: Borys „Shuck” Zajączkowski

GOL Adventure 2004: Rafting

21 sierpnia odbyła się trzecia impreza z tegorocznej edycji GOL Adventure – spływ pontonem Przełomem Dunajca. Przygoda łącząca w sobie przeżycia na górskiej rzece z wystawną kolacją w pienińskiej bacówce.

GOL Adventure 2004: Piper Cub

Druga impreza z cyklu GOL Adventure 2004 już za nami, była to ostatnia z lotniczych imprez w tym roku. Jak to bywa w imprezach organizowanych w Krakowie, tradycyjnie wszyscy uczestnicy spotkali się na płycie Rynku Krakowskiego pod skarbonką...

GOL Adventure 2004: Akrobacje lotnicze

17 lipca w Gdańsku rozpoczął się drugi cykl imprez GOL ADVENTURE. Do Gdańska dotarło dwóch szczęśliwców wylosowanych do tego arcyzakręconego zadania. Wyglądali na odważnych, choć w duszy pewnie tlił się płomyk strachu przed tym, co ich czekało.